Została wyróżniona na festiwalu w Montrealu, ale w Polsce się o tym nie mówi. Dla roli ogoliła głowę i nauczyła się rosyjskiego

- Wszystko było trudne i przerażające. Musiałam zgolić włosy na łyso, a całe życie chodziłam w długich. To spowodowało poczucie nagości, braku komfortu - mówi w rozmowie z WP Maja Szopa. Młoda polska aktorka została właśnie doceniona na jednym z najważniejszych filmowych festiwali.

Została wyróżniona na festiwalu w Montrealu, ale w Polsce się o tym nie mówi. Dla roli ogoliła głowę i nauczyła się rosyjskiego
Źródło zdjęć: © Facebook.com

Maja Szopa to studentka Wydziału Aktorskiego Akademii Teatralnej w Warszawie. I choć ma dopiero 21 lat i obronę dyplomu przed sobą, to kanadyjscy krytycy docenili jej rolę w rosyjskim filmie. Do tej pory Maja zagrała kilka serialowych epizodów m.in. w "Belfrze" oraz "W rytmie serce". Ale to rola głuchoniemej Mariny w thrillerze psychologicznym "Stranniki terpeniya" stała się dla niej przepustką do wielkiego kina. Grę wspomina jednak jako trudne doświadczenie. Aktorka musiała ogolić głowę i zagrać w rozbieranych scenach, co dla debiutantki było wielkim wyzwaniem i emocjonalnym przeżyciem.

Obraz
© Facebook.com

Kamila Gulbicka (Wirtualna Polska): Jak doszło do tego, że zagrała pani w filmie rosyjskiego twórcy?

Maja Szopa: To był kompletny przypadek. Mój agent powiedział, że pewien rosyjski twórca szuka młodej aktorki do filmu pełnometrażowego. Dostałam scenariusz, który dość pobieżnie przeczytałam i chwilę potem skontaktowaliśmy się z twórcą przez Skype’a. Rozmawialiśmy na luzie – po prostu wymieniliśmy się poglądami. W końcu reżyser zaproponował, żebym przygotowała jedną ze scen. Chciał również zobaczyć mnie w etiudzie pantomimicznej. W pierwszej chwili pomyślałam, że to jakiś znak – w pierwszej wersji scenariusza główna bohaterka miała na imię Maja i była do mnie podobna fizycznie – też miała długie, ciemne włosy. Ale potem zmieniłam zdanie, bo wszystko sprzysięgło się przeciw mnie.

Co to znaczy?

Nagrane sceny miałam oddać na drugi dzień, ale nic nie działało jak powinno! Najpierw zepsuł mi się komputer, a potem kamera. Chwilę potem rozładował się mój telefon i nawet światła w sali szkolnej odmówiły posłuszeństwa. Na szczęście, z trudem nagrałam parę scen i przesłałam je o 3 nad ranem reżyserowi. Poszłam spać kompletnie zrezygnowana, myśląc, że nic z tego nie będzie. A tu niespodzianka – kolejnego dnia skontaktowała się ze mną pośredniczka rosyjska, informując, że reżyser zaprasza mnie na casting do Moskwy.

Obraz
© Facebook.com

Rozumiem, że już wtedy mówiła Pani po rosyjsku?

Ależ skąd! W ogóle nie znałam języka. Mało tego, okazało się, że ekipa filmowa w ogóle nie posługuje się językiem angielskim. Zmuszona, nauczyłam się porozumiewać w języku rosyjskim na poziomie podstawowym, i oczywiście językiem migowym rosyjskim.

Przypomnijmy czytelnikom – język migowy był niezbędny, bo grała pani osobę głuchoniemą. Jak wyglądały przygotowania do roli?

Zbierałam materiały zewsząd: czytałam, oglądałam filmy na YouTube, ale uczyłam się również przez doświadczenie. Wkładałam sobie zatyczki do uszu, żeby sprawdzić, jak to jest odbierać świat bez tego ważnego zmysłu. Miałam też zajęcia przygotowawcze w Teatrze Głuchoniemych w Moskwie. To było niesamowite zobaczyć, jak ci ludzie przekazują sobie emocje ciałem. Posiadają przy tym inną mimikę twarzy i całkowicie inaczej postrzegają świat zewnętrzny.

Jak pani rola została odebrana w Polsce? Czy po nagrodzie w Montrealu pojawiły się propozycje?

W Polsce w ogóle nie mówi się o tym filmie. Właściwie w moim życiu nic się nie zmieniło. Zarówno film, jak i nagroda były krokami naprzód, a nie celem samym w sobie. Nie pojawiły się żadne propozycje, ale i tak nie mam teraz czasu na castingi, bo przygotowuję się do sztuki dyplomowej ("Każdy musi kiedyś umrzeć porcelanko czyli rzecz o Wojnie Trojańskiej”).

Zagrała pani w filmie fabularnym, grywa pani na scenie, ale w dorobku jest też kilka epizodów w serialu. W czym czuje się pani najlepiej?

Uwielbiam grać na scenie. Uważam, że każdy aktor, który gra w filmie, powinien od czasu do czasu wrócić na scenę, by skonfrontować się z widzem – takie doświadczenia uczą pokory i rozwijają aktorsko. Ale moim największym marzeniem jest robienie kina offowego.

Kino offowe? Skąd takie zainteresowanie?

Wielkie kino mnie stresuje. Otoczka upublicznienia swojej osoby jest dla mnie czymś nie do przeskoczenia. Przeraża mnie to zjawisko i mam nadzieję, że nie będę musiała tego doświadczać. Mam po prostu taki charakter, że mogłabym tego nie unieść.

Obraz
© Facebook.com

Czyli sztuka zamiast "celebryctwa"?

Nie mam absolutnie nic przeciwko tej formie promowania nazwisk. Po prostu to do mnie nie pasuje. Jestem osobą, która nie ma potrzeby grania w filmach dla rozpoznawalności. Ważniejsze dla mnie jest życie w zgodzie z wartościami. Chcę pokazywać rzeczy ważne.

Czy aktorstwo w Rosji różni się od polskiego aktorstwa?

Rosjanie inaczej postrzegają tworzenie. Dla nich priorytetem jest robić wielką sztukę, a korzystają przy tym z metody Stanisławskiego, która polega na tym, że aktor przeżywa rzeczy naprawdę. Więc jeśli ma zagrać konkretną emocję, to sięga do wnętrza i tam jej szuka. Aktorzy rosyjscy są wielkimi profesjonalistami i potrafią na zawołanie wydobyć z siebie nawet najtrudniejsze emocje. Ode mnie też tego oczekiwano, co było podwójnie trudne z racji mojego debiutu…

To było najtrudniejsze podczas pracy w Moskwie?

Wszystko było trudne i przerażające. Musiałam zgolić głowę na łyso, a całe życie chodziłam w długich włosach. To spowodowało poczucie nagości, braku komfortu. Poza tym musiałam rozebrać się do paru scen. Dla debiutantki to naprawdę trudne doświadczenie.

Myślała pani o tym, by pójść w ślady kilku polskich aktorów i na stałe związać się z kinem rosyjskim?

Zamknęłam za sobą ten etap. Oczywiście nie mówię nie. Jeśli trafiłaby się ciekawa, choć prosta propozycja filmowa, to oczywiście rozważyłabym ją, ale w kategoriach zwykłej przygody.

Źródło artykułu:WP Film
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (51)