Mocne rysy twarzy, wysportowana sylwetka i uśmiech, który przywodzi na myśl Marlona Brando lub Jamesa Deana. Takiego Mieczysława Kalenika, odtwórcę słynnego Zbyszka z Bogdańca w „Krzyżakach”, pokochała cała Polska i widzowie z najdalszych zakątków świata, od których dostawał listy i kartki z wyrazami sympatii i uwielbienia.
Mocne rysy twarzy, wysportowana sylwetka i uśmiech, który przywodzi na myśl Marlona Brando lub Jamesa Deana. Takiego Mieczysława Kalenika, odtwórcę słynnego Zbyszka z Bogdańca w „Krzyżakach”, pokochała cała Polska i widzowie z najdalszych zakątków świata, od których dostawał listy i kartki z wyrazami sympatii i uwielbienia.
W podsumowaniu box office’u wszech czasów, najchętniej oglądanym polskim filmem nakręconym przed 1989 rokiem okazali się „Krzyżacy”. Ekranizację powieści Henryka Sienkiewicza obejrzało do tej pory ponad 32 mln widzów. Duża w tym zasługa Mieczysława Kalenika, charyzmatycznego amanta z krwi i kości.
Chciał być marynarzem
Mieczysław Kalenik urodził się w 1933 roku w Międzyrzeczu Podlaskim. Tam też ukończył Gimnazjum Ekonomiczno-Handlowe.
W 1952 roku zdał maturę. Choć początkowo planował zostać marynarzem, te plany przegrały z inną jego namiętnością. Kalenik pasjonował się również recytowaniem poezji.
Jego pasja była tak wielka, że wziął udział w Ogólnopolskim Konkursie Recytatorskim, gdzie został zauważony przez Zofię Małynicz, profesor PWST w Warszawie.
Czekał do śmierci Stalina
Mieczysław Kalenik dalej rozwijał swoje pasje w warszawskiej PWST, gdzie studiował do 1957 roku.
W jednym z wywiadów aktor przyznał, że edukację mógł tam rozpocząć dopiero po śmierci Józefa Stalina. Powodem była przeszłość jego brata, który był żołnierzem WiN.
Zadebiutował na deskach Teatru Komedia w musicalu „Pocałuj mnie Kasiu” w reżyserii Jerzego Rakowieckiego.
Ekranowy debiut
Na ekranie pojawił się już w 1954 roku w „Pokoleniu” Andrzeja Wajdy jako niewymieniony w czołówce esesman. Trzy lata później zagrał bosmana w „Skarbie kapitana Martensa” w reżyserii Jerzego Passendorfera.
Jednak prawdziwy przełom nadszedł wraz z pamiętną rolą Zbyszka z Bogdańca w ekranizacji powieści Henryka Sienkiewicza.
Zadecydował przypadek
Początkowo w roli Zbyszka z Bogdańca miał zostać obsadzony Bogusz Bilewski (m.in. „Rękopis znaleziony w Saragossie”). Zrządzeniem losu dostał ją Kalenik, który przypadkowo natknął się na kierownika produkcji „Krzyżaków” w Klubie SPATiF.
Kalenik został zaproszony na rozmowę z reżyserem, Aleksandrem Fordem. Jak mówił sam aktor w wywiadzie dla Rzeczpospolitej, okazało się, że sprawa z Bilewskim wcale nie była przesądzona.
Potem były przesłuchania w Warszawie (które zdaniem Kalenika poszły fatalnie) i Łodzi. Zdjęcia do filmu rozpoczęły się w sierpniu 1959 roku i trwały do listopada.
Poznajecie? Tak dziś wygląda!
Polska premiera „Krzyżaków” miała miejsce 16 lipca 1960 r. na polach Grunwaldu. Następnie film Aleksandra Forda zaprezentowano na uroczystym pokazie w Moskwie.
Dzięki roli nieustraszonego Zbyszka z Bogdańca, Mieczysław Kalenik stał się twarzą numer jeden. Można nawet powiedzieć, że w Polsce, ale również w krajach, gdzie wyświetlano film, aktor cieszył się podobną popularnością, co hollywoodzcy gwiazdorzy.
Kalenik stał się jednym z najpopularniejszych aktorów, a listy od fanów spływały z całego świata, m.in. z tak egzotycznych miejsc jak Portoryko czy Japonia.
Poturbowany przez niedźwiedzia
Jak wspomina pracę na planie? Oczywiście występ w „Krzyżakach” był nie lada przeżyciem – produkcja Forda była w tamtym czasie najdroższym filmem w polskiej kinematografii. W licznych wywiadach Kalenik opowiadał o swoich przeżyciach podczas kręcenia filmu.
- Miałem poważne perypetie z koniem, który dwukrotnie się pode mną poślizgnął. Za pierwszym razem złamał mi nogę, więc pracowałem w gipsie. Jakiś czas później poślizgnął się drugi raz, przygniótł mi złamaną nogę i skruszył gips – zdradził aktor w wywiadzie z Krzysztofem Lubczyńskim na łamach pisarze.pl.
Na tym niebezpiecznym incydencie się nie skończyło. W tej samej rozmowie Mieczysław Kalenik wspomina, że siniakami przypłacił również starcie z niedźwiedziem Munim podczas kręcenia sceny polowania. Zwierzę tak mocno go uderzyło, że aktor wyleciał w powietrze. Inną sprawą były topiące się na słońcu zbroje, które zrobiono z PCV…
Cham i gwałciciel
Z jednej strony filmowy Zbyszko przysporzył młodemu aktorowi szalonej popularności, z drugiej zamknął przed nim drzwi do innych ról.
Ekranowy wizerunek, który niestety przyrósł do niego na resztę życia, aktor próbował zmyć rolą gwałciciela w „Pierwszym dniu wolności”, który wszedł na ekrany w 1964 r.
- Po tej roli jedna z pań dała mi najpiękniejszą recenzję. "Nigdy nie przypuszczałam, że szarmancki mężczyzna potrafi być takim chamem i gwałcicielem"– powiedział wyraźnie zadowolony Kalenik w wywiadzie dla Rzeczpospolitej.
Nie wypadł najlepiej?
Po „Krzyżakach” Mieczysław Kalenik wystąpił w kilkudziesięciu rolach teatralnych i filmowych.
Aktor po raz ostatni pojawił się na wielkim ekranie w 1999 roku. Wcielił się wówczas w postać Stolnika w ekranizacji „Pana Tadeusza” w reżyserii Andrzeja Wajdy.
Jak sam mówi, uważa występ w „Krzyżakach” za najciekawsze życiowe i zawodowe doświadczenie, choć niechętnie ogląda się na ekranie. Kalenik jest zdania, że był wtedy za mało doświadczony i z perspektywy czasu nie wypadł najlepiej. (gk/mf)