Wycięli go z filmu. Dziś się cieszy, bo uniknął upokorzenia
Corey Feldman, dziecięca gwiazda lat 80., dziś z uśmiechem wspomina swoją najdziwniejszą "pracę". Zgarnął tłusty czek, praktycznie się nie napracował, a dzięki temu, że nikt tego nigdy nie zobaczy, nie będzie musiał się wstydzić.
"Złote lata" kariery Coreya Feldmana przypadały na okres, kiedy miał zaledwie kilkanaście lat. Dzięki rolom w takich hitach jak "Gremliny rozrabiają", "Goonies", "Stań przy mnie", "Straceni chłopcy" i "Prawo jazdy" zyskał sławę na całym świecie. Jednak sława ma także drugie oblicze.
W 2013 roku Corey Feldman w głośnym wywiadzie ujawnił, że kariera młodych gwiazd w latach 80. skrywała także ciemne strony. Aktor opowiedział wtedy o ludziach z show-biznesu, którzy mieli wpływ na "fabrykę snów". Poruszył temat molestowania seksualnego, którego był ofiarą, oraz pedofilii panującej na planach filmowych. - Zacząłem zdawać sobie sprawę, że przez cały ten czas otaczali mnie ludzie, którzy byli prawdziwymi potworami - opowiadał.
Dziecięce gwiazdy dziś
Teraz był gościem Tori Spelling w jej podcaście i opowiadał tym razem o dość zabawnej sytuacji. Okazuje się, że zagrał w filmie za duże pieniądze, ale widzowie nigdy go nie zobaczą. O co chodzi?
Okazuje się, że udział w swoim filmie "Przeklęta" zaproponował mu Wes Craven, mistrz gatunku. To on stoi za kilkoma częściami "Krzyku" i za "Koszmarem z ulicy Wiązów".
- Powiedział mi, że ma dla mnie genialną rolę. Tak jakby zażartował ze mnie, to chyba jest sedno sprawy - powiedział Feldman. Podobno reżyser zadzwonił do agenta aktora i uparł się na współpracę z nim, mówiąc, że go uwielbia. A jemu samemu powiedział: "Jestem wielkim fanem twojej pracy. Chcę dać ci rolę, w którą naprawdę będziesz mógł się wgryźć. Byłeś zdecydowanie zbyt długo ignorowany i niedoceniany w tym biznesie".
Dalej w podcaście Feldman zdradził, jaka to była rola, w którą miał się potencjalnie wgryźć.
- Dostaję scenariusz. A tam jest jedna kwestia, w której gram samego siebie, w scenie z Shannon Elizabeth, gdzie ona mówi coś w stylu: "O mój Boże, czy to nie Corey Feldman? Zupełnie o nim zapomniałam", czy coś takiego - powiedział Feldman. - Wrzucili tam jakiś naprawdę paskudny tekst, a ja tylko: "Serio? To właśnie mam zrobić?".
Aktor momentalnie odrzucił tę "propozycję", ale przedstawiciele Cravena wracali z coraz to wyższymi kwotami. Ostatecznie więc się zgodził. Zagrał tę miniaturową scenę w jeden dzień i chociaż na planie wszyscy byli dla niego bardzo mili, to ciągle czuł, że nie chce tam być i że to jest dla niego bardzo upokarzające. - Sprzedałem się, ale naprawdę potrzebowałem pieniędzy.
Feldman z niepokojem czekał na premierę filmu, aż przyszły wieści, że pierwsze reakcje na "Przeklętą" były tak złe, że trzeba było przemontować całość. W wyniku tych zmian jego scena... wyleciała.
- Byłem wdzięczny, bo dostałem wypłatę, a nie zostałem upokorzony. To było piękne.
Ostatecznie "Przeklęta" okazała się finansową klapą. Na Rotten Tomatoes film ma fatalne recenzje, zarówno do widzów jak i krytyków. Jeśli macie ochotę go zobaczyć, możecie wypożyczyć go na Prime Video.