W Gdyni zakończyły się właśnie kolejne zawody kina narodowego, a na nasze ekrany trafia zaległość z festiwalu poprzedniego. Debiut Jacka Lusińskiego nie został jednak zakwalifikowany do konkursu głównego, był pokazywany w sekcji „Panorama kina polskiego”, co nie stanowi – niestety – najlepszej rekomendacji. I faktycznie, „Piksele” mogą służyć za ilustrację starego przysłowia: „Dobrymi chęciami piekło jest wybrukowane”.
Mówiłem niedawno w telewizji, że polskie kino nie ma słuchu do współczesności (z nielicznymi wyjątkami takimi jak Koterski czy Smarzowski). Polscy reżyserzy najlepiej czują się w przeszłości, od czasu do czasu potrafią nawet pokazać ją z nowej, świeżej perspektywy. Ale opowiedzieć o tym, co się dzieje „tu i teraz” między ludźmi, zarejestrować przemiany obyczajowe, zagłębić się w mentalność współobywateli... Nie, tego w kinie robić nie potrafimy. Automatycznie przy tematach współczesnych uruchamiają się – traktowane przeważnie przez twórców bezrefleksyjnie – stereotypy, schematy, banały... Nawet nie ma potrzeby przywoływać polskich, pożal się Boże!, komedii romantycznych. Można też spojrzeć na filmy z założenia nieco ambitniejsze.
Cztery nowelki „Pikseli” to cztery nieudane próby powiedzenia czegoś o dzisiejszej Polsce. Ponieważ właściwie ich jedynym łącznikiem fabularnym jest to, że w każdej pewną rolę odgrywa telefon komórkowy, niełatwo dociec, co autor miał na myśli i dlaczego akurat te historyjki postanowił połączyć w film. Sprawy nie ułatwia fakt, iż zdjęcia do każdej z nowelek zrobił inny operator. Bałaganowi fabularnemu towarzyszy nieład estetyczny.
Spróbujmy więc przynajmniej uporządkować chaos myślowy filmu. Jak rozumiem, Lusińskiemu (także autorowi scenariusza) chodziło o zderzenie przeciwstawnych elementów: teraźniejszości z przeszłością, tradycji z nowoczesnością, starego z młodym, obcego ze swojskim. W nowelce pierwszej występuje agresywna dziennikarka brukowca, która – polując na kolejną sensację – spotyka tajemniczego mężczyznę, byłego ubeka. Mógłby on zdradzić wiele mrocznych sekretów ważnych postaci życia publicznego. Nic jednak z tego spotkania nie wynika (poza oczywistą oczywistością, że „media żerują”), bowiem nowelka kończy się nagle i bez puenty.
Zobacz także:
**[
LEGENDARNA KUSICIELKA. O KIM MOWA? ]( http://film.wp.pl/mezczyzni-padaja-jej-do-stop-o-kim-mowa-6025282670335105g ) * *[
PIERWSZE PIERSI POLSKI ]( http://film.wp.pl/top-10-najbardziej-obfitych-biustow-polskich-aktorek-6025282550993537g ) * *[
WSTYDLIWE WPADKI GWIAZD ]( http://film.wp.pl/10-filmow-ktorych-sie-wstydza-6025282273682561g ) * *[
POLSKIE SEKSBOMBY BEZ MAKIJAŻU I STYLIZACJI ]( http://aleseriale.pl/gid,6625,img,233038,fototemat.html ) ** W opowieści drugiej pojawia się pocieszny Japończyk, który trafia do Izby Wytrzeźwień i pokonuje personel w grze na konsolę. Jest też fajtłapowaty pantoflarz uganiający się za owym Japończykiem po Warszawie. Boki zrywać! Historia trzecia to źli chłopcy i napadnięta babcia, który nie tylko ich pokonuje, ale też „siłą i godnością osobistą” nawraca jednego z
nich na dobrą drogę. Wreszcie epizod czwarty przedstawia dwie dziewczyny (białą i czarnoskórą), lesbijki, które wydobywają... pochowanego żywcem dziadka-powstańca z trumny. I tak to się plecie.
Lusiński serwuje nam bigos gatunkowy (jak się uprzemy, to znajdziemy tutaj wszystko- od farsy po horror), tyle że nieprzyprawiony i nieprzetrawiony. Urwane wątki, zbędne „atrakcje” (a to Kayah przez moment mignie w kadrze, a to Zofia Merle i Marian Opania wykonają skecz o niedoszłym samobójcy), pospieszne konkluzje lub zgoła ich brak (patrz wspomniana nowelka pierwsza), zachwiane proporcje (niespodziewanie na główną bohaterkę całego filmu wyrasta kreowana przez Marię Klejdysz babcia, która odgrywa ważne role w nowelkach nr 3 i 4) – to tylko niektóre z grzechów formalnych „Pikseli”. Rzecz niedomaga także aktorsko. Grające lesbijki dziewczyny są tak spięte w scenie „miłosnej”, że pocałunek między nimi (bo do tego ta scena się ogranicza) wypada jeszcze mniej przekonująco niż wstawanie dziadka z grobu.
A co ma z filmu wynikać? Poddaję się. Nie wiem. Może to, że we współczesnej Polsce wszystko kłębi się i miesza, „nawarstwia się i spiętrza”? Jak te piksele w komórce? Koryfeusz jednego z filmowych portali internetowych napisał w swojej pełnej entuzjazmu recenzji debiutu Lusińskiego, że jest to „przykład radosnego filmowania”. Trafił w piksel! „Radosne filmowanie”, czyli „radosna twórczość”. Bez ładu, bez składu, bez formalnej i myślowej dyscypliny. Istna szarża z szabelką na czołgi. Zgodnie z patriotycznymi tradycjami, których wagę i znaczenie podkreśla się w filmie niejednokrotnie.
Zobacz także:
**[
LEGENDARNA KUSICIELKA. O KIM MOWA? ]( http://film.wp.pl/mezczyzni-padaja-jej-do-stop-o-kim-mowa-6025282670335105g ) * *[
PIERWSZE PIERSI POLSKI ]( http://film.wp.pl/top-10-najbardziej-obfitych-biustow-polskich-aktorek-6025282550993537g ) * *[
WSTYDLIWE WPADKI GWIAZD ]( http://film.wp.pl/10-filmow-ktorych-sie-wstydza-6025282273682561g ) * *[
POLSKIE SEKSBOMBY BEZ MAKIJAŻU I STYLIZACJI ]( http://aleseriale.pl/gid,6625,img,233038,fototemat.html ) **