"Dzikie historie": W paszczy szaleństwa [RECENZJA DVD]
"Dzikie historie" Damiánqa Szifróna to bezsprzecznie najbardziej błyskotliwa rzecz, jaka pojawiła się w tym roku w naszych kinach. Makabryczna, bezkompromisowa i szalenie zabawna. Tym bardziej cieszy fakt, że film jest już dostępny na DVD.
Panna młoda, inżynier, kelnerka z obskurnego baru, kierowca, niedoceniony muzyk i szanowany biznesmen. Na pierwszy rzut oka dzieli ich wszystko – pochodzenie, status materialny, wykształcenie i płeć. Jakim zatem kluczem kierował się Damiánq Szifrón? Otóż motywem przewodnim wszystkich sześciu nowelek, składających się na fabułę „Dzikich historii", argentyński reżyser i scenarzysta uczynił gniew. A ściślej rzecz biorąc, jego punkt krytyczny, za którym czają się już tylko furia, agresja, a w końcu szaleństwo. Szifrón z dezynwolturą godną Tarantino czy Almodovara (nota bene będącego producentem filmu) łączy sprzeczne gatunki i emocje. „Dzikie historie” to pełna liryzmu, ale i makabry, niepoprawna opowieść z pogranicza dramatu, krwawego horroru, a nade wszystko komedii czarnej jak kawa agenta Coopera. W dodatku świetnie zagrana i zrealizowana.
Ile razy mieliście ochotę wysiąść z samochodu i zmasakrować innego kierowcę albo wysadzić w powietrze urząd z jego „dobrodusznymi” pracownikami? Bohaterami koszmarnych opowiastek są zwykli, często przykładni obywatele postawieni w sytuacjach granicznych, z jakimi codziennie styka się każdy z nas. Jednak w odróżnieniu od postaci Szifróna nie mamy tego komfortu, aby zbuntować się przeciwko społecznym normom, które z trudem staramy się przestrzegać, a które notorycznie są naginane przez innych. Dlatego „Dzikie historie”, oprócz świetnej rozrywki, dla wielu mogą okazać się przeżyciem wręcz oczyszczającym, lepszym niż melisa lub pigułki na uspokojenie.
Ocena: 8/10
Wydanie DVD:
Niestety Gutek Film jak zwykle nie rozpieszcza. „Dzikie historie” zostały wydane w formie mediabooka – na dwudziestu stronach znalazły się streszczenie filmu, fotosy oraz wypowiedzi reżysera i producenta. Z kolei na dysk trafił jedynie 3-minutowy making of. Mogło być zdecydowanie lepiej.
Ocena: 3/10