"Green Book": ponad pół miliona widzów w polskich kinach
Film Petera Farrelly’ego robi furorę wśród polskiej publiczności. Historia nieokrzesanego cwaniaka z Bronksu i wybitnego pianisty Dona Shirleya zmiękczy nawet najtwardsze serca. Zwłaszcza, że wydarzyła się naprawdę.
Nick Vallelonga od lat nosił się z zamiarem napisania scenariusza o nieprawdopodobnej przyjaźni swojego ojca Tony’ego z wybitnym muzykiem Donem Shirleyem. Materiały zaczął zbierać jeszcze w latach 80. To wtedy nagrał całe godziny wspomnień Tony’ego i samego Dona Shirleya dotyczące ich wspólnej podróży.
Późniejsi bohaterowie "Green Booka" przywołują na nich swoje przygody: noc spędzoną w areszcie, telefon do Bobby’ego Kennedy’ego, ryzykowne momenty na trasie…
Wypowiedzi pianisty nagrał również Josef Astor, autor filmu dokumentalnego "Lost Bohemia", który obecnie przygotowuje film o samym Donie Shirleyu ("Let It Shine: Donald Shirley in His Own Words"). Don Shirley opisuje w nich swoją relację z Tonym:
"Tony nie był po prostu moim kierowcą. W końcu moje życie było w rękach tego człowieka! To nigdy nie była relacja pracownik-pracodawca. Byliśmy przyjaciółmi". Nic dziwnego – w końcu ich wspólna trasa po amerykańskim Południu trwała aż półtora roku! Ich przyjaźń przetrwała zaś kolejne 50 lat.
Oscara dla Najlepszego Filmu odebrali producenci filmu, w tym Peter Farrelly i Octavia Spencer (znana z filmów "Ukryte działania" i "Służące").
"Green Book" odniósł spektakularny sukces również USA i w Chinach. W USA w ubiegły weekend box office filmu wzrósł o 112 proc., zaś w Chinach z nagrodzonych Oscarem dla Najlepszego Filmu tytułów jedynie kultowy "Titanic" przyciągnął do kin większą publiczność.