Jak silna może być kobieta, gdy walczy o własne dziecko
Jest rok 1928, Stany Zjednoczone. Samotna kobieta wychowuje dziewięcioletniego syna, który nagle, w niewyjaśnionych okolicznościach, znika. Główna bohaterka (Angelina Jolie) zaczyna go szukać napotykając ogromne trudności ze strony państwowych instytucji...
Ten niesamowity film pokazuje jak silna może być kobieta, gdy walczy o coś ważniejszego niż własne "ja". Dzieło uczy takich wartości jak: Miłość, przyjaźń, sprawiedliwość, nadzieja. Poza tym możemy dostrzec jak wyglądało USA w latach dwudziestych. Ruch na ulicach Los Angeles jest powolny, jakby "zaspany", ale nie wszystko jest takie spokojne. Zmian na lepsze potrzebuje nie tylko burzliwa polityka i policja, ale również szpitale psychiatryczne.
Kostiumy dobrane są tak, że możemy dostrzec urok estetyki poprzedniej epoki. Jest to coś dla koneserów. Nie tylko takich jednak zapraszam do kina. Jestem przekonany, że osoby, które lubują się w mocnych wrażeniach - również znajdą tu zaspokojenie. Nie chodzi oczywiście o przeżycia, których można doświadczyć na thrillerze, czy horrorze. Mam na myśli empatię wobec postaci i może nawet samą katharsis.
Widz przejmuje się tym, co dzieje się na ekranie, wzrusza i czasami wstrzymuje oddech. Rodzice zaczną myśleć o bezpieczeństwie swoich dzieci, a pozostali o tym, skąd biorą się szaleńcy i czy mogą być również wśród nas. Wszystko to dzięki reżyserii Clinta Eastwooda i doskonałej grze aktorskiej.
Film trwał ponad dwie godziny, co dało się odczuć, ale zarazem czekało się na to, co będzie dalej. Koniec nastąpił nagle, gdy się tego nie spodziewałem. Może właśnie dlatego nie ruszyłem się z miejsca przez dłuższy czas, kiedy pojawiły się już napisy. Nie byłem zresztą jedyny.
Muzyka wkomponowywała się tak, że nie była raczej zauważalna. Uważam, że dzięki temu doskonale pasowała do wydarzeń, które mówiły same za siebie. Poza tym, to, co działo się na ekranie pozostawiało za duże wrażenie, by zapamiętać motywy dźwiękowe. Zwróciła na siebie uwagę tak naprawdę dopiero na koniec filmu - gdy zabrakło akcji. Jej twórcą jest sam Clint Eastwood.
Gorąco polecam Oszukaną - szczególnie, że jest to jeden z niewielu dobrych hollywoodzkich filmów, w których nie znajdziemy ani odrobiny erotyzmu.