''Kids'': Chloe Sevigny skończyła 40 lat
21.11.2014 | aktual.: 22.03.2017 21:54
Sevigny, nadal konsekwentnie unikająca wysokobudżetowego kina hollywoodzkiego, związana ostatnimi czasy również z telewizją, radzi sobie znakomicie, ale niekoniecznie można powiedzieć to samo o jej kolegach z planu pamiętnych „Dzieciaków”, w których debiutowała cała ich paczka.
Kiedy to się stało? „Najfajniejsza dziewczyna świata” dobiła czterdziestki. Ale nie straciła pazura, którym drapie z ekranu po oczach już od 20 lat. Chloë Sevigny, aktorka, ikona mody i buntu, projektantka oraz niepoprawna skandalistka, okrzyczana „it girl” nowego stulecia i królową amerykańskiego kina niezależnego, dzisiaj ubiera się u Louisa Vuittona, a z hałaśliwego, nieznośnego Manhattanu przeniosła się niedawno do luksusowego apartamentu na coraz modniejszym nowojorskim Brooklynie.
Nie wszystkim, z którymi stawiała swoje pierwsze kroki przed kamerą, również się poszczęściło. Sevigny, nadal konsekwentnie unikająca wysokobudżetowego kina hollywoodzkiego, związana ostatnimi czasy również z telewizją, radzi sobie znakomicie, ale niekoniecznie można powiedzieć to samo o jej kolegach z planu pamiętnych href="http://film.wp.pl/dzieciaki-6027639998596225c">„Dzieciaków”, w których debiutowała cała ich paczka.
Niewinne aniołki na haju
„Dzieciaki” to kultowy już film Larry'ego Clarke'a (na zdjęciu) z 1995 roku, który swego czasu odsądzano od czci i wiary ze względu na kontrowersyjne spojrzenie na ówczesną amerykańską młodzież. Sam reżyser niewybrednie zbywał podobną krytykę:
– „Dzieciaki” im się nie podobają, bo to nie żadne wydumane gówno. Dzisiaj każdy pieprzony film pokazuje seks tak samo: facet leży na plecach, a na nim wierzga jakaś lala, którą ten trzyma za cycki. Sztuczne, ugrzecznione pierdoły. Po prostu nie chcemy oglądać naszych małych niewinnych aniołków jak uprawiają seks, jarają trawkę i piją piwo – oburzał się rok po premierze swojego filmu w wywiadzie dla magazynu Art Commotion.
O ironio, prawa do filmu wykupiło Miramax, wówczas komórka... koncernu Disneya.
Dzieciaki dorastają
A jednak „Dzieciaki” zarobiły przeszło dwadzieścia milionów dolarów przy budżecie ponad dziesięciokrotnie mniejszym, pomimo rozstrzelenia opinii krytyki i publiczności.
Zarzucono filmowi Clarke'a mizoginię i nieobiektywność, a chwalono paradokumentalną formę, która dobitniej zwracała uwagę na poruszone kwestie, choćby seksualności nieletnich.
Role główne, prócz Sevigny, zagrali sami debiutanci, ale, oczywiście prócz niej samej, tylko Rosario Dawson (na górnym zdjęciu na pierwsza po lewej), grającą rozrywkową Ruby, udało się zrobić prawdziwą karierę. Reszcie nie poszło zbyt dobrze.
Wszyscy moi przyjaciele nie żyją
Tragicznie zakończyły się historie Harolda Huntera (g) i Justina Pierce'a (d), którzy grali, odpowiednio, Harolda i Caspera.
Pierwszy z nich, skater, który po „Dzieciakach” wystąpił jeszcze w paru mniej znanych filmach, został w 2006 roku znaleziony martwy w swoim mieszkaniu w Nowym Jorku. Przyczyną śmierci był atak serca po zażyciu kokainy.
Z kolei Pierce nie dożył nawet trzydziestki. Powiesił się w pokoju hotelowym niedługo po dwudziestych piątych urodzinach. Parę lat wcześniej zdążył pojawić się w „Następnym piątku”.
Nieszczęścia jeżdżą autami
Z kolei Leo Fitzpatrick, filmowy Telly, który za cel swoich seksualnych eskapad obierał sobie trzynastoletnie dziewice, grywa do dziś – pojawił się choćby w „Synach anarchii”, a także, u boku Bryana Cranstona, w filmie „Chłód nadchodzi nocą”.
Larry Clarke przyuważył go w nowojorskim skateparku i zwerbował do „Dzieciaków”, na co ten ochoczo przystał. Nierzadko musiał słuchać potem na ulicy wyzwisk pod swoim adresem, rzucanych przez ludzi, którzy film wzięli za dokument.
Fitzpatrick nie miał szczęścia do dużych ról. Robert Redford chciał zaangażować go do swojego „Ostatniego bastionu”, ale przed rozpoczęciem zdjęć młody aktor został potrącony przez pijanego kierowcę. Obrażenia i rehabilitacja uniemożliwiły mu udział w filmie.
Punk 'n' roll
Dla reżysera Larry'ego Clarke'a oskarżenia o szerzenie pornografii dziecięcej, obsceniczność i artystyczną eksploatację młodej obsady to chleb powszedni.
Zainteresowany tematami seksualności młodzieży, dysfunkcjonalnością komórki rodzinnej, realiami miejskiego życia oraz subkulturami skater i punk kręcił (i kręci nadal) filmy niewygodne, którymi zaskarbił sobie jednak szacunek ludzi kina takich jak Gus Van Sant czy Martin Scorsese.
Jego „Ken Park” z 2002 roku został zakazany w Australii i borykał się z problemami dystrybucyjnymi w Stanach Zjednoczonych ze względu na graficzne sceny seksu. Także brytyjska premiera kinowa została odwołana po tym, jak Clarke pobił szefa tamtejszej firmy dystrybucyjnej, za co trafił do aresztu.
Harmoniczny chaos
Scenariusz „Dzieciaków” napisał Harmony Korine, dzisiaj bożyszcze amerykańskiego kina indie, autor ubiegłorocznego „Spring Breakers”, w którym rozebrał byłe gwiazdki Disneya.
Korine to nonkonformista, który nie godzi się na zuniformizowaną wizję kinematografii proponowaną przez Hollywood. Jego filmy często eksperymentują z formą, aktorów zachęca do improwizacji, porusza tematy przemilczane przez kino głównego nurtu, nierzadko rezygnując z pogrzebowej powagi na rzecz absurdu i czarnego humoru.
Roger Ebert, prominentny krytyk amerykański, nazwał Korine'a jednym z „nieposkromionych”, stawiając go obok Godarda, Cassavetesa czy Herzoga.
Młodość się nie starzeje
- Ludzie nadal myślą o mnie, jakbym była dzieciakiem. A jestem, no cóż, kobietą - mówiła Sevigny (na zdjęciu) po swoich trzydziestych siódmych urodzinach w rozmowie z BlackBook.
Nie da się zaprzeczyć. Po „Dzieciakach” jeszcze nieraz podniosła ciśnienie obrońcom moralności, choćby „Brązowym królikiem” (nazwanym przez Eberta „najgorszym filmem, jaki kiedykolwiek pokazano na festiwalu w Cannes”), gdzie bez oporów zgodziła się na fellatio przed kamerą, czy „Nie czas na łzy” (za rolę w tym filmie otrzymała nominację Oscara i Złotego Globu), uprawiając seks, tym razem jednak symulowany, z Hilary Swank.
Ale nazwisko Sevigny nie kojarzy się jedynie z obyczajowymi skandalami, bo grała dla najlepszych, choćby u Triera w „Dogville”, Finchera w „Zodiaku” czy serialach „American Horror Story” i „Trzy na jednego”. O ciągłym wyznaczaniu modowych trendów już nawet nie wspominając. Trudno się spodziewać, że teraz zwolni tempo, wszak, jak to mówią, życie zaczyna się po czterdziestce.
Bartosz Czartoryski