Krzysztof Komeda: Marek nigdy sobie tego nie wybaczył
23.04.2014 | aktual.: 22.03.2017 11:56
Wielu widzów jest zdania, że film swój sukces w dużej mierze zawdzięcza fenomenalnej muzyce Krzysztofa Komedy, wybitnego kompozytora, który zmarł w wyniku tragicznego wypadku 23 kwietnia 1969 roku.
Już 11 maja amerykańska telewizja NBC zaprezentuje widzom pierwszy z czterech zaplanowanych odcinków nowego serialu w reżyserii Agnieszki Holland, „Dziecko Rosemary”. Serial, tak jak i film Romana Polańskiego z 1968 roku, oparto na powieści popularnego pisarza Iry Levina pod tym samym tytułem, choć tym razem akcję osadzono w Paryżu, a historię, jak twierdzą producenci, uwspółcześniono.
Czy dzieło Holland dorówna wcześniejszej adaptacji? Bez wątpienia nie jest to łatwe zadanie; film Polańskiego wzbudził niemałą sensację, a z Mii Farrow wcielającej się w Rosemary Woodhouse uczynił prawdziwą gwiazdę.
Wielu widzów jest jednak zdania, że film swój sukces w dużej mierze zawdzięcza fenomenalnej muzyce Krzysztofa Komedy, wybitnego kompozytora, który zmarł w wyniku tragicznego wypadku 23 kwietnia 1969 roku.
''Kariera Polańskiego była związana z Komedą''
Choć dorobek Krzysztofa Komedy jest imponujący, dziś pamięta się przede wszystkim jego „Kołysankę” z filmu „Dziecko Rosemary”.
Polański długo się nie wahał przy wyborze kompozytora.
- Roman Polański wybrał Krzysztofa Komedę bardzo świadomie – mówił w radiowej Trójce dziennikarz Michał Margański. - Reżyser współpracował z nim już w przeszłości. Można powiedzieć, że kariera Polańskiego była związana z Komedą. […] Komeda spędzał całe dnie w studiu muzycznym Paramount Pictures.
Utalentowany dzieciak
Urodził się 27 kwietnia 1931 roku w Poznaniu jako Krzysztof Trzciński.
Zainteresowanie muzyką przejawiał już jako kilkuletnie dziecko – zapisano go więc na lekcje gry na fortepianie, lecz, jak się wydawało, ambitne plany chłopca pokrzyżowała wojna.
Do grania wrócił dopiero po kilkuletniej przerwie. Uznał jednak, że na karierę muzyka jest już zdecydowanie za późno, i uległ namowom bliskich,* decydując się na studia medyczne.*
Laryngolog od jazzu
Ale szybko stało się jasne, że Trzciński nie zostanie statecznym lekarzem laryngologiem. Chłopak został wciągnięty przez świat muzyczny, zakosztował wolności, sam znowu zaczął grać,* zafascynował się jazzem.*
To wtedy przyjął pseudonim „Komeda”, by nie rozpoznali go współpracownicy. Wkrótce też rzucił studia.
Poznawał kolejnych utalentowanych muzyków, angażował się w coraz ambitniejsze projekty, a pod koniec lat 50. zaczął komponować muzykę filmową – wówczas poznał Romana Polańskiego i stworzył ścieżkę dźwiękową do jego „Dwóch ludzi z szafą”.
''Może być tylko muzykiem''
- Wiem, że bawił się w wojnę i kiedyś kredą napisał z błędem „komęda”. Śmiali się, więc powiedział, że jeszcze będzie kiedyś „komędą”, choć wtedy z wojskiem mu się to kojarzyło. No i potem wziął sobie to za pseudonim – opowiadała w wywiadzie dla Gazety Wyborczej jego żona, Zofia Komeda-Trzcińska. To ponoć właśnie ona przekonała męża, by całkowicie poświęcił się muzyce.
- Wybrał laryngologię, bo chciał się dokształcić w fonetyce. Myślał, że na całe życie zostanie lekarzem, a jazz tylko z doskoku będzie uprawiał. Dopiero ja mu powiedziałam, że może być tylko muzykiem – mówiła.
Niewykorzystana szansa
Pod koniec 1967 roku, za namową Polańskiego, Komeda zdecydował się na wyjazd do Stanów Zjednoczonych.
Tam zaczął pracę nad muzyką do „Dziecka Rosemary”. „Kołysanka” stała się takim hitem,że przed 37-letnim kompozytorem otworzyły się wreszcie drzwi do prawdziwej kariery, zewsząd zaczęły napływać kolejne propozycje.
Ale Komeda nigdy z nich nie skorzystał. W grudniu 1968 roku wracał do domu po suto zakrapianej imprezie w towarzystwie pisarza Marka Hłaski. Hłasko szturchnął przyjaciela tak niefortunnie, że ten spadł ze skarpy i uderzył się w głowę.
Tragiczny upadek
Przerażony Hłasko (na zdjęciu) natychmiast wezwał pomoc. Komedę zabrano do szpitala... i wypuszczono, gdy prześwietlenie niczego nie wykazało.
Po jakimś czasie kompozytor zaczął jednak narzekać na coraz gorsze samopoczucie i wreszcie ponownie wylądował w szpitalu. Jego stan był krytyczny.
Żona zadecydowała o przewiezieniu Komedy do Polski – i tam w jednym z warszawskich szpitali, 23 kwietnia 1969 roku, muzyk zmarł.
''Marek przyczynił się do śmierci Krzysia''
Jak twierdzą lekarze, przyczyną zgonu Komedy był krwiak mózgu. Nie wiadomo, czy faktycznie odpowiedzialność za to zdarzenie ponosi Hłasko. Pisarz jednak czuł się winny i uparcie powtarzał:
- Jeśli Krzysio umrze, to i ja pójdę.
Po śmierci przyjaciela Hłasko zaczął pić jeszcze więcej i wyjechał do Niemiec. Tam zmarł niecałe dwa miesiące później, 14 czerwca.Jak twierdzą niektórzy, dręczony poczuciem winy popełnił samobójstwo.
- Marek przyczynił się do śmierci Krzysia, a potem sam sobie życie odebrał, jestem o tym przekonana – mówiła w wywiadzie dla Gazety Wyborczej żona Komedy. (sm/gk)