RecenzjeLato miłości

Lato miłości

-Chodź zobaczyć ze mną świat. - Świat to złe miejsce.

"Zakazane owoce" to film, którego fragmenty mieliśmy okazję oglądać na przestrzeni ostatnich lat i miesięcy. Jest tu trochę z "Fucking Amal", "Jabłek Adama" czy nawet zeszłotygodniowego "Burrowing". Dome Karukoski łączy ich odległe koncepty i przeflancowuje do swojego ogródka, dzięki czemu dość swobodnie splata ze sobą motyw młodzieńczej fascynacji życiem i rozkwitającą seksualnością, dyskusji z religią ortodoksów, a w końcu Skandynawii - raz wtóry takiej, jakiej nie chcemy widzieć - sterylnej na powierzchni, zarobaczonej pod nią.

Karukoski to kolejny społecznik z północy, który tropi lokalną hipokryzję na użytek daleko idącego uświadamiania mas. Za cel obiera sobie wspólnotę Laestadian, religijnych konserwatystów kultywujących odrodzeniowy nurt luteranizmu. To jeden z bardziej kontrowersyjnych odłamów religijnych, którego doktryna neguje wszelkie cielesne pokusy, od seksu przedmałżeńskiego, po spożywanie alkoholu.

Problem w tym, że powyższej skrajności reżyser przeciwstawia swoją własną. Bohaterkami "Zakazanych owoców" czyni dwie młode dziewczyny: Raakel i Marię, kwitnące, spragnione doznań, wciąż otwarte na świat. Gdy Maria niespodziewanie opuszcza rodzinną miejscowość na rzecz Helsinek, wspólnota postanawia wysłać Raakel jej tropem. Dziewczyna ma zadbać, by przyjaciółka nie uległa niebezpiecznym pokusom wielkiego świata. Założenie jest więc cokolwiek tendencyjne: oto młodość kontra niegodziwa religia. Racja jest jedna, sympatia widza wyraźnie ukierunkowana.

Szkoda wpisanej w film pretensji, bo historia Raakel i Marii sprawdza się przede wszystkim jako ulotna wakacyjna miłostka. Pragnienia kwitną tu jak pąki na drzewach, zarażając siłą młodzieńczej ciekawości świata. Dzięki spokojnym kadrom, uwodzicielskiej ścieżce dźwiękowej i - przede wszystkim - urokliwym odtwórczyniom głównych ról (najciekawszy duet tego typu od czasu "Fucking Amal"), jest to film idealnie skrojony na tę porę roku. Zaczynamy od prostego konfliktu. "Chcę odczuwać rzeczy. Znać. Widzieć. Chodź zobaczyć ze mną świat" - mówi Maria. Zanim sceptyczna Raakel odpowie jej, że "świat to złe miejsce", zechcemy w tej podróży zająć jej fotel.

Nie bez powodu. Karukoski dowodzi, że nie ma doznań wspanialszych od tych pierwszych - dziewiczych i spontanicznych, dla wielu z nas już niedostępnych. Dla Raakel i Marii, od dziecka wychowywanych w zamknięciu, zakazanym owocem staje się więc cały świat. Drażni intensywnością, pobudza barwami i oszałamia skomplikowaniem. Konftontacja dziewczęcych potrzeb z wyobrażeniem o świecie jest tu zresztą dalece bardziej delikatna niż w kreślone grubą krechą religijne alegorie, które z czasem stają się coraz bardziej kłopotliwym pretekstem do bliżej niesprecyzowanej kontestacji. Czemu sprzeciwia się reżyser? Religii? Samej idei ograniczenia? Z każdą minutą przestaje to mieć znaczenie. Świat czeka, więc po co oglądać się za siebie?

recenzjaseksualnośćskandynawia
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)