Małe-wielkie role w arcydziele kina. Film, który poruszy każdego
.
Największą uwagę przyciągał oczywiście grający McMurphy'ego Jack Nicholson (chociaż reżyser na poważnie rozważał kandydatury Marlona Brando i Gene'a Hackmana) oraz wcielająca się w siostrę Ratched Louise Fletcher (wcześniej angaż zaproponowano m.in. znanej ze "Lśnienia" Shelley Duvall oraz Audrey Hepburn)
.
Jednak i drugoplanowi aktorzy dawali z siebie wszystko. Dwóch z nich właśnie dzięki produkcji Formana rozpoczęło kariery filmowe.
Trudne dzieciństwo
Dla Michaela Berrymana rola Ellisa była filmowym debiutem. Wcześniej nawet nie podejrzewał, że ze swoim wyglądem ma jakiekolwiek szanse w Hollywood. Kiedy się urodził, stwierdzono u niego 26 wad wrodzonych i niesamowicie rzadką przypadłość na tle genetycznym - hipohydrotyczną dysplazję ektodermalną. Lekarze nie dawali mu najmniejszych szans.
Dziecięce lata wspominał jako prawdziwą gehennę. Rówieśnicy nie dawali mu spokoju, czuł się zaszczuty i prześladowany. Nie dał się jednak sprowokować - później przyznawał, że te przeżycia bardzo go zahartowały.
Ikona współczesnego kina grozy
Zanim stał się ikoną filmowego horroru, Berryman pracował w kwiaciarni. Był przekonany, że w filmie nigdy kariery ze względu na swoją urodę nie zrobi. Tymczasem propozycję roli u Formana otrzymał właśnie ze względu na swój wygląd. I niedługo potem stał się gwiazdą.
Ogromną popularność przyniosła mu rola w horrorze "Wzgórza mają oczy" Wesa Cravena. Później praktycznie nie znikał z ekranu, choć obsadzano go głównie w rolach szaleńców, demonów, mutantów i morderców. Ale Berryman nie narzekał. Do tej pory zagrał w prawie 100 filmach. Na swoją premierę czeka kilka produkcji z jego udziałem, m.in. "Shed of the Dead", "Hell's Kitty", "Death House","Violent Starr" oraz serial "86 Zombies".
"Duży i brzydki Indianin"
Ta debiutancka rola Wodza Bromdena zapewniła mu nieśmiertelność i popularność. Dzięki temu Will Sampson mógł realizować swoją życiową misję - chciał walczyć z uprzedzeniami rasowymi i poprawić sytuację północnoamerykańskich Indian. Sam pochodził z plemienia Krików Muscogee, a z powodu kiepskiej sytuacji finansowej, pracę musiał podjąć już jako nastolatek.
Później też stale szukał kolejnych dodatkowych zajęć, by utrzymać dzieci i swoje partnerki. Do filmu trafił w zasadzie przez przypadek, namówiony przez kolegę, który powiedział mu, że ekipa poszukuje "dużego i brzydkiego Indianina". Sampson, doświadczony przez życie, były członek marines, do roli nadawał się doskonale.
Walka z Hollywood
"Lot nad kukułczym gniazdem" przyniósł mu ogromną sławę i wkrótce posypały się kolejne filmowe propozycje. Sampson chętnie pojawiał się przed kamerami, ale równocześnie walczył o swoje przekonania. Założył "American Indian Registry for the Performing Arts", organizację skupiającą indiańskich aktorów i pracowników technicznych. Walczył o prawa Indian, chciał, aby w filmach dbano o realizm i porzucono krzywdzące stereotypy.
- Hollywoodzcy scenarzyści i reżyserzy wciąż traktują Indian jak bydło. Jakoś ciągle nie potrafią oddać prawdy o Indianach - irytował się podczas jednego z telewizyjnych wywiadów.
Należał również do zarządu Instytutu Filmowego Indian Amerykańskich. Zmarł w szpitalu, 3 czerwca 1987 r., na niewydolność nerek po transplantacji serca i wątroby.