.
19 października 1975 r. do kin wszedł film uważany dziś za arcydzieło. Nie bez przyczyny. "Lot nad kukułczym gniazdem" Miloša Formana, oparty na powieści Kena Keseya pod tym samym tytułem, nagrodzono aż pięcioma Oscarami,
Największą uwagę przyciągał oczywiście grający McMurphy'ego Jack Nicholson (chociaż reżyser na poważnie rozważał kandydatury Marlona Brando i Gene'a Hackmana) oraz wcielająca się w siostrę Ratched Louise Fletcher (wcześniej angaż zaproponowano m.in. znanej ze "Lśnienia" Shelley Duvall oraz Audrey Hepburn)
.
Jednak i drugoplanowi aktorzy dawali z siebie wszystko. Dwóch z nich właśnie dzięki produkcji Formana rozpoczęło kariery filmowe.
Trudne dzieciństwo
Dla Michaela Berrymana rola Ellisa była filmowym debiutem. Wcześniej nawet nie podejrzewał, że ze swoim wyglądem ma jakiekolwiek szanse w Hollywood. Kiedy się urodził, stwierdzono u niego 26 wad wrodzonych i niesamowicie rzadką przypadłość na tle genetycznym - hipohydrotyczną dysplazję ektodermalną. Lekarze nie dawali mu najmniejszych szans.
Dziecięce lata wspominał jako prawdziwą gehennę. Rówieśnicy nie dawali mu spokoju, czuł się zaszczuty i prześladowany. Nie dał się jednak sprowokować - później przyznawał, że te przeżycia bardzo go zahartowały.
Ikona współczesnego kina grozy
Zanim stał się ikoną filmowego horroru, Berryman pracował w kwiaciarni. Był przekonany, że w filmie nigdy kariery ze względu na swoją urodę nie zrobi. Tymczasem propozycję roli u Formana otrzymał właśnie ze względu na swój wygląd. I niedługo potem stał się gwiazdą.
Ogromną popularność przyniosła mu rola w horrorze "Wzgórza mają oczy" Wesa Cravena. Później praktycznie nie znikał z ekranu, choć obsadzano go głównie w rolach szaleńców, demonów, mutantów i morderców. Ale Berryman nie narzekał. Do tej pory zagrał w prawie 100 filmach. Na swoją premierę czeka kilka produkcji z jego udziałem, m.in. "Shed of the Dead", "Hell's Kitty", "Death House","Violent Starr" oraz serial "86 Zombies".
"Duży i brzydki Indianin"
Ta debiutancka rola Wodza Bromdena zapewniła mu nieśmiertelność i popularność. Dzięki temu Will Sampson mógł realizować swoją życiową misję - chciał walczyć z uprzedzeniami rasowymi i poprawić sytuację północnoamerykańskich Indian. Sam pochodził z plemienia Krików Muscogee, a z powodu kiepskiej sytuacji finansowej, pracę musiał podjąć już jako nastolatek.
Później też stale szukał kolejnych dodatkowych zajęć, by utrzymać dzieci i swoje partnerki. Do filmu trafił w zasadzie przez przypadek, namówiony przez kolegę, który powiedział mu, że ekipa poszukuje "dużego i brzydkiego Indianina". Sampson, doświadczony przez życie, były członek marines, do roli nadawał się doskonale.
Walka z Hollywood
"Lot nad kukułczym gniazdem" przyniósł mu ogromną sławę i wkrótce posypały się kolejne filmowe propozycje. Sampson chętnie pojawiał się przed kamerami, ale równocześnie walczył o swoje przekonania. Założył "American Indian Registry for the Performing Arts", organizację skupiającą indiańskich aktorów i pracowników technicznych. Walczył o prawa Indian, chciał, aby w filmach dbano o realizm i porzucono krzywdzące stereotypy.
- Hollywoodzcy scenarzyści i reżyserzy wciąż traktują Indian jak bydło. Jakoś ciągle nie potrafią oddać prawdy o Indianach - irytował się podczas jednego z telewizyjnych wywiadów.
Należał również do zarządu Instytutu Filmowego Indian Amerykańskich. Zmarł w szpitalu, 3 czerwca 1987 r., na niewydolność nerek po transplantacji serca i wątroby.