Mariel Hemingway: przełamała klątwa słynnego rodu
01.05.2016 | aktual.: 24.01.2017 13:07
Samobójstwa, problemy ze zdrowiem, choroby psychiczne – podobno nad rodem Hemingwayów, potomków sławnego amerykańskiego pisarza, wisi prawdziwa klątwa. Mariel Hemingway, wnuczka Ernesta, jako pierwsza spróbowała stawić jej czoła. A nie miała łatwo.
Samobójstwa, problemy ze zdrowiem, choroby psychiczne – podobno nad rodem Hemingwayów, potomków sławnego amerykańskiego pisarza, wisi prawdziwa klątwa.
Mariel Hemingway, wnuczka Ernesta, jako pierwsza spróbowała stawić jej czoła. A nie miała łatwo. Jej rodzice nadużywali alkoholu, znęcali się nad córkami i mieli poważny problem z opanowywaniem gniewu. Jedna siostra zmagała się z zaburzeniami psychicznymi, druga z nałogiem, który doprowadził ją wreszcie do samobójstwa.
Mariel jednak była zdeterminowana, aby wyłamać się ze schematu. Dziś jest odnoszącą sukcesy aktorką – choć jak przyznaje, początki w branży nie należały do najłatwiejszych.
Rodzina dysfunkcyjna
Jack, syn Ernesta Hemingwaya, miał trzy córki – Joan, Margaux i Mariel. Dziewczynki dorastały w mało korzystnych warunkach. Ich rodzice nie byli ze sobą szczęśliwi, nieustannie się kłócili i często sięgali po alkohol. Podobnie jak słynny pisarz, jego syn cierpiał na chorobę dwubiegunową.
- Nauczyłam się robić podstawowe koktajle, kiedy miałam sześć lat – wyznawała po latach Mariel.
W dodatku Jack, po pijaku, molestował seksualnie swoje dwie najstarsze córki. Sytuacja stale się pogarszała, zwłaszcza gdy Joan zaczęła wykazywać pierwsze oznaki choroby psychicznej.
Nic dziwnego, że zarówno Margaux, jak i Mariel marzyły o tym, by wyrwać się z domu.
Dobre złego początki
Margaux nie czuła się przez rodziców kochana – stale wypominano jej, że jest niezbyt bystra, tym bardziej że z powodu dysgrafii dziewczyna miała poważne problemy w szkole.
Kiedy więc osiągnęła pełnoletniość, postanowiła udowodnić bliskim, że nie mieli co do niej racji. Spakowała walizkę, opuściła rodzinną farmę i wyjechała do Nowego Jorku, by zostać modelką.
I chociaż nie posiadała żadnych znajomości, start miała znacznie ułatwiony – wszystko dzięki znanemu nazwisku.
Początki wyglądały nader obiecująco – Margaux błyskawicznie zdobyła sławę,* a jej zdjęcie trafiło na okładkę magazynu "Time".* Ale ta dobra passa nie trwała długo.
Samobójcza śmierć
Margaux chciała żyć pełnią życia i szybko wpadła w wir imprez.
Balowała po nocach, nie odmawiała żadnych używek, mało sypiała i dużo pracowała. Próbowała też przebić się w Hollywood, ale bez większych sukcesów.
Do tego doszły problemy prywatne – rozpadło się jej małżeństwo i zrozpaczona Margaux pocieszenia szukała w alkoholu. Zaczęła cierpieć na depresję, zmagała się też z zaburzeniami odżywiania i, podobnie jak jej ojciec i dziadek, chorobą efektywną dwubiegunową.
Nic dziwnego, że jej kariera dobiegła końca. Wreszcie Margaux się poddała. Miała 41 lat, kiedy popełniła samobójstwo - na dzień przed 35. rocznicą śmierci Ernesta Hemingwaya.
Platoniczna relacja
Mariel opisywała siebie jako nieśmiałą, sfrustrowaną dziewczynę, dla której przez pierwsze lata życia znane nazwisko było prawdziwym problemem – w szkole zazwyczaj trzymała się na uboczu.
Ona również, podobnie jak jej starsza siostra, marzyła o karierze filmowej. Na ekranie zadebiutowała w 1976 roku, w „Dziewczynie z reklamy”. Trzy lata później do swojego „Manhattanu” zaprosił ją sam Woody Allen – za tę rolę otrzymała nominację do Oscara. I choć z udziału w filmie bardzo się cieszyła, przyznawała, że między nią a reżyserem doszło do mało przyjemnej sytuacji.
- Nasza relacja była czysto platoniczna, ale zauważyłam, że Allen się we mnie podkochiwał – wspominała i dodawała, że reżyser zaprosił ją później w podróż do Europy. Odmówiła.
Przełamać klątwę
To Mariel jako pierwsza głośno powiedziała, że zamierza złamać ciążącą nad Hemingwayami klątwę.
W głośnym dokumencie "Running From Crazy" wyznawała, że w jej rodzinie aż siedem osób popełniło samobójstwo, wiele innych zmagało się zaś z problemami psychicznymi.
Ona sama chorowała na depresję i była bliska odebrania sobie życia. Znalazła w sobie jednak siłę, aby wyjść z tego zaklętego kręgu.
Jest nie tylko aktorką – pisze książki, w których opisuje holistyczne podejście do świata, działa też w różnych organizacjach wspierających osoby z problemami psychicznymi i ich bliskich.
- Całe życie uciekam przed szaleństwem – dodawała.
Wyszły na prostą
Dlaczego Mariel zdecydowała się głośno opowiedzieć o mrocznej historii swojej rodziny?
Jak sama twierdzi, chce udowodnić bliskim – a zwłaszcza swoim córkom – że przy odrobinie dobrych chęci tę „klątwę” można przełamać. I osiągnęła swój cel.
Jej córka Dree walczy teraz o swoją pozycję w show-biznesie i idzie jej całkiem nieźle. Bierze udział w kampaniach reklamowych i pokazach sławnych projektantów, jej zdjęcia pojawiają się na okładkach poczytnych magazynów.
Przychylność krytyki zaskarbiła sobie zaś rolą w filmie „Gwiazdeczka”. Niedawno można ją było oglądać w „Live Cargo”.(sm/gb)