Dostał wiadomość od kelnera. Nie wiedział, jak to zmieni jego życie
Mało który z aktorów może poszczycić się równie złożonym dorobkiem filmowym obejmującym ponad 200 produkcji i współprace z największymi artystami ekranu. Od ponad sześciu dekad Udo Kier pozostaje z dala od hollywoodzkich superprodukcji, a mimo to cieszy się globalnym uznaniem.
Udo Kier stał się twarzą kina niezależnego i jednym z ulubieńców Larsa von Triera, Daria Argenta, a także duetu Andy’ego Warhola i Paula Morrisseya. Wcielał się w role kontrowersyjne, w tym Adolfa Hitlera. Był również Frankensteinem, Drakulą, Kubą Rozpruwaczem czy doktorem Jekyllem, a o jego ekranowych scenach śmierci mawiano, że nikt nie umierał w równie dramatycznym stylu (patrz: serial "Królestwo").
Na te seriale czekamy!
Począwszy od debiutu, Kier jest konsekwentnie oddany niezależnej scenie, co w połączeniu z jego popularnością tworzy niemal fenomen. Tak, jak jego zdolność łączenia produkcji klasy B z artystycznymi dziełami kina autorskiego. Jego skromność i unikanie gwiazdorskiego blichtru przyniosły natomiast aktorowi sympatię widzów.
Przypadek czy przeznaczenie?
Niemiecki aktor urodził się pod koniec II wojny światowej 14 października 1944 roku jako syn krawcowej. Niewiele brakowało, a zginąłby tuż po porodzie – szpital, w którym przebywał noworodek, został bowiem zbombardowany. Sam później powtarzał, że o jego losie zadecydował przypadek, towarzyszący mu przez kolejne etapy życia i zbiegi okoliczności. Dzięki nim poznawał słynnych twórców w najbardziej niespodziewanych okolicznościach.
We wczesnych latach Udo Kier snuł odmienne plany dotyczące ścieżki kariery. Kształcił się na handlowca, dorabiał w biurze i barze, jako model oraz przy taśmie produkcyjnej Forda. Jednym z jego cichych marzeń miało być zatrudnienie w firmie farmaceutycznej Bayer. Ostatecznie zwyciężyła jego ciekawość świata. Chłopak wyjechał do Londynu, aby podszkolić język angielski i zdobyć nowe doświadczenie. Uczestniczył m.in. w kursach aktorskich.
Tam doszło do jednego z wielu wspominanych zrządzeń losu w jego życiu. Podczas wypadu do londyńskiego klubu, Kier otrzymał wiadomość od kelnera, że jeden z klientów zaprasza go na szampana. Chłopak w buńczuczny sposób odpowiedział, aby mężczyzna sam do niego podszedł… Nie był świadomy, że był nim Luchino Visconti, mistrz włoskiego neorealizmu.
Kamera, akcja!
W równie przypadkowych okolicznościach Udo Kier poznał twórcę kina awangardowego i współpracownika Andy’ego Warhola Paula Morrisseya. Mężczyźni podróżowali tym samym samolotem. W trakcie lotu i wymiany uprzejmości ze względu na sąsiadujące ze sobą miejsca nie zdawali sobie sprawy, kim są. Udo miał wówczas za sobą epizodyczny debiut w brytyjskiej komedii krótkometrażowej "Droga do Saint-Tropez" (1966).
Tuż przed lądowaniem mężczyźni wymienili się zawodowymi doświadczeniami. Kier miał akurat przy sobie fotografie reklamowe, które zamierzał przedstawić kilku producentom. Zainteresowany Morrissey dał mu wkrótce angaże, które zmieniły wszystko. W latach 70. Udo zagrał w czołowych tytułach spółki Andy’ego Warhola i Paula Morrisseya pod znakiem dreszczyku i reinterpretacji klasyki grozy: "Ciało dla Frankensteina" (1973) oraz "Krew dla Drakuli" (1974). Na planie drugiego z tytułów towarzyszyli mu wspominany Luchino Visconti i Roman Polański w drobnej roli człowieka w tawernie.
Horrory zajmują szczególne miejsce w emploi Udo Kiera. W rozmowie z Piotrem Czerkawskim aktor opowiadał: "Zawsze szczególnie lubiłem wcielać się w wampiry. Niby nie istnieją w rzeczywistości, ale – ze względu na niepohamowaną chęć zaspokajania swoich pragnień – w pewnym sensie przypominają każdego z nas".
Inną postacią ze świata filmu, która przyczyniła się do odkrycia Kiera, był reżyser Reiner Werner Fassbinder. Panowie poznali się przed laty, gdy wciąż pod nieznanymi szerzej nazwiskami zasilali szeregi gejowskiego środowiska we Frankfurcie z początku szóstej dekady XX wieku. W kolejnych latach Fassbinder zaangażował Kiera do kilku projektów m.in. serialu "Berlin Alexanderplatz" (1980) na podstawie prozy Alfreda Döblina czy dramatu wojennego "Lili Marleen" (1981).
Warto podkreślić, że homoseksualizm aktora ma o wiele większe znaczenie na scenie LGBTQ+ ze względu na wspierający i tolerancyjny wydźwięk wielu owoców jego pracy przed kamerą. Przykładowo, w dramacie "Dom chłopców" (2009) Udo Kier wcielił się w drag queen imieniem Madame i właściciela gejowskiego klubu, który pomaga głównym bohaterom.
Udo Kier i Lars von Trier
Kier współpracował z wybitnymi reżyserami, często pozostającymi na kontrastujących peryferiach X muzy. Poza przytoczonymi już nazwiskami nie można zapomnieć o współpracy niemieckiego aktora z Dario Argento przy okazji horroru w technikolorze "Suspiria" (1977), Walerianem Borowczykiem w "Krwi doktora Jekylla" (1981) czy Gusem Van Santem w psychologicznym dziele kina niezależnego "Moje własne Idaho" (1991). Udo Kier zapisał się ponadto wieloma projektami telewizyjnymi. Widzowie pamiętają go m.in. z serii "Mistrzowie Horroru" i odcinka w reżyserii Johna Carpentera "Papierosowe oparzenia".
Największym echem odbiła się jednak współpraca artysty z Larsem von Trierem, wybiegająca daleko poza wspólne plany filmowe. Udo Kier wystąpił w znakomitej większości obrazów duńskiego prowokatora i mistrza autorskiego stylu. Prywatnie łączy ich przyjaźń, której wyrazem pozostaje choćby wybór aktora na ojca chrzestnego córki Triera.
"Riget"
Jednym z najbardziej epokowych efektów współpracy Kiera z von Trierem pozostaje serial "Królestwo". Historia rozegrana w murach kopenhaskiego szpitala postawionego na dawnych mokradłach nie przypominała w niczym typowych produkcji o tematyce medycznej, wykraczając swym unikalnym stylem poza ramy telewizji. Z odcinka na odcinek twórcy nie tylko demaskowali paradoksy służby zdrowia i, niekiedy, irracjonalne konflikty pracowników, ale przede wszystkim tworzyli niezwykły, odrealniony klimat porównywany z "Twin Peaks" Davida Lyncha.
Pierwsze dwa sezony zadebiutowały na ekranach w latach 90., na trzecią odsłonę "Królestwo: Exodus" Lars von Trier kazał nam natomiast czekać aż 25 lat. Mimo to od pierwszych chwil "Królestwo" roztaczało niepokojącą atmosferę oniryzmu, kryjąc w swoich murach mroczne tajemnice, które nie pozwalały zapomnieć współczesnym o przeszłości. Metafizyczne aspiracje i ukazanie w krzywym zwierciadle ludzkiej natury szło jednak w parze z czarnym humorem oraz celowym absurdem. Sam von Trier nazywał przewrotnie swoją produkcję… serialem familijnym. Udo Kier wykreował tu demonicznego Aage Krügera i rozrastającego się Braciszka, który wyznacza jeden z najbardziej surrealistycznych punktów opowieści.
Świętujący 81. urodziny Udo Kier nie przestaje inspirować. Dla wielu miłośników kina pozostaje przede wszystkim jednym z gwardii niezniszczonych systemem gwiazd. Aktor strzeże własnej prywatności, unika blichtru, słynie ze skromności i bezkompromisowego oddania własnej wizji X muzy. A ta obejmuje dla niego produkcje ambitne, stawiające na wolność twórczą niezależnych reżyserów.