Stanisław Mikulski był jednym z największych amantów PRL‑u. Życie prywatne go nie rozpieszczało
01.05.2018 | aktual.: 24.05.2018 10:56
Jako Hans Kloss ze "Stawki większej niż życie" zdobył ogromną popularność, ale rola stała się też jego przekleństwem. Przez lata nie zdołał wyjść z szufladki, filmowcy nie chcieli dać mu żadnej większej roli, dzięki której mógłby pozbyć się ciążącej mu etykietki. Możliwość artystycznego spełnienia znalazł dopiero w teatrze. Musiał stawić też czoła wielu problemom osobistym - rozwód, śmierć drugiej żony, a później ciężka choroba, która wreszcie doprowadziła do jego śmierci.
Wbrew woli rodziców
Na ekranie zadebiutował już w 1950 r. w filmie "Pierwszy start". Ekipa filmowa jeździła po szkołach w poszukiwaniu młodych aktorów i Mikulski od razu wpadł im w oko. Młodemu chłopakowi praca na planie przypadła do gustu i postanowił, że po maturze pójdzie do szkoły teatralnej.
- Rodzice nie byli zachwyceni. Ja jestem chłopak z robotniczej Łodzi, z Bałut. Ojciec - tkacz, matka - gospodyni domowa. Aktorstwo w tym środowisku nie uchodziło za solidny zawód. Rodzice myśleli, że pójdę na politechnikę. Ale w końcu machnęli ręką - wspominał w "Gazecie Wyborczej".
Do szkoły teatralnej ostatecznie jednak nie poszedł. Na planie poznał Władysława Woźnika, dyrektora teatru w Katowicach, który zaproponował mu angaż. Chłopak propozycję przyjął, a na scenie odnalazł się bez problemów. Tyle że po maturze Mikulski dostał wezwanie do wojska. Odbębnił służbę w artylerii przeciwlotniczej, a potem trafił do Zespołu Pieśni i Tańca Warszawskiego Okręgu Wojskowego. Gdy tylko go zwolniono, zdał egzamin eksternistyczny i wrócił na scenę oraz przed kamery.
"Robiłem za maskotkę"
Największą popularność zdobył dzięki serialowi "Stawka większa niż życie", ale później przez lata żałował, że przyjął ten angaż. Od tamtej pory praktycznie nie dostał żadnej większej roli.
- Chodziłem po reżyserach, żebrałem i nic. No, prawie nic. Dali mi zagrać Pana Samochodzika, czyli kolejną pozytywną postać typu Wujek Dobra Rada. Nie o taką rolę mi chodziło - żalił się w "Gazecie Wyborczej".
Popularność z czasem stała się dla niego strasznie męcząca, a fani nie dawali mu spokoju.
- Każdy w tym kraju znał moją twarz. To znaczy wtedy myślałem, że moją, bo okazało się, że tak naprawdę to twarz kapitana Klossa. Wychodziłem na ulicę - zbiegowisko. Jechałem na urlop - zbiegowisko. Doszło do tego, że znajomi, jak chcieli coś załatwić, np. przydział mieszkania albo kupno pralki, to prosili, żebym z nimi poszedł. "Nie musisz nic mówić, wystarczy, że się tam ze mną pokażesz". Robiłem za maskotkę – dodawał. Dopiero w teatrze udało mu się zrealizować swoje artystyczne inspiracje.
Nieudane małżeństwo
O swoim życiu prywatnym Mikulski mówił niechętnie. Swoją pierwszą żonę, 19-letnią Wandę, utalentowaną śpiewaczkę operową, poznał w lubelskim teatrze.
- Była piękną dziewczyną. Nic dziwnego, że zwróciłem na nią uwagę. Temperatura naszej znajomości wzrosła, gdy i ona we mnie coś zobaczyła – pisał w książce "Niechętnie o sobie".
Wkrótce poprosił ją o rękę. Pobrali się, a na świat przyszedł ich syn Piotr. Niestety, ich uczucie nie przetrwało próby czasu. Mikulski, pochłonięty pracą, coraz rzadziej bywał w domu i wkrótce zaczął się oddalać od żony. Rozstali się w 1963 r. Trzy lata później uzyskali rozwód.
Wielka miłość
Drugą żonę, Jadwigę Rutkiewicz, kostiumografkę, poznał na planie "Stawki większej niż życie" - to była miłość od pierwszego wejrzenia. Ślub wzięli w 1970 r. Mikulski twierdził, że ich małżeństwo było bardzo udane. Nie posiadał się ze szczęścia, kiedy jego żona zaszła w ciążę, ale radość była przedwczesna, bo ich synek zmarł kilka godzin po porodzie. Wkrótce Jadwiga zaczęła chorować, a lekarze zdiagnozowali u niej ziarnicę, okazało się, że to ona była przyczyną śmierci ich dziecka. Stan zdrowia żony aktora staje się pogarszał; nie mogła chodzić i ostatnie lata spędzała w łóżku. Mikulski trwał u jej boku aż do 1985 r., kiedy kobieta zmarła.
Do trzech razy sztuka
Mikulski bardzo przeżył śmierć żony. Trzy lata później wyjechał do Moskwy, gdzie poznał Małgorzatę, młodszą od niego o ponad 20 lat. Dzięki niej znów poczuł, że może być szczęśliwy.
- Ona jest dla mnie nagrodą za wszelkie przykrości i nieprzyjemności, które zesłał mi los – twierdził.
Ich radość nie trwała jednak długo. Wkrótce u Mikulskiego zdiagnozowano chorobę nowotworową, z którą aktor walczył przez długie lata. Swój stan zdrowia starał się ukrywać przed światem. Nawet niektórzy jego bliscy nie wiedzieli, jak ciężko jest chory. Zmarł 27 listopada 2014 r.