Tajemnice polskich gwiazd. Wyszły na jaw dopiero po ich śmierci
30.01.2017 | aktual.: 19.04.2019 20:56
Polscy aktorzy mają wiele pilnie strzeżonych sekretów. Niektórzy skrywają rodzinne tajemnice, realizują się w innych dziedzinach sztuki czy udzielają charytatywnie, ale nie chcą chwalić się swoimi dokonaniami.
Zazwyczaj dociekliwi dziennikarze dość szybko potrafią je odkryć. A to dzięki wnikliwemu śledztwu, a to za sprawą szczęśliwego przypadku czy też jakiegoś wyjątkowo gadatliwego znajomego gwiazdy.
Są jednak tajemnice, które - z różnych powodów - światło dzienne ujrzały dopiero po śmierci artystów. Czy rzuciły inne światło na ulubieńców widzów?
Tadeusz Fijewski
Wzruszającą tajemnicę skrywał ekranowy pan Anatol. Tadeusz Fijewski uchodził za człowieka niezwykle wrażliwego, ciepłego i uroczego.
- Był bardzo bezpośredni i ciepły w obyciu. Kochał ludzi, a ludzie jego. Zresztą jego dobroć, ciepło, człowieczeństwo przebijało się przez role, które tworzył - mówiła o nim aktorka Barbara Dobrzyńska, siostrzenica.
Gdy zmarł, okazało się, że w tajemnicy przed wszystkim pomagał finansowo podopiecznym z domu dziecka. Nigdy nikomu się tym nie chwalił. Fijewski nie krył, jak wielką przykrość sprawiał mu fakt, że wraz z żoną nie doczekali się własnego potomstwa.
Gabriela Kownacka
O jej niezwykłym charakterze, urodzie i talencie rozpisywano się już od dawna, ale mało kto wiedział, że Kownacka była żywo zaangażowana w działalność charytatywną.
Po śmierci aktorki jej przyjaciel, Roman Dziewoński, wydał książkę „Gabi”, w której opisywał gwiazdę, jakiej widzowie wcześniej nie znali.
- W pewnej chwili zaczęła bardzo pomagać rodzinom zastępczym, zaangażowała się także w pomoc dzieciom, które pokonały raka, brała udział w kampanii "Szkoła bez przemocy”. I pomagała także finansowo, nie życząc sobie, aby jakiekolwiek informacje o tym docierały do mediów – mówił na antenie Polskiego Radia, dodając, że właśnie po części dlatego napisał swoją książkę.
- Była wspaniałym człowiekiem i chciałabym, aby o tym dowiedzieli się wszyscy.
Jan Himilsbach
W 2013 roku, po śmierci żony aktora Jana Himilsbacha, Barbary, "w wersalce, w szafie, na podłodze" odnaleziono między innymi fragmenty opowiadań, notatki, modlitwy, bajki, wiersze i część powieści, które wyszły spod ręki Himilsbacha.
- To maszynopisy, odręczne zapiski na skrawkach papieru, serwetkach - informował PAP. - To także kompletne i dopracowane formy, gotowe na złożenie ich w wydawnictwie i wydrukowanie. Zostały zebrane w tom i opublikowane po raz pierwszy jako "Monolog i inne zapiski". Stanowią zbiór różnorodny i nieokreślony. Nie charakteryzuje go w żadnym stopniu dominujący temat czy obraz, w tekstach powtarzają się jednak niektóre motywy.
Nina Andrycz
Jedna z największych polskich aktorek nie kryła się ze swoimi licznymi romansami. Ale za to jak oka w głowie strzegła informacji o prawdziwej dacie swoich urodzin. Na nagrobku aktorki widnieje rok 1910. Według oficjalnej wersji Andrycz urodziła się 11 listopada 1912 w Brześciu. Jednak ona sama przez długie lata twierdziła, że przyszła na świat w roku 1915.
Prawda o wieku Andrycz ujrzała światło dzienne dopiero po jej śmierci. Aktorka nalegała, aby na jej nagrobku umieszczono jako datę urodzin 1912 rok. Jednak gdy zmarła, pojawił się świadek, który zapewniał, że miał w rękach dokumenty Andrycz i ma całkowitą pewność, że aktorka urodziła się dwa lata wcześniej.
Jak podaje "Życie na gorąco", to przyjaciółka Andrycz, która zajmowała się sprawami spadkowymi, zadecydowała, że na nagrobku pojawi się właśnie ta data.
Krystyna Feldman
Prawdy o swoim wieku nie chciała wyjawić również Feldman. Aktorka miała dwie metryki, którymi posługiwała się w zależności od potrzeby sytuacji. Nigdy nie wyjawiła, która jest prawdziwa.
- Ten wielki sekret zabrała ze sobą do grobu - mówił w „Na Żywo” jej kolega z teatru, Michał Grudziński.
Po jej śmierci okazało się, że skrywała jeszcze jedną tajemnicę.
Książka Feldman, „Światła, które gasną”, ukazała się na rynku wydawniczym na początku marca 2016 roku.