Tandetna filmowa błyskotka
Przed laty serial HBO „Seks w wielkim mieście” zrewolucjonizował spojrzenie Amerykanów na współczesne kobiety. Zdumione purytańskie społeczeństwo zachwyciło się nową _american woman_ i pogrzebało dotychczasową królową, idealna Panią Domu - Marthę Stewart, razem z jej świątecznymi wypiekami.
W 1998 roku okazało się, że kobiety pragną seksu, myślą o seksie, rozmawiają o nim oraz szukają go tak samo nieustannie jak mężczyźni. Jednak są w tym o wiele bardziej wyzwolone, kreatywne, pewne siebie i - co oczywiście nie jest bez znaczenia - przy kasie. Każda z nas mogła się odnaleźć w typie jednej z głównych bohaterek. One nie tylko dały nam seks, miłość i energię wielkiego miasta, ale także zupełnie nowy charakter kobiecych przyjaźni. Status „przyjaciółki” zyskał moc na równi istotną co nasz rodzic, narzeczony, czy mąż.
31.12.2010 10:16
Jednak 12 lat później rewolucja została zaprzedana za blichtr, przepych i nadmierną teatralność. Do tej pory cztery babki z „Seksu w wielkim mieście” były ikonami mody. Teraz stały się jej ofiarami.
Wierna sympatyczka serialu wciąż zadaje sobie jedno pytanie: Gdzie się podziały moje przyjaciółki?
Od pierwszej długometrażowej produkcji minęły dwa lata. Tym razem osią filmu jest kryzys małżeński Carrie i Biga. Popularnej pisarce doskwiera rutyna, która wdarła się do ich nowobogackiego życia na Manhattanie z widokiem na Central Park. Problemy ma jednak nie tylko piękna pani Preston. Charlotte nie daje sobie rady z dziećmi i wpada w obsesję na punkcie niani, która nie nosi stanika. Miranda, jak zwykle, próbuje połączyć życie osobiste z zawodowym. A nieposkromiona i jak zwykle fantastyczna Samantha przechodzi... menopauzę. Los uśmiecha się jednak do utrapionych bohaterek i wszystkie wyruszają w bajeczną, luksusową i na dodatek darmową, wyprawę do Emiratów Arabskich. Tam w krainie ociekającym pustynnym złotem i nie tylko, dziewczyny będą grzeszyć banalnymi problemami, przerysowanym wyglądem, niewiarygodnymi sytuacjami i co ciekawsze – zdradą.
Zbyt bogaty i błyszczący świat, bijący blaskiem z ekranu, bardziej nas irytuje niż bawi lub pociesza. Żeby wieść życie godne postaci z SWM, trzeba wyjść co najmniej za Donalda Trumpa i to bez intercyzy. Dziewczyny są wciąż urocze i nadal można je polubić, jednak ich obecne problemy i sytuacje w których się znalazły zdecydowanie nie ułatwiają nam identyfikacji. Tym razem producenci filmu ze swoich bohaterek i widowni zrobili pazerne sroki pragnące błyskotek.
Po zakończeniu projekcji okazuje się, że druga próba przeniesienia przygód, lęków i miłosnych perypetii z Nowego Jorku na srebrny ekran jest nie tylko błędem, ale i nokautem dla całej konwencji serialu. Przekaz i rewolucyjny charakter znanej serii został wyprzedany za bezcen. Film popadł w stereotyp od którego serial zawsze skutecznie starał się uciec - „kobiety są głupie i lecą na kasę”. A na dodatek złego, to w najnowszym „Seksie w wielki mieście” jest zdecydowanie za mało seksu i ukochanego Nowego Jorku. No i jak to wszystko miało się udać?