"Zatoka cieni": kiedyś ścigali El Chapo, dziś chcą ocalić planetę. Mrożący krew w żyłach dokument Leonarda DiCaprio
Wzdłuż zachodniego wybrzeża Meksyku rozpościera się Morze Korteza, w którym żyją ostatnie sztuki totoab zwanych "morską kokainą". Władze i aktywiści rozpaczliwie walczą z kartelem, który stoi za przemytem wymierającego gatunku. Sprawę postanowił nagłośnić Leonardo DiCaprio.
Kino przyzwyczaiło nas do obrazu meksykańskich mafiosów handlujących narkotykami, bronią i ludźmi. Ale ich rynek wciąż się powiększa. Przemyt części ciał zwierząt, które są smakołykami kuchni orientalnej, rośnie w siłę. Do tego stopnia, że prowadzi do wyginięcia gatunków.
Najlepszym tego przykładem jest sytuacja totoab. Pęcherz pławny zwierzęcia według Chińczyków ma uzdrawiające moce. Przyrządzają z niego zdrowotne specyfiki i stosują w swojej kuchni, nie bacząc na to, że światowa populacja ryby dramatycznie się kurczy.
Wolszczak o DiCaprio: "Nie byłam w stanie znieść tej męki. Kocham Leo, ale nie za tę rolę"
W procederze przemytu pęcherzy totoab pierwsze skrzypce grają meksykańscy mafiosi. Rząd i tajni agenci, którzy dawniej polowali na legendarnego El Chapo, dziś szukają łowców wymierającego gatunku.
Aby go ocalić, meksykańskie władze podjęły drastyczne środki. Zakazano połowu na całym Morzu Korteza, co skończyło się rebelią rybaków. Policja i wojsko pilnujące terenu z lądu, morza i powietrza jednak nie poradziło sobie z plagą kłusowników.
Film dokumentalny "Zatoka cieni" ogląda się jak rasowy thriller. Nocne pościgi, strzelaniny, korupcja, śledztwo dziennikarskie i groźby śmierci - to wszystko znajdziecie w najnowszej produkcji Leonarda DiCaprio. Tyle że to nie fikcja, a prawdziwe życie.
Na ekranach kin podczas festiwalu Millenium Docs Against Gravity można zobaczyć przejmującą walkę aktywistów oraz naukowców troszczących się o ocalenie totoab. Powołano specjalne zespoły, które non stop patrolowały morze, wyławiając sieci rybackie oraz żywe zwierzęta.
Niestety jedyny okaz, który udało się zatrzymać i skierować do zamkniętego akwenu, zmarł kilka godzin po trafieniu w ręce biologów.
Nigdy wcześniej żaden kraj nie zaangażował się na taką skalę w ratowanie wymierającego gatunku zwierząt. Lata prac służb specjalnych, badaczy i aktywistów okazały się niewystarczające wobec brutalności mafii i ogromnych pieniędzy, które przeznaczono na łapówki, kłusowników i przemytników. Nie oznacza to jednak, że był to bezowocny wysiłek. Być może w przyszłości uda się wykorzystać wypracowane sposoby na walkę o ochronę gatunków innych zwierząt zagrożonych wyginięciem.