''Bitwa pod Wiedniem'': Wpadki realizatorskie w filmie

''Bitwa pod Wiedniem'': Wpadki realizatorskie w filmie
Źródło zdjęć: © Monolith Films
Grzegorz Kłos

W sieci znalazło się kilka opinii spostrzegawczych widzów, którzy punktują niedoróbki włosko-polskiej produkcji. Tu i ówdzie można zobaczyć żarówki w żyrandolach oraz kiepską charakteryzację bardziej pasującą do Teatru Telewizji niż produkcji za kilkadziesiąt milinów złotych.

Temat „Bitwy pod Wiedniem” wraca jak bumerang. Najpierw pojawiły się kąśliwe recenzje i komentarze, a później premierowy weekend w kinach, który, pod względem frekwencyjnym, bynajmniej nie był spektakularny. Jak podaje dystrybutor, od premiery do poniedziałku film zobaczyło jedynie nieco ponad 90 tys. Polaków. Ciekawe czy wycieczki szkole i widzowie powodowani masochistyczną ciekawością wychwycili morze wpadek, jakie pojawiają się w filmie Renzo Martinelliego?

W sieci znalazło się kilka opinii spostrzegawczych widzów, którzy punktują niedoróbki włosko-polskiej produkcji. Tu i ówdzie można zobaczyć żarówki w żyrandolach oraz kiepską charakteryzację bardziej pasującą do Teatru Telewizji niż produkcji za kilkadziesiąt milinów złotych.

To nie wszystko. Zobaczcie, jakich błędów dopuszczono się w postprodukcji filmu.


1 / 8

Konie nie rzucają cienia

Obraz
© Monolith Films

Na swoim blogu carrycoalstonewcastle.tumblr.com autor podpisujący się ksywką borosz wypunktował w dość szyderczy sposób rażące niedoróbki, jakie można wychwycić w samym tylko zwiastunie „Bitwy pod Wiedniem”.

Na zdjęciu obok dowiadujemy się, że niektóre konie znane są z tego, że nie rzucają cienia. Tak po prostu. I jak widać, na polach Wiednia zwierzęta-widmo zostały wykorzystane do celów taktycznych.

Najwyraźniej w fazie postprodukcji umknęło komuś, że stojące obok siebie zwierzęta i żołnierze są oświetlani przez słońce jednakowo…

2 / 8

Postacie z wycinanki

Obraz
© Monolith Films

We włosko-polskiej produkcji kuleje również tzw. kluczowanie, czyli nakładanie na jeden obraz innego, w tym przypadku Wojciecha Mecwaldowskiego i jego kompanów.

Bloger zauważa, że postacie wyglądają „jak wycięte nożyczkami” i naprawdę trudno się z tym nie zgodzić. Uderza również zupełny brak perspektywy.

3 / 8

Dwa Słońca?

Obraz
© Monolith Films

Skoro pędzące wojsko ma zachód słońca za plecami, to skąd w tej scenie wzięło się dodatkowe źródło światła?

Widać jak na dłoni, że prawa strona konnicy jest oświetlana również z prawej strony.

Czyżby akcja filmu nie rozgrywała się na Ziemi?

4 / 8

Jak stara gra komputerowa

Obraz
© Monolith Films

Kolejny dowód na potwierdzenie przewijającego się w recenzjach zarzutu, że efekty w „Bitwie pod Wiedniem” przywodzą na myśl złote czasy Windowsa 95.

Te łany zboża stojące przed jegomościem w turbanie to 300 tys. żołnierzy, którzy, jak słusznie zauważył autor carrycoalstonewcastle.tumblr.com, wyglądają jak snopki siana z kiepskiej gry komputerowej.

5 / 8

Kopiuj-wklej

Obraz
© Monolith Films

Na zdjęciu obok widzimy nadciągające wojska, które zdaniem autora zostały stworzone za pomocą tzw. Clone Stamp, obowiązkowego narzędzia każdego średnio profesjonalnego programu graficznego…

Autor bloga zarzuca również, że w fazie postproduckji zapomniano o spasowaniu czerni i bieli. Kto by sobie tym zaprzątał głowę?

6 / 8

Atak klonów

Obraz
© Monolith Films

Kolejny spektakularny efekt „profesjonalnej” replikacji, jaki możecie zauważyć w „Bitwie pod Wiedniem”.

Wystarczy zaznaczyć interesujący was obszar, nacisnąć przycisk „kopiuj” i kilkukrotnie wkleić w interesujące miejsca. Efekt – kilkutysięczna, zwarta armia…

7 / 8

''Niewidoczna'' replikacja

Obraz
© Monolith Films

Kolejny "kwiatek", tym razem jeszcze bardziej rozczulający. Czym innym jest replikacja tłumu stojącego gdzieś w oddali, a czym innym powielenie kilku postaci na pierwszym planie.

Jak widać włoscy „fachowcy” nie mieli z tym większego problemu, kopiując kilku tureckich wojakówstojących od siebie w odległości kilku metrów.

8 / 8

Tętnica w plecach

Obraz
© Monolith Films

Ostatnia scena zwiastuna pokazująca, że twórcom zależało na jak największym oddaniu realizmu, a „Bitwa pod Wiedniem” to nie przelewki.

Nikt z nas nie doświadczył tego na własnej skórze, ale przypuszczamy, że po uderzeniu kogoś ostrym przedmiotem w okolice obojczyka, z rany nie powinien wystrzelić strumień krwi.

Wygląda na to, że pechowy jeździec miał w tamtym miejscu tętnicę. (gk/mf)

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (1175)