Nagle jego oczy powiększyły się i mimo że od dawna nie wypowiedział ani jednego słowa, zwrócił się do niej wprost. Wyglądał jakby ją poznał. Były to jego ostatnie słowa…
Kiedy aktorzy Małgorzata Niemirska i Marek Walczewski pobrali się w grudniu 1974 roku wiele osób ze środowiska filmowego i teatralnego uznało to małżeństwo za skandal. Ich miłość miała być jeszcze kilkukrotnie wystawiana na ciężkie próby, w tym na tę najgorszą z możliwych – wyniszczającą chorobę aktora, który powoli tracił kontakt z rzeczywistością…
Odwiedzała go niemal codziennie, czuwała przy jego łóżku. Ciągle była przygotowana, że następnego dnia on już może nie żyć.
Nagle jego oczy powiększyły się i mimo że od dawna nie wypowiedział ani jednego słowa, zwrócił się do niej wprost. Wyglądał jakby ją poznał. Były to jego ostatnie słowa…
Eksplozja uczuć na planie
Małgorzata Niemirska i Marek Walczewski poznali się wczesną wiosną 1974 roku na planie słynnej „Kobry” – kultowego dzisiaj serialu kryminalnego emitowanego przez TVP.
Początki znajomości były bardzo niewinne. Aktorzy bardzo się zaprzyjaźnili, on ją rozśmieszał, ona uważała go za dobrego, miłego człowieka.
Do prawdziwej eksplozji uczuć doszło podczas zdjęć do trzeciego odcinka. Para postanowiła być razem. Jednak nie było to takie proste – oboje byli już z kimś związani…
Nigdy jej tego nie wybaczyli...
Jak mówi aktorka w wywiadzie z Na żywo, o tym, że Walczewski był żonaty, i to od 13 lat, dowiedziała się w momencie, kiedy nie mogła już bez niego żyć.
- To było jak chichot Pana Boga. Większym grzechem byłoby się nam rozstać - zwierzyła się Niemirska.
W grudniu 1974 roku para powiedziała sobie „tak”. Niemirska wspomina, że została oskarżona przez krakowskie środowisko i znajomych Walczewskiego o zniszczenie jego małżeństwa z Anną Polony, uznaną aktorką.
Koledzy męża nigdy jej tego nie wybaczyli, o czym miała przekonać się kilkadziesiąt lat później…
Poddano ją serii ciężkich zabiegów
Wszystko układało się dobrze, mimo problemów Niemirskiej z zajściem w ciążę.
- Był taki czas, że bardzo, bardzo chcieliśmy mieć dziecko- tłumaczy aktorka, która do szpitala trafiła po raz pierwszy w wieku 27 lat.
Niestety, choć Niemirska została poddana serii ciężkich zabiegów, nigdy nie została matką. – Tak widocznie miało być- powiedziała w rozmowie z Na żywo.
Diagnoza była bezlitosna: Alzheimer
Ich życie zostało wystawione na kolejną próbę lata później. Zaczęło się niewinnie. Walczewski zaczął zapominać o zakręceniu wody czy zamykaniu szuflad.
Początkowo aktor swoim zwyczajem obracał wszystko w żart, nie zważając uwagi na niepokoje żony. Musiało upłynąć jeszcze kilka lat, aby Walczewski poszedł do lekarza i poddał się szczegółowym badaniom.
Lekarze nie mieli żadnych wątpliwości. Diagnoza była bezlitosna: Alzheimer…
Sufler musiał podpowiadać mu kwestie
Mimo że choroba szybko postępowała, Walczewski nie poddawał się i walczył do końca. Występował w teatrze, a leki, które podawała mu ukochana żona, spowalniały postępującą i wyniszczającą chorobę.
Ostatnią sztuką, w jakiej zagrał, było „Wymazywanie” Krystiana Lupy. Spektakl trwał sześć godzin, a Walczewski grał ze słuchawkami, aby mógł słyszeć suflera, który czytał mu jego kwestie…
Kiedy aktor nie mógł już pojawiać się deskach Teatru Dramatycznego, zastąpił go Władysław Kowalski.
Zalał kuchnię, podpalił piwnicę, spadł ze schodów…
Przed kamerą Marek Walczewski po raz ostatni stanął na planie filmu „Ono”. Reżyserka Małgorzata Szumowska jego rolę napisała specjalnie dla niego, ponieważ bohater, w którego wcielał się aktor, również cierpiał na Alzheimera.
Początkowo chorym mężem, wymagającym stałej opieki,* zajmowała się żona i dwie pielęgniarki.* Jednak choroba, mimo terapii i leków, nie zwalniała.
Jak pisze Na żywo Walczewski z czasem przestał kojarzyć domowe sprzęty. Zalał kuchnię, podpalił piwnicę, a nawet spadł ze schodów…Małgorzata Niemirska podjęła bolesną, ale słuszną decyzję – aktora przeniesiono do prywatnego domu opieki.
Ukochana osoba traci rozum
Tam, pod specjalistyczną opieką, spędził ostatnie pięć lat życia. Ukochana żona odwiedzała go niemal każdego dnia, czuwając przy jego łóżku.
- Codziennie się z nim żegnałam. To było straszne patrzeć, jak najukochańsza osoba traci rozum - tak tamte dramatyczne chwile wspomina aktorka.
''Małgolku, jakaś ty piękna''
W rozmowie z Życiem na gorąco Niemirska opowiedziała o ostatnich słowach swojego męża, który w finalnej fazie choroby w ogóle się nie odzywał i wydawał się bezpowrotnie tracić kontakt z rzeczywistością.
- Przyszłam do niego, stanęłam przy drzwiach, a jemu oczy się powiększyły i mówi: „Małgolku, jakaś ty piękna”. Pielęgniarki zdębiały, ja się spłakałam, bo on już przecież nie mówił od dawna - wspomina aktorka.
''Kraków jest pamiętliwy i nie wybacza''
Marek Walczewski zmarł 26 maja 2009 roku. Miał 72 lata. Na pogrzebie nie pojawili się przyjaciele i dawni współpracownicy aktora. Nie było ani Jerzego Stuhra, ani Jerzego Treli czy Jana Nowickiego. Dlaczego?
* - Bo Kraków jest pamiętliwy i nie wybacza* - tłumaczy aktorka, której do dziś wypomina się, że rozbiła małżeństwo Walczewskiego i Polony.
Wbrew propozycji ZASP-u ciało artysty nie spoczęło na Powązkach, ale w podwarszawskich Pyrach. (Na żywo/Życie na gorąco/gl/mf)