Trwa ładowanie...
wojciech smarzowski
25-10-2013 18:44

11. Tofifest 2013: Smarzowski chce prowokować, czyli Tofifest dzień czwarty

11. Tofifest 2013: Smarzowski chce prowokować, czyli Tofifest dzień czwartyŹródło: Materiały promocyjne
d2rdh1s
d2rdh1s

Czwartek na Tofifest upłynął pod znakiem pokazów filmowych, dyskusji o prawie do ścigania filmów z sieci i spotkań z ciekawymi gośćmi. Z widzami festiwalu spotkali się Maciej Pieprzyca, Martin Šulík, Krzysztof Łukaszewicz i Dmitry Vincent Papko. Zakończyły się też projekcje w dwóch konkursach — Shortcut i Lokalizacje.

W konkursie ON AIR zaprezentowano amerykańską „Frances Ha” w reżyserii Noah Baumbach — współczesna „baśń” o Nowym Jorku, czarno-biała komedia niezależna. Drugi film konkursu głównego pokazany w czwartek to holenderski „Matterhorn” Diederika Ebbinge. Odbywająca się klimacie purytańskiej prowincji holenderskiej opowieść o samotnym wdowcu, który pewnego dnia przyjmuje pod swój dach bezdomnego włóczęgę. Rodzi to plotki w całej miejscowości, nawet te o homoseksualnym podłożu. W ramach przeglądu kina kolumbijskiego pokazaliśmy, dwa filmy „Bryka / El carro” Luisa Uruela oraz „La cara oculta / The Hidden Face” Andresa Baiza.

W bardzo gorącej atmosferze przebiegała debata Tofifest „Ściągam bo lubię”. Rozmowa o ściąganiu filmów z sieci toczyła się pomiędzy krytykami filmowymi, specjalistami od PR, oraz przedstawicielkami Fundacji Legalna Kultura oraz Fundacji Nowoczesna Polska. Specjalnym gościem był krytyk Tomasz Raczek. Odbył się też masterclass — lekcja mistrzowska Martina Šulíka, gościa specjalnego Tofifest.

Jurorzy obejrzeli ostatnie filmy konkursów Lokalizacje oraz Shortcut. W konkursie polskim From Poland obejrzeliśmy najnowsze dzieło Jana Jakuba Kolskiego „Zabić bobra / To Kill a Beaver” oraz „Żywie Biełaruś! / Viva Belarus!”. Po tym drugim filmie odbyło się spotkanie z jego reżyserem Krzysztofem Łukaszewiczem i aktorem Dmitrym Vincentem Papko. Z widzami spotkał się też po pokazie swojego filmu „Chce się żyć” reżyser Maciej Pieprzyca.

Warto też wrócić do spotkań środowych. Gościem specjalnym tegorocznej edycji MFF Tofifest był jeden z najwybitniejszych i najbardziej utytułowanych współczesnych słowackich reżyserów, zdobywca Złotego Anioła za całokształt twórczości Martin Šulík. Podczas spotkania reżyser opowiadał o kulisach powstawania swojego ostatniego filmu („Cygan”, 2011) a także o kondycji słowackiej kinematografii i swoich upodobaniach filmowych. Pojawił się także temat współczesnego kina słowackiego, które, zdaniem Šulíka, powoli zaczyna wychodzić z zapaści, jaka nastąpiła w wyniku przemian ustrojowych przełomu lat 80. i 90. „Mam wrażenie, że coś się zmienia w społeczeństwie: słowackie filmy dostają nagrody na festiwalach, młodzi Słowacy zgłaszają się do szkół filmowych, bo czują, że mogą coś jeszcze zrobić” — mówił reżyser.

d2rdh1s

Zapytany o swoich ulubionych reżyserów, Šulík wymienił m.in. Andrieja Tarkovskiego, przedstawicieli czechosłowackiej Nowej Fali oraz Krzysztofa Kieślowskiego. Reżyser mówił także o tym, jaki wpływ wywarło na niego kino polskie lat 70. i 80.: „W zasadzie właśnie przez polskie kino dotarłem do kina w ogóle. Kiedy zacząłem interesować się kinem, zaczęły mnie inspirować filmy Wajdy, kino moralnego niepokoju”.

Wśród gości Tofifest nie zabrakło — nazywanego mistrzem kontrowersji — a uznawanego za jednego z najlepszych współczesnych reżyserów w Polsce Wojciecha Smarzowskiego. Smarzowski wyjaśnił skąd zaczerpnął pomysł na swój najnowszy film „Drogówka”. Kilka lat temu nagrywał pracę partoli policyjnych i wtedy przekonał się, że może to być dobry materiał na film. Dla większości widzów „Drogówka” to film szokujący, wzbudzający skrajne emocje — dla Smarzowskiego, jak stwierdził: „był to dla mnie lekki temat, którym postanowiłem się zająć w ramach odreagowania po przedostatnim filmie Róża”. Reżyser zapytany o zamysł „Drogówki” wyjaśnił, że to nie jest film o policji drogowej: „to jest film o bezsilności państwa, które nie potrafi egzekwować prawa”. Według Smarzowskiego, celem tego filmu jest sprowokowanie widza do dyskusji, poruszenie jego emocji.

W ramach spotkania nie zabrakło także ogólnej refleksji na temat swojej twórczości. Zapytany o wartości, które chce przekazywać w swoich działach, odparł: „Daleko mi jest od upowszechniania wartości, prędzej wrzucę gówno w wentylator, chcę po prostu prowokować”. Na spotkaniu reżyser podzielił się swoimi planami na najbliższe lata. Kolejny zaplanowany film nie będzie ani lekki ani przyjemny. Smarzowski chce zrobić film o rzezi na Wołyniu.

„Stacja Warszawa” to nietypowy film. Powstawał on bowiem za sprawą nie jednego, a pięciu reżyserów, których trójka — Tymon Wyciszkiewicz, Mateusz Rakowicz, Maciej Cuske — spotkała się z widzami Tofifest. „Stacja Warszawa” to film zbudowany z pięciu powiązanych ze sobą nowel fabularnych, dla których tłem stała się współczesna Warszawa. Projekt opowiada przede wszystki mo problemach ludzi zagubionych w wielkim mieście oraz tworzy portret człowieka naszych czasów. Ramą tych historii stają się perypetie „Igły” (w tej roli Eryk Lubos), gdyż to właśnie jego wątek otwiera i zamyka film. „Muszę przyznać uczciwie, że pracowało nam się przyjemnie. Przed rozpoczęciem pracy wydawało się nam, że będzie to pięciogłowa Hydra, której nikt nie potrafi okiełznać, jednak udało nam się. To projekt był najważniejszy. Nie uniknęliśmy wielu rozmów, nawet kłótni. To wszystko było, ale celem tego było, zrobić lepszy film” — mówił Tymon Wyciszkiewicz. Warszawa przez nich ukazana jest złożona i bardzo smutna. Zamysłem reżyserów było
pokazanie stolicy, taką jaka jest naprawdę, więc bezlitosnej dla mieszkańców walczących o byt, zabieganej i pędzącej. To miasto, gdzie ludzie są samotni w tłumie, a przybywającym do niego „za chlebem” bardzo ciężko o zbudowanie relacji opartej na prawdziwym zaufaniu, szczerości, bliskości.

d2rdh1s

Ile dziennikarz ma w sobie ze śledczego? Okazuje się, że dużo. Można było posłuchać o tym trzeciego dnia festiwalu podczas spotkania „Szare komórki” — czyli literatura i kino, podczas której odbyła się prezentacja książki „Imperator” — biografii o. Tadeusza Rydzyka. Autorzy książki Piotr Głuchowski i Jacek Hołub opowiadali o wątkach kryminalnych pracy nad książką. Spotkanie z twórcami „Imperatora” było niezwykle barwną opowieścią o pracy reportera stawiającego pytania, na które nikt nie chce odpowiadać. Autorzy ukazali kulisy swojej pracy, opowiadali o próbach zbliżenia się do niedostępnego Ojca Dyrektora. Z ciekawością słuchało się o konspiracyjnych spotkaniach z informatorami czy o niechęci, jaką o. Tadeusz Rydzyk żywi do dziennikarzy „Gazety Wyborczej”.

d2rdh1s
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d2rdh1s