Trwa ładowanie...
lato z muzami
10-06-2016 17:05

20. Festiwal Filmu Muzyki Malarstwa "Lato z Muzami" w Nowogardzie

20. Festiwal Filmu Muzyki Malarstwa "Lato z Muzami" w NowogardzieŹródło: getty
d13ykzk
d13ykzk

15 lipca uroczyście otwarty zostanie 20. Festiwal Filmu Muzyki Malarstwa „Lato z Muzami” w Nowogardzie. Wydarzeniem tego dnia będzie monodram Małgorzaty Bogdańskiej zatytułowany „Nie lubię pana, Panie Fellini” wyreżyserowany przez laureata LAURU CISOWEGO Marka Koterskiego. Późnym wieczorem na scenie plenerowej zaprezentowany zostanie film DZIEŃ ŚWIRA, w ocenie wielu najważniejszy film w dorobku Marka Koterskiego. Dzień później odbędzie się spotkanie publiczności z reżyserem.

O monodramie Małgorzaty Bogdańskiej NIE LUBIĘ PANA, PANIE FELLINI w reżyserii Marka Koterskiego pisze krytyk filmowy i teatralny Łukasz Maciejewski:

Po raz pierwszy zobaczyłem Giulettę Masinę w "Nocach Cabirii" Felliniego - byłem wtedy uczniem szkoły podstawowej, ale film zrobił na mnie ogromne wrażenie. Święta prostytutka, dziewczyna o złotym sercu i pięknej duszy. Kino potem dziesiątki razy spospolitowało ten profil, ale Masina była pierwsza, pozostała jedyna. Bo biło od niej światło niewinności, piękna i wielkiego dramatu. Potem oczywiście nadrobiłem wszystkie pozostałe tytuły Giuletty i Federica, ale tamto pierwsze wrażenie, refleks spotkania z Cabirią, pozostało najsilniejsze, mocniejsze nawet od "La Strady" - być może dlatego, że było debiutanckie, właściwie nieuświadomione, nadwrażliwe.

Myślę o Giuletcie, o Fellinim, ich wspólnych filmach, ponieważ inna para w życiu i w pracy, aktorka Małgorzata Bogdańska oraz reżyser i pisarz Marek Koterski, stworzyli wspólnie spektakl o Masinie, zatytułowany wymownie "Nie lubię pana, Panie Fellini". Bardzo dobry spektakl.

Na scenie jest tylko ona - Giuletta/Małgorzata. Obok niej walizka z rekwizytami. Tam mieści się wszystko, całe życie. Cała miłość i niechęć do FeFe.

d13ykzk

"Nie lubię pana, Panie Fellini" to druga, po "Mojej Drogiej B.", produkcja rodzinnego "Teatru w walizce". Coś więcej niż nośna nazwa, chodzi o ideę. Koterscy trafiają do domów pomocy społecznej, zakładów penitencjarnych, domów dziecka, mniejszych i większych miejscowości. Przywożą im teatr. Teatr w walizce. Bogdańska wyjmuje na scenie kapelusik Felliniego, ręczny megafon, trąbkę, buciki do stepowania, bęben Gelsominy, czerwony nos klauna. I zaczyna swoją opowieść. Napisany wspaniale przez Marka Koterskiego monolog o miłości, która zna gorycz zdrady i odrzucenia. "Ta malutka gąska bardzo mi się podoba i jest taka śmieszna" - mówił o niej Fellini z mieszaniną czułości i politowania. "Nie lubię pana, Panie Fellini" to spektakl o miłości mimo wszystko. Giuletta nie lubiła FeFe, ale bardzo go kochała.

Rama spektaklu rozpięta pomiędzy pierwszym spotkaniem Giuletty i Federica a śmiercią obojga, znaczona jest przede wszystkim kinem, miłością do kina, oddaniem i zawierzeniem guru i twórcy. Kolejny tytuły Felliniego z udziałem Masiny: "La strada", "Noce Cabirii", "Ginger i Fred", przybliżenia i oddalenia, wielkie uczucie i monstrualny egotyzm reżysera. Koterski na przykładzie legendarnej włoskiej pary pisze jednak o wszystkich artystach, o cenie którą płacą za sukces, o pracy na końcówkach nerwowych, ale także o mniejszych lub większych snobizmach, powierzchowności sądów albo o zwyczajnej głupocie. Szczęśliwie spektakl nie jest laurką dla Felliniego, to raczej postać mocno dwuznaczna. Wspaniały artysta, słaby człowiek, do pewnego stopnia manipulant - również w życiu uczuciowym, który miał szczęście spotkać idealną akuszerkę, towarzyszkę jego egocentrycznej drogi. Małgorzata Bogdańska również nie gra Giuletty wyłącznie w pastelowych barwach. Cierpi i kocha, ma kompleksy, potrafi być złośliwa i obrażalska,
chciałaby wyglądać lepiej, grać w różnych filmach, nie znosi postaci w którą została wtłoczona przez męża. W ich relacji kino stale mierzy się z życiem, a życie często przegrywa w tym starciu. Film jest najważniejszy. Bogdańska gra to wszystko z wyczuciem, wrażliwie i emocjonalnie, a miłośnik kina Felliniego z ukontentowaniem odnajdzie w strukturze przedstawienia nawiązania do kreacji Masiny w "Giulettcie od duchów", "La stradzie", "Białym szejku" czy "Ginger i Fred".

Kiedy pół roku przed śmiercią, Fellini odbierał Oscara za całokształt twórczości, statuetkę przekazał w ręce towarzyszącej mu żony, mówiąc "to jej wszystko zawdzięczam". Miał rację. Nie byłoby kina Felliniego bez Gelsominy, Meliny, Cabirii, Iris, Giuletty i Ameli. Nie byłoby Federica bez Giuletty. A odwrotnie?

"Z fotela Łukasza Maciejewskiego: Kocham, nie lubię"

d13ykzk
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d13ykzk

Pobieranie, zwielokrotnianie, przechowywanie lub jakiekolwiek inne wykorzystywanie treści dostępnych w niniejszym serwisie - bez względu na ich charakter i sposób wyrażenia (w szczególności lecz nie wyłącznie: słowne, słowno-muzyczne, muzyczne, audiowizualne, audialne, tekstowe, graficzne i zawarte w nich dane i informacje, bazy danych i zawarte w nich dane) oraz formę (np. literackie, publicystyczne, naukowe, kartograficzne, programy komputerowe, plastyczne, fotograficzne) wymaga uprzedniej i jednoznacznej zgody Wirtualna Polska Media Spółka Akcyjna z siedzibą w Warszawie, będącej właścicielem niniejszego serwisu, bez względu na sposób ich eksploracji i wykorzystaną metodę (manualną lub zautomatyzowaną technikę, w tym z użyciem programów uczenia maszynowego lub sztucznej inteligencji). Powyższe zastrzeżenie nie dotyczy wykorzystywania jedynie w celu ułatwienia ich wyszukiwania przez wyszukiwarki internetowe oraz korzystania w ramach stosunków umownych lub dozwolonego użytku określonego przez właściwe przepisy prawa.Szczegółowa treść dotycząca niniejszego zastrzeżenia znajduje siętutaj