30 lat po policyjnym fiasku. Spojrzał w oczy podejrzanemu o okrutne zabójstwo
- Policja zaznaczyła, że mam nikomu o tym nie mówić. Nikt nigdy nie wyjaśnił ludziom, co naprawdę zaszło. Zrozumiałem, że to, co było jedną wielką papraniną, stanie się zaraz legendą. Konieczne było naprawienie tego - mówi w rozmowie z WP Paul Britton, słynny brytyjski profiler, który w latach 90. pomagał policji w rozwikłaniu potwornej zbrodni.
Oto #HIT2023. Przypominamy najlepsze materiały mijającego roku.
Magda Drozdek, Wirtualna Polska: Rok temu pisałam o serialu "Przynęta". To bardzo mocna produkcja, pokazująca wstrząsającą historię, która wydarzyła się naprawdę. Była tam postać profilera, którego przedstawiono niemal jak demona. Oślizgłego manipulanta. To miałeś być ty…
Paul Britton: Wygląda na to, że Eddie Marsan wcielał się we mnie. Twórcy tego serialu skontaktowali się ze mną kilka lat temu, pytając, czy chciałbym się zaangażować. Nie podobało mi się tworzenie fikcyjnej opowieści na bazie prawdziwej historii. Zbrodni, która wciąż rozgrzewa ludzi. Powiedziałem, że bardzo dziękuję za propozycję, ale nie wezmę udziału i o sprawie zapomniałem.
Po jakimś czasie dowiedziałem się, że serial powstał. Skontaktowałem się ze stacją, która odpowiadała za tę produkcję i poprosiłem, bym mógł zobaczyć serial, w którym miała pojawić się postać rzekomo przedstawiająca mnie. Oni już nie chcieli współpracować. Obejrzałem "Przynętę" tak, jak tysiące widzów. Mój Boże, jakie to jest dalekie od prawdy. Nikt, kogo poznałem w trakcie współpracy przy śledztwie, nie został pokazany w prawdziwy sposób.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Jak zacząłeś pracować jako profiler?
Od lat pracowałem jako psycholog kliniczny, pomagając ludziom z różnego typu problemami psychicznymi. Kiedyś jedna z moich pacjentek została uwikłana w przestępstwo, którego nie popełniła. Postawiono jej zarzuty, a ja chciałem pomóc i jakoś to wyjaśnić, współpracując z policją. Wtedy funkcjonariusze zainteresowali się moją pracą. Niedługo później odebrałem telefon od pewnego śledczego, który powiedział: "Może to zabrzmi śmiesznie, ale czy jeśli pokazałbym ci akta dotyczące morderstwa, którego nie możemy rozwiązać, pomógłbyś nam określić, kim jest morderca?".
Co odpowiedziałeś?
Że nie wiem, czy to się w ogóle uda, ale mogę spróbować. Policjanci dość długo głowili się nad tą zbrodnią. Przejrzałem akta i nakreśliłem możliwy portret mordercy. Okazało się, że dzięki mojej analizie udało się złapać tego człowieka, oskarżyć i wsadzić do więzienia. Po rozwiązaniu tej sprawy, jakby puściła tama. Zaczęły spływać kolejne prośby od policji.
Próbowałeś policzyć, przy ilu śledztwach pomagałeś?
Powiedziałbym, że przy około 100-200 sprawach.
Głównie morderstwa?
Nie tylko. Porwania, wymuszenia… Kluczem jest tu seryjność zbrodni i fakt, że śledztwa nie udało się rozwiązać za pomocą konwencjonalnych sposobów.
15 czerwca 1992 r. zamordowano Rachel Nickell. Ktoś dźgnął ją w parku ponad 40 razy i zgwałcił. Dziecko, z którym wtedy spacerowała, oszczędził. Na jakim etapie zaangażowałeś się w tę sprawę?
Można powiedzieć, że na bardzo wczesnym etapie, bo stosunkowo szybko policjanci utknęli w miejscu. Poprosili o psychologiczną analizę mordercy. Przestudiowałem akta, widziałem też potwornie potraktowane ciało biednej Rachel Nickell i miejsce zbrodni. Stworzyłem profil sprawcy, który zawierał także analizę fantazji erotycznych, które mogły kierować zabójcą. Wydawało mi się, że na tym koniec.
Tak się nie stało. Policja zorganizowała tzw. operację Edzell.
Zdradzili, że mają na oku konkretnego podejrzanego i że chcą przeprowadzić tajną operację pod przykrywką, by dowiedzieć się więcej o tym człowieku. Pytali, czy mógłbym pomóc, bo chcieli oprzeć tę operację o profil psychologiczny, ze szczególnym uwzględnieniem fantazji seksualnych, jakie mógł mieć morderca. Chcieli, bym zaprojektował profile dwóch postaci dla policjantów, którzy wzięliby udział w tej operacji.
Operacja polegała na tym, by nawiązać kontakt z podejrzanym, którym był Colin Stagg, za pomocą listów. Miłosnych listów, które miała pisać pracująca pod przykrywką policjantka. W serialu przedstawiono to jako miłosną pułapkę, której pomysłodawcą był profiler. Tak było?
Ależ skąd! Jak mógłbym? Policja już zdecydowała, że przeprowadzą taką operację, a ja miałem tylko nakreślić cechy dwóch zaangażowanych postaci, które miały przekonać Colina Stagga do wejścia w relację z kobietą, za którą stała policjantka. Postaci te musiały być wiarygodne, możliwe do obronienia w sądzie. Postać, w którą miała wcielić się policjantka, oparłem na prawdziwej kobiecie, której sprawę kiedyś analizowałem. Nie napisałem żadnego listu. To robiła policja. Moim zadaniem było hamowanie funkcjonariuszy, bo ci naprawdę chcieli zrobić wszystko, by ująć tego człowieka.
Co myślałeś o tej operacji? Czy to było etyczne?
Miałem bardzo duże wątpliwości, czy to było etyczne, ale zapewniano mnie, że sprawa zostanie poprowadzona z najwyższą starannością i w pełnej zgodzie z brytyjskim prawem. Zajmowała się tym policja metropolitalna, prokuratura i prokurator generalny. Dzięki udziałowi osób na najwyższych szczeblach miałem być spokojny.
Policjanci wysyłali Colinowi Staggowi listy. Zadurzył się w kobiecie, o której nie wiedział, że jest policjantką. W końcu doszło do spotkania twarzą w twarz. Wypytywany o zbrodnię, rzucił wtedy komentarzem o ciele zamordowanej Rachel Nickell. Uznano to za potwierdzenie tego, że jest sprawcą. Szybko go oskarżono. Ale doszło do kolejnej zbrodni i niedługo później stało się jasne, że mordercą jest Robert Napper, a Colin Stagg jest niewinny. Ciebie obarczono winą za porażkę operacji.
Niesłychane, prawda? Na samym początku tej operacji zaznaczyłem, że sprawcę – bez wskazania konkretnie na Colina Stagga – będzie można oskarżyć, jeśli wprost się przyzna; jeśli da jakiś fizyczny dowód, czyli np. pokaże narzędzie zbrodni lub jeśli wykaże się znajomością szczegółów dotyczących morderstwa, których tylko sprawca mógłby być świadomy. To, że ktoś pasował do profilu, nie przesądza jeszcze o jego winie.
Policja, nie ja, zdecydowała, że podejrzany wykazał się wiedzą o zbrodni. Colin Stagg powiedział policjantce, jak wyglądały zwłoki Rachel Nickell. Opisał jej poderżnięte gardło i ułożenie rąk. Pan Stagg tłumaczył, że to była powszechna wiedza, bo ludzie cały czas o tym rozmawiali. W momencie, gdy go oskarżano, ja podkreślałem policji, że morderca Rachel Nickell to ta sama osoba, która była odpowiedzialna za serię gwałtów i morderstw "Green Chain". Nie mógł to być Colin Stagg.
Czy morderstwo Rachel Nickell zmieniło Wielką Brytanię?
Nie wiem tego. To było straszne wydarzenie, o którym bardzo głośno było w mediach. Trzeba jednak pamiętać o setkach, jeśli nie tysiącach podobnych, wstrząsających zbrodni. Sprawa ta powinna zmienić sposób prowadzenia śledztw w Wielkiej Brytanii. Nie jestem pewny, czy tak się stało.
A czy ta sprawa zmieniła ciebie?
Przez lata miałem do czynienia ze strasznymi zbrodniami. Każda zostawiała ślad. Pytają mnie często ludzie, czy zabieram te sprawy ze sobą do domu. Staram się tego nie robić, ale prawda jest taka, że pracując przy kolejnych zbrodniach, zostawia się przy śledztwie część samego siebie.
Dlaczego dopiero teraz, po ponad 30 latach od zbrodni, stajesz przed kamerą i opowiadasz z twojej perspektywy o tym, co się stało?
Gdy Colina Stagga oczyszczono z zarzutów, przygotowałem długi dokument, w którym krok po kroku wyjaśniłem, co się działo w tej sprawie. Policja zaznaczyła, że mam nikomu o tym nie mówić. Powtarzali, żebym to zostawił, bo oni się tym zajmą i wszystko wyjaśnią. Czekałem i czekałem. Nikt nigdy nie wyjaśnił ludziom, co naprawdę zaszło. Lata mijały, pojawiały się filmy dokumentalne i w końcu premierę miał ten fikcyjny serial "Przynęta". Zrozumiałem, że to, co było jedną wielką papraniną, stanie się zaraz legendą. Konieczne było naprawienie tego.
W "Morderstwie, które zmieniło Wielką Brytanię" usiadłeś naprzeciwko Colina Stagga.
Nie wiedziałem, że przez te wszystkie lata chciał ze mną porozmawiać. Podszedłem do tej sytuacji z ciekawością typową dla psychologa klinicznego. Chciałem mu opowiedzieć, co dokładnie się wtedy wydarzyło w kulisach śledztwa i pozwolić mu na zadawanie pytań. Sam chciałem szczególnie wiedzieć, skąd miał wiedzę o miejscu zbrodni i wyglądzie zwłok Rachell Nickel. Spotkaliśmy się, uścisnęliśmy sobie dłoń i porozmawialiśmy. Przyznał, że opis miejsca zbrodni wziął z plotek, które krążyły wtedy wśród ludzi. Wyjaśniliśmy sobie wiele rzeczy.
Jak to było usiąść naprzeciwko człowieka, który miał być mordercą o demonicznych fantazjach seksualnych?
Colin Stagg pasował do profilu. Tak samo jak Robert Napper, który okazał się mordercą. Pamiętajmy, że profil to nie jest unikalny przewodnik do złapania sprawcy. Ta analiza ma pomóc w zawężeniu listy podejrzanych. Jeśli z miliona osób zostaną dwie, to jest to naprawdę pożyteczne narzędzie. Trzeba je tylko dobrze wykorzystać, co w tym przypadku nie miało miejsca.
Czy ten nowy film dokumentalny zamyka sprawę?
Colin Stagg przyznał, że dla niego to już koniec. Zamyka ten rozdział. Dla mnie to nie jest takie łatwe. Przez lata powstawały różnego typu produkcje o zabójstwie Rachel Nickell i nigdy nie poproszono mnie o komentarz. Nie pozwolono mi wykorzystać oświadczeń, które sporządziłem po śledztwie. Myślę, że historie o tej sprawie, dalej będą krążyć.
Pomagasz jeszcze policji?
Zdarza mi się. Sporo czasu poświęcałem w ostatnich latach na szkolenie policjantów, jak mogą wykorzystywać analizy psychologiczne w śledztwach. Mam nadzieję, że to zostanie przekazane dalej i zaprocentuje w przyszłości. Współpracowałem też przy stworzeniu międzynarodowej bazy online CATCHEM, w której zbierane są dane o zbrodniach na kobietach i dziewczynkach poniżej 17. roku życia. Dziś urosło to do rangi niezwykle przydatnego narzędzia, które służy śledczym wielu państw.
Magda Drozdek, dziennikarka Wirtualnej Polski
Premiera dokumentu "Morderstwo, które zmieniło Wielką Brytanię" odbędzie się w niedzielę, 5 marca o 21:00 na kanale CBS Reality.
W najnowszym odcinku podcastu "Clickbait" znęcamy się nad ofertą SkyShowtime (ale chwalimy "Yellowstone"), podziwiamy Brendana Frasera w "Wielorybie" i nabijamy się z polskich propozycji na Eurowizję. Możesz nas słuchać na Spotify, w Google Podcasts, Open FM oraz aplikacji Podcasty na iPhonach i iPadach.