Ale mnie nie zachwyca!
Tyle już złych rzeczy - bardziej lub mniej publicznie powiedziano o ekranizacjach lektur szkolnych z pomocą wielkich pieniędzy wielkich banków, że nie ma chyba co tego powtarzać.
04.12.2006 18:07
'Stara baśń' Jerzego Hoffmana wpisuje się w nurt pseudosuperprodukcji w sposób wręcz wzorcowy. Wszystko tu jest o klasę biedniejsze, mniejsze, niż u mistrzów w tej dziedzinie - Amerykanów. Ktoś może powiedzieć, że to nie fair porównywać najnowszy film Hoffmana z 'Braveheart', 'Gladiatorem' czy choćby 'Robin Hoodem' (tam też jest dużo lasu), jednak polski reżyser - próbując nam - mówiąc kolokwialnie - 'wcisnąć taki kit' sam się naraża na te odwołania. No i - co tu kryć - przegrywa.
Najgorsze jednak, że słabe to jest nie tylko w warstwie wizualno-estetycznej - bo do tego zdążylismy się przyzwyczaić i to jeszcze jakoś umiemy wybaczyć, ale także fabularnej. Właściwie nie wiadomo do końca o co chodzi - jest jakiś zły Popiel z jeszcze gorszą żoną, są jacyć Wikingowie, których pojawienie się w filmie niczego nie wzbogaca, ani nie wyjaśnia, są jakieś waśnie grodowe, jakieś kłotnie pomiędzy kmieciami, jakaś miłość - jedna, druga, wszystko to wymieszane, nieposkładane i własnie po nic. Co ten film ma nam przekazać? Jakie jest jego przesłanie? Przecież to baśń - musi być w niej jakaś magia, jakiś morał. A tu nie ma nic. Że nie należy mordować może, no ale na to nie trzeba było wydać tych wszystkich milionów...
Sam rezyser przyznał, ze na początku miał w głowie obrazy - słowiańskie święta, zwyczaje - pogrzeb Wisza, bitwy, a potem obudował je treścią. I to czuć. Ta noc Kabały nijak się ma do reszty filmu - półnadzy młodzi ludzie tańczą wokół ogniska - ani to hipnotyzuje, ani zachwyca, raczej otwartym pozostawia pytanie - po co właśnie obejrzałem tę scenę. No a sceny bitewne to już kompletne fiasko - stoi kilkadziesiąt osób na brzegiem jeziorka kaszubskiego i udaje tłumy, kamera - bo teraz tak trzeba - wchodzi w sam środek walki, widzimy te obcinane głowy, ręce, brzuchy na wierzchu - i nic, całkowity brak wrażenia. Bo to jak Teatr Telewizji wygląda - chyba lepiej w ogóle można było tego nie pokazywać...
Filmowi należy się jednak kilka pochwał - przede wszystkim aktorom. Olbrychski w roli Piastuna z tym swoim patosem i powagą pasuje jak ulał, świetnie gra Żebrowski, wszystkie młode panie, Małgorzata Foremniak ma kilka naprawdę zapadających w pamięć scen - choćby dla nich warto ten film obejrzeć. Parę razy na ekranie pojawia się także tak piękne ujęcie czy obraz, że człowiek zapomina na chwilę o reszcie niedociągnięć. Zabawna jest scena obrad wiecu - widzieliśmy to wiele razy, zresztą wciąż widzimy w Sejmie, jednak mimo wszystko trudno się nie uśmiechnąć. Jeżeli komuś te kilka plusów wystarczy, żeby spędzić za własne kilkanaście złotych dwie godziny w kinie - to będzie miał szansę zrobić to już od 19 września.
Jednak ze smutkiem przyznać muszę, że nie jest to wielkie widowisko, a historia - mimo że nasza własna - zupełnie nie wciąga. Trudno martwić się o losy bohaterów, trudno przejmować, denerwować, zachwycać - a po co, jeśli nie by wywołać takie własnie emocje, tworzy się baśń?