Recenzje'Alicja w Krainie Czarów', czyli o tym jak podłożono nam świnię

'Alicja w Krainie Czarów', czyli o tym jak podłożono nam świnię

Po obejrzeniu „Alicji w Krainie Czarów” Tima Burtona czułam się skrócona o głowę, bo gdzie jest to wszystko czego się spodziewałam? Dość symbolicznie zaczęłam też zrozumieć scenę w której Czerwonej Królowej podkładają pod nogi młodego prosiaczka, aby ulżyć jej w cierpieniu.

19.07.2010 11:25

Niestety, podczas oglądania filmu odczuwałam jakby to mi podrzucono świnię i to nie po to, aby mi było lżej. Owszem widowisko jest świetne, pełna wariacja, wręcz pomieszanie z poplątaniem, ale... bez wow. Zamiast tego było ckliwe och, no może poza momentami w których myszka „kolekcjonuje oczy”.

Dziewiętnastoletnia Alicja (Mia Wasikowska) ponownie trafia do Krainy Czarów. Była tam jako dziecko, jednak teraz zupełnie tego nie pamięta. Spotyka niesamowite postacie: Szalonego Kapelusznika (Johnny Depp), Białą Królową (Anne Hathaway), Czerwoną Królową (Helena Bonham Carter) i inne bajkowe istoty. Wyrusza w pełną przygód drogę, prowadzona przez kolejnych bohaterów. Musi podjąć wyzwanie i uratować tych którzy na nią liczą. Czy te wydarzenia ocalą również ją samą i wpłyną na jej życie?

Pierwsza rzecz, która rzuca się w oczy podczas oglądania filmu to ogrom pieniędzy, które włożono by to wszystko wykreować. Momentami sprawia to wrażenie przesytu. Być może taki był zamysł reżysera. Szalona, kolorowa kraina musi przecież kosztować. Jednak odnoszę wrażenie, że widzę tylko barwny, nierealny świat i nie ma w tym nic głębszego. Owszem Kraina Czarów zachwyca. Widzimy również świetnych aktorów i ich grę, która warta jest pochwały.

To właśnie oni sprawiają, że owa bajka nabiera wyjątkowości. Ale czy to wystarczy by powiedzieć, że to dobry współczesny film? Przecież by tak było, oprócz świetnego obrazu potrzeba jakiejś głębi. W tej produkcji początek i koniec jest klamrą, która odwołuje się do uczuć i przeżyć widzów, do czegoś więcej niż tylko wrażeń wzrokowych. Mamy więc przesłanie, niestety zanika ono gdzieś wśród zwariowanego świata. A może jest to analogia do życia?

Siadając do oglądania „Alicji” lepiej więc niczego nie oczekiwać. Warto też nie słuchać zdania innych i samemu przekonać się jaki jest film Burtona. Moja taktyka jest taka. Trzeba odrzucić myśli w stylu „to nierealne, to sen.” Należy się poddać tej opowieści, poczuć się częścią owej czarodziejskiej i tajemniczej krainy. Na koniec wyciągnąć z tego jakiś morał dla siebie i wtedy te 1,5 godziny nie będzie czasem straconym. Może właśnie to sprawi, że świnia którą nam podkładają, wcale nie będzie taka niesmaczna.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)