Andy Serkis: jak naprawdę wygląda odtwórca Golluma?
To prawdziwy paradoks – jest jednym z najsłynniejszych aktorów na świecie, a prawie nikt nie zna jego twarzy. Jak to możliwe?
Prawie nikt nie zna jego twarzy. Jak to możliwe?
Wszystko za sprawą techniki performance capture. Polega ona na tym, że ruchy ciała i mimika aktora noszącego specjalny strój z markerami są filmowane i zapisywane przez komputer, stając się tym samym swoistą bazą dla animatora, który na ich podstawie powołuje do życia realistyczne, trójwymiarowe modele postaci.
Właśnie w taki sposób powstał Caesar z „Genezy Planety Małp”, King Kong, Gollum z „Władcy Pierścieni” czy Głównodowodzący Snoke z "Przebudzenia Mocy".
Co łączy tych filmowych bohaterów? Wszyscy zostali stworzeni przy użyciu powyższej techniki i we wszystkich wcielił się, obchodzący właśnie 52. urodziny, Andy Serkis.
Marzenia o sztuce
Urodził się w Londynie. Jego mama, Lylie, pracowała z niepełnosprawnymi dziećmi, ojciec, Clement, był ginekologiem, który często wyjeżdżał z misją za granicę. Ich syna od najmłodszych lat ciągnęło do sztuki.
Później jego marzenie ewoluowało – Serkis zaczął studia na uczelni plastycznej, tam jednak poznał teatr i zrozumiał, że chce związać swą przyszłość z aktorstwem. Zaczynał od występów na scenie, na małym ekranie zadebiutował pod koniec lat 80., ale prawdziwą sławę zdobył tak naprawdę dopiero w 2001 roku.
Kłaczek
Kiedy Serkisowi zaproponowano przesłuchanie i dowiedział się, że miałby użyczać głosu animowanej postaci, nie był zadowolony. Poważnie zastanawiał się nawet nad odrzuceniem propozycji.
Dopiero kiedy usłyszał, że chodzi o Golluma, zaczął się wahać – nie znał wprawdzie „Władcy Pierścieni”, ale w dzieciństwie czytał „Hobbita” i miał do tej powieści pewien sentyment. Zdanie zmienił ostatecznie za namową żony, która nalegała, aby udał się chociaż na casting.
Jego demo, na którym wciela się w Golluma, głośno przełykając ślinę i naśladując swojego kota krztuszącego się „kłaczkiem”, było bezkonkurencyjne.
''Dziwaczne doświadczenie''
Dla Serkisa granie w specjalnym kostiumie z markerami to rzecz zupełnie normalna, choć ze śmiechem opowiadał, że kolegom z planu dużo czasu zajęło przyzwyczajenie się do jego dziwacznego wyglądu. Wspominał, jak przy „Władcy Pierścieni” Elijah Wood i Sean Astin długo nie mogli się przy nim skupić na pracy.
- Dla nich to musiało być wyjątkowo dziwaczne doświadczenie – mówił w książce „Gollum: How We Made Movie Magic”.
- Kiedy na nich patrzyłem, widziałem Froda i Sama, więc miałem łatwiej. Ale kiedy oni patrzyli na mnie, mieli przed sobą faceta w usztywnianym kostiumie, z wykrzywioną twarzą, w porównaniu z którą oblicze Jima Carreya wydaje się zupełnie normalnie, i głosem przywodzącym na myśl wymiotującego kota.
Z (nie)małą pomocą animatorów...
Serkis, jak zawsze skromny, podkreśla, że ogromny udział w powstawaniu postaci, w które się wciela, mają zdolni animatorzy.
- Kiedyś przeinaczono moje słowa i napisano jakąś koszmarną rzecz w stylu „Andy Serkis robi wszystko, animatorzy nic”. Nigdy w życiu nie powiedziałbym czegoś podobnego – irytował się w „The Telegraph”. - Mam niezwykłą więź z animatorami i specami od efektów specjalnych, ta przyjaźń trwa już od kilkunastu lat.
''Nie widzę żadnej różnicy...''
Mówi, że aktorstwo to nie tylko jego zawód, ale i powołanie. Wcale też nie przeszkadza mu, że jest kojarzony głównie z postaciami powstałymi dzięki komputerowej animacji.
I choć uważa, że nie jest to zadanie w żaden sposób wyjątkowe i każdy aktor podołałby podobnemu wyzwaniu, niewielu jest gotowych pójść w jego ślady.
Na zawsze Gollum?
Serkis nie boi się zaszufladkowania. Choć to Gollum stał się jego popisową rolą, odniósł też ogromny sukces jako człekokształtny Caesar w „Genezie planety małp” i „Ewolucji planety małp”.
Wreszcie może również spełnić swoje marzenie o reżyserowaniu – został reżyserem drugiego planu w „Hobbicie: Bitwie Pięciu Armii”, a obecnie pracuje na planie swojego filmu „Jungle Book”, który wejdzie na ekrany w październiku 2018 roku. Oczywiście nie zamierza rezygnować z grania, zwłaszcza teraz, gdy jest wręcz zasypywany kolejnymi propozycjami.
Ostatnio mogliśmy oglądać go w „Avengers: Czas Ultrona” oraz „Gwiezdne wojny: Przebudzenie mocy”. (sm/gk)