"Aniela": burżujka prowadząca lud na barykady
Bananowa młodzież kontra biedne dzieciaki z Pragi. Walka klas w serialu osadzonym w Warszawie nie mogłaby być bardziej dosłowna. Ale gdy na scenę wkracza Kożuchowska, reguły gry nieco się komplikują. "Aniela", która właśnie zadebiutowała na Netfliksie, jest pełna stereotypów i uproszczeń. A jednocześnie tak magnetyczna, że łatwo dla niej zarwać noc.
11 czerwca na platformie Netflix zadebiutował nowy polski serial. "Aniela" to historia kobiety, która po porzuceniu przez obrzydliwie bogatego męża i upokarzającym incydencie spada ze społecznych wyżyn, pełnych bankietów, drogich ubrań i fryzur na dno – a konkretnie na Przyczółek Grochowski.
Tam brata się z lokalsami, u których odkrywa spory potencjał. Jest tu i ekspedientka - aspirująca influencerka i nastolatki z talentem do rymowania, które zrobią wszystko, by utrzeć nosa bogatemu raperowi o wiele mówiącej ksywie Banan. To nie będzie łatwe. Jego kawałki, melodyjne, miękkie, nagrywane z autotune’em, podobają się młodej publiczności. Do tego chłopak ma wsparcie ojca – prawnika, ale podobieństwo do prawdziwych osób, jak zapewniają twórcy, jest przypadkowe. Aniela postanawia pomóc dziewczynom. A przy okazji na tym skorzystać.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Serialowe premiery 2025 - na te tytuły czekamy najbardziej!
Dla Małgorzaty Kożuchowskiej zagranie głównej roli w tym serialu było w zasadzie propozycją nie do odrzucenia. W rozmowie z Kubą Wojewódzkim i Piotrem Kędzierskim przyznała, że udział w tej produkcji przypadł na wyjątkowo ciężki okres w jej życiu zawodowym. – Mimo że jestem optymistką, miałam wtedy kryzys. Zaczęłam tracić wiarę w sens dalszego uprawiania zawodu. Myślałam, że nic ciekawego już mnie nie spotka, że się starzeję, że może przestałam być interesująca dla tych, którzy decydują o obsadach – wyznała aktorka.
Tymczasem Aniela to postać rzadko spotykana w polskich produkcjach. Zabawna, odważna, silna, stawiająca na swoim, zdeterminowana, a do tego pełna uroku i seksapilu. Kożuchowska wycisnęła z siebie wszystko, by wykreować tak barwną postać. Ale świetne postacie wykreowali też przecież Filip Pławiak, czy - znów znakomity – Cezary Pazura.
Twórcy "Anieli" czerpią garściami ze znanych i lubianych produkcji. "Fleabag" (Aniela często zwraca się wprost do kamery, komentując to, co właśnie się dzieje na ekranie), "Młodzi gniewni" (pierwsze sceny w obskurnej szkole z trudną młodzieżą – klasyk), "Inni ludzie" (grany przez Pławiaka Armani wygląda jak wyjęty z ekranizacji powieści Doroty Masłowskiej) czy "Infamia" (nie tylko ze względu na połączenie młodości z rapem, ale też z powodu kolorystyki no i Kuby Czekaja, który reżyserował oba seriale), to pewnie tylko niektóre skojarzenia, które przychodzą na myśl. Ale mimo zapożyczeń "Aniela" nie traci na oryginalności.
Jest jednak kilka problemów z "Anielą". Scena, w której główna bohaterka namawia trzeźwego alkoholika do napicia się, choć dobrze wie o jego problemie, sprawiła, że z miejsca przestałam Anielę lubić. Jeszcze mniej podoba mi się, w jak bezduszny sposób twórcy potraktowali postać Banana. Wyśmiewanie miękkiej męskości czy wrażliwości nie jest zabawne. W dodatku z fabuły wynika, że sam Banan nie ma tak łatwego życia, jak próbuje się widzom wmówić. Rozumiem, że "Aniela" jest satyrą, ale niektóre z żartów w tym serialu nie wypadają najlepiej.
Problematyczne jest też budowanie postaci - zarówno tych bogatych, jak i biednych - na tak topornych stereotypach. Prażanie mogliby się obrazić za tak łatwe równanie między ich dzielnicą a patologią, a zamożne kobiety pewnie nie zawsze chodzą po mieście w białych futrach. To, że bohaterowie co jakiś czas sami żartują z klasowych stereotypów, nie znaczy, że sami ich nie powielają.
Najbardziej jednak razi to, że serial w gruncie rzeczy pokazuje, że nawet jeśli tkwi jakiś potencjał w osobach ze społecznych nizin, nie są one w stanie go wykorzystać, dopóki dama w futrze, z torebką od Yves Saint Laurent, nie pokaże im, jak to zrobić.
Mimo wszystko serial ogląda się świetnie. Do tego stopnia, że łatwo zarwać noc, by wchłonąć go w całości na raz. A warto - chociażby dla Kożuchowskiej i Pazury.
Sekta i "Syreny" wśród hitów Netfliksa, mocne sceny w "I tak po prostu", genialne "Mountainhead" i wielka wojna gigantów w kinach. Co dzieje się w "Mission Impossible" i ile tam Marcina Dorocińskiego? O tym w nowym Clickbaicie. Znajdź nas na Spotify, Apple Podcasts, YouTube, w Mountainboard czy Open FM. Możesz też posłuchać poniżej: