Anna Przybylska: Biograficzny film o aktorce nie powstanie
11.02.2015 | aktual.: 22.03.2017 12:51
Niestety, na razie fanom pozostaje powtórka któregoś z filmów Ani, ponieważ prace nad biograficzną produkcją zostały wstrzymane. O powodach decyzji Piwowarskiego pisze Super Express.
* „Jesteś w naszych sercach”, powtarzali ludzie, gdy 5 października ubiegłego roku podano wiadomość o śmierci 35-letniej *Anny Przybylskiej. W gąszczu informacji, kondolencji i wspomnień współpracowników zmarłej pojawiła się sugestia, że film biograficzny poświęcony artystce to kwestia czasu. Dziś już wiemy, że takowy nie powstanie.
Kilka tygodni po śmierci Anny Przybylskiej w mediach pojawiły się dwie informacje dotyczące domniemanej produkcji.
Pierwsza, którą podał Fakt, sugerowała, że film o aktorce nakręci jej przyjaciółka, Katarzyna Bujakiewicz. Druga, bardziej prawdopodobna, odnosiła się do planów „filmowego ojca” artystki, Radosława Piwowarskiego.
Niestety, na razie fanom pozostaje powtórka któregoś z filmów Ani, ponieważ prace nad biograficzną produkcją zostały wstrzymane. O powodach decyzji Piwowarskiego pisze Super Express.
Przyjaźniły się od lat
Informacja o domniemanych planach Bujakiewicz zelektryzowała miłośników Przybylskiej. Wiadomo, że obie panie przez lata były sobie niezwykle bliskie.
Ich przyjaźń zrodziła się na planie filmu „Rób swoje, ryzyko jest twoje”, potem, jako młode matki, chętnie wymieniały się radami i dzieliły doświadczeniem. Dlatego aktorka wydawała się stworzona do opowiedzenia o życiu zmarłej.
Jednak zaledwie kilka dni po tym, jak tabloid napisał o rzekomym filmie, Bujakiewicz wszystkiemu zaprzeczyła, a w sieci pojawiły się głosy, że rewelacje Faktu były wyssane z palca.
Hołd ''filmowego ojca''
Nadzieje oddanych fanów talentu i osobowości aktorki rozbudził także Radosław Piwowarski. 66-letni reżyser jest odkrywcą talentu Przybylskiej, którą w 1997 roku obsadził w swoim filmie „Ciemna strona Wenus”.
W jednym z wywiadów, tuż po jej śmierci, filmowiec zdradził, że na Annę czekał scenariusz. Niestety, aktorka nie zdążyła wystąpić w planowanej z myślą o niej produkcji. Niedługo potem reżyser wyznał w Super Expressie, że planuje oddać zmarłej filmowy hołd:
- Zbieram materiały. Nie wiem jeszcze dziś, czy to będzie film stricte biograficzny, czy fabuła oparta na życiu Ani. Nie będzie to film o chorobie, choć tego nie unikniemy. Ale o radości, uczciwości, miłości, jaką Anka rozsiewała wokół - mówił Piwowarski.
''To byłoby zbyt bolesne dla ich dzieci''
Dziś Super Express opublikował informację, z której jasno wynika, że filmu nie będzie. Jakie są powody tej nagłej decyzji?
- Jarek i reszta rodzina stwierdzili, że to za wcześnie, że rany się jeszcze nie zagoiły. To byłoby zbyt bolesne dla ich dzieci, które ledwo co doszły do siebie - mówi w rozmowie z gazetą osoba związana z rodziną Przybylskiej.
Źródło Super Expressu słusznie zauważa, że casting do roli Anny przeprowadzony tak szybko po jej śmierci to dość niezręczna sytuacja dla całego środowiska.
Nie ma o czym mówić
Sam główny zainteresowany tak skomentował całą sprawę, do końca rozwiewając nadzieje fanów Przybylskiej:
- W tej chwili nie mamy w ogóle o czym mówić. Proszę do mnie zadzwonić za jakiś czas - rzucił krótko w rozmowie z tabloidem.
Ostatnim obrazem w dorobku Anny Przybylskiej był „Bilet na Księżyc” w reżyserii Jacka Bromskiego, który miał premierę w 2013 roku. Obok aktorki na ekranie pojawili się m.in. Mateusz Kościukiewicz i Filip Pławiak. (gk/sm/mn)