Arcydzieło wykute z godzin

„Slumdog. Milioner z ulicy”, poprzedni film duetu reżysersko-operatorskiego BoyleDod Mantle, wzbudził entuzjastyczne reakcje wśród publiczności. Jednak pojawiały się także głosy sceptyczne; nie wszystkim odpowiadała niekiedy “teledyskowa” estetyka filmu, inni dopatrywali się w niej bollywoodzkiej emocjonalności, która rzekomo miała obniżać wartość tej udanej produkcji. Jednak bez względu na poziom odczuwanej sympatii, filmowi nie można było odmówić niezwykłej energii, która – w zależności od stopnia otwartości widza – zabierała nas w pulsującą dźwiękami i kolorami podróż lub powodowała choćby przyspieszone bicie serca oraz rytmiczne przytupywanie w kinowym fotelu.

Energia – to na pewno coś, czego w “127 godzinach” jest całe mnóstwo. Uznanie tego filmu – podobnie jak „Slumdoga...” - za dzieło reżysersko-operatorskie nie jest w najmniejszym stopniu przypadkowe. Danny Boyle zdecydował się na ryzykowny krok: do realizacji tego projektu zaprosił dwóch operatorów kamery. Był to wybór bardzo starannie przemyślany; Enrique Chediak “Kique” („Oni”, „Dom na krańcu świata”, „28 dni później”) to operator młodego pokolenia kojarzony bardziej z estetyką popularną; zdobywca Oscara Anthony Dod Mantle („Festen”, „Dogville”, „Antychryst”, „Slumdog...”) jest z kolei jednym z bardziej szanowanych w środowisku twórców, artystą o niezwykłej intuicji i wrażliwości, pełnym zapału innowatorem, chętnie eksperymentującym z nowymi technologiami.

Bohater filmu, Aaron Ralston (wirtuozersko odtwarzany przez Jamesa Franco), to postać autentyczna a dramatyczna historia, opowiadana przez Boyla, wydarzyła się naprawdę. Młody alpinista – zapaleniec wybiera się na jednodniowa wyprawę w góry Utah. W następstwie nieszczęśliwego wypadku jego ramię zostaje przywalone wielkim głazem a on sam staje się więźniem w głębokiej rozpadlinie skalnej. 127 godzin to czas, jaki przyjdzie mu spędzić pośród milczących skał – w oczekiwaniu na życie lub śmierć.

„127 godzin” powstawało w dwóch lokalizacjach: część zdjęć realizowano w studiu, jednak większość powstała w prawdziwym kanionie. Ograniczona przestrzeń była więc wyzwaniem nie tylko dla uwięzionego w jednej pozycji aktora lecz także dla filmowców, którzy niczym woltyżerzy pracowali na najbardziej niesamowitych wysokościach i w najbardziej niezwykłych pozycjach. O złożoności tego projektu świadczyć może fakt, że do realizacji filmu użyto aż pięciu różnych rodzajów kamer. Operatorzy pracowali w systemie zmianowym, efekty ich pracy nie są osobno podpisane, zlewają się w jeden niezwykły materiał wizualny. Ograniczona scenografia, jeden aktor - tylko wytrawny reżyser i najwyższej próby operator kamery potrafili pracować na tego typu materiale i osiągnąć powalający efekt. Nie ulega wątpliwości, że James Franco jest na fali wznoszącej – ten niegdyś obsadzany w młodzieżowych filmach “ładny chłopiec” zyskał zainteresowanie poważnych graczy a jego kolejne role – Scott Smith w „Obywatelu Milk” (2008), Allen Ginsberg w
„Howl” (2010) czy wreszcie Aaron Ralston u Boyle'a – udowadniają, jak bardzo rozwinął swój warsztat i potwierdzają jego niezwykły talent. Kunszt Franco (nie jest to określenie na wyrost) w „127 godzinach” sięga zenitu. Intensywność wymieszana z subtelnością; fantastyczna gra ciałem i świetnie opanowana znacząca mimika; wreszcie cudowna dawka autoironii, która z bohatera czyni jednego z nas a nie spiżowego herosa i pozwala naprawdę przejmować się jego losem – to wszystko czyni ten film niezwykłym.

Kamera jest tu partnerem, nieobecnym drugim aktorem, który prowadzi z Franco niemy dialog. Dzieje się tak dosłownie (kiedy Aaron nagrywa cyfrowy dziennik) i w przenośni (genialnie “wycyrklowane” ujęcia, kąty, ruch kamery przydają postaci głębi i wiarygodności). O tym, że osiągnięcie Doda Mantle’a i Chediaque'a nie jest oczywiste, może świadczyć przykład „Pogrzebanego” (2010) Rodrigo Cortesa opowiadającego historię uwięzionego w zakopanej głęboko pod ziemią trumnie Amerykaninie w Iraku. Operator Eduard Grau otrzymał za ten film Brązową Żabę na Festiwalu Plus Camerimage 2010. Jest to nagroda zupełnie zasłużona a jego praca budzi najgłębszy szacunek i uznanie. Jednak postaci odtwarzanej w filmie przez Ryana Reynoldsa brak zarówno tej niewiarygodnej prawdy jak i głębi czy dramatyzmu, który udało się wykreować Boyle' owi wraz ze swoją wspaniałą ekipą a film pozostaje jedynie ciekawym, momentami wciągającym eksperymentem formalnym. Niestety fabularnie i emocjonalnie zbyt płaskim.

Należy uczciwie wspomnieć, że „127 godzin” zawiera trudne dla wrażliwych widzów sceny a natężające się uczucie klaustrofobii nie jest łatwe do zniesienia. Jednak jest w tym filmie magia, tak silna, że jego urokowi trudno nie ulec, a jednocześnie – wbrew wrażeniu, jakie może wywołać streszczenie fabuły – optymizm, wiara i witalność. „127 godzin” to apoteoza życia, z całą jego nieprzewidywalnością, okrucieństwem i pięknem ukrytym w drobiazgach.

Wybrane dla Ciebie

Aktor i modelka OnlyFans? To nie tak, jak wszyscy pomyśleli
Aktor i modelka OnlyFans? To nie tak, jak wszyscy pomyśleli
Do obejrzenia w domu. Alternatywna historia I wojny światowej
Do obejrzenia w domu. Alternatywna historia I wojny światowej
Kręciły intymne sceny. Sieklucka mówi o kulisach
Kręciły intymne sceny. Sieklucka mówi o kulisach
Metamorfoza Russella Crowe. Zaskoczył widzów swoim wyglądem
Metamorfoza Russella Crowe. Zaskoczył widzów swoim wyglądem
Tych premier nie możecie przegapić jesienią. Największa rola The Rocka
Tych premier nie możecie przegapić jesienią. Największa rola The Rocka
Jennifer Lopez o rozwodzie z Affleckiem: "To najlepsze, co mnie spotkało"
Jennifer Lopez o rozwodzie z Affleckiem: "To najlepsze, co mnie spotkało"
"Rola godna Oscara". Takiego DiCaprio jeszcze nie widzieliśmy
"Rola godna Oscara". Takiego DiCaprio jeszcze nie widzieliśmy
Festiwal narcyzmu. Quebo zrobił film o swojej własnej wyjątkowości
Festiwal narcyzmu. Quebo zrobił film o swojej własnej wyjątkowości
Płomienne słowa Agnieszki Holland na scenie. "Przemoc i gwałt rozlewają się po świecie"
Płomienne słowa Agnieszki Holland na scenie. "Przemoc i gwałt rozlewają się po świecie"
Prezes TVP wyszedł na scenę. Złożył deklarację ws. tantiem
Prezes TVP wyszedł na scenę. Złożył deklarację ws. tantiem
Złote Lwy przyznane. Film o ministrantach triumfuje
Złote Lwy przyznane. Film o ministrantach triumfuje
"Wielka Warszawska" do ziewania. Miał być galop, jest spacerek
"Wielka Warszawska" do ziewania. Miał być galop, jest spacerek