Dla tak małego kraju jak Austria, w którym sztuka filmowa "wciąż jeszcze jest sierocym dzieckiem", Oscar jest naturalnie ogromnym sukcesem - podkreślają austriaccy ludzie kina w rozmowach z agencją APA.
Austriacki film "Fałszerze"w reżyserii Stefana Ruzowitzkiego otrzymał Oscara w kategorii najlepszy obraz nieanglojęzyczny, pokonując m.in. "Katyń" Andrzeja Wajdy.
"Nareszcie się udało" - podkreślił reżyser Virgil Widrich, twórca nominowanego w 2002 roku krótkometrażowego filmu "Copyshop".
Oscar dla "Fałszerzy" zapewne niejednego skłoni do obejrzenia tego filmu - przewiduje nieco ironicznie APA, odnotowując gratulacje, które składają reżyserowi politycy i ludzie kultury, znajdując wiele słów uznania dla jego dzieła.
Przedstawiciel władz Wiednia odpowiedzialny za sprawy kultury, radca Andreas Mailath-Pokorny wskazuje, że Ruzowitzkiemu "należy podziękować i za to, że do dotarł do światowej publiczności, znajdując odpowiednie słowa i pokazując inną Austrię, która ze swą nazistowską przeszłością potrafi się obchodzić bardziej świadomie niż we wcześniejszych czasach".
Virgil Widrich podkreśla, że "film jest zawsze produktem kreatywnego środowiska", nie pojawia się jako "nagłe arcydzieło", należy go postrzegać w kontekście całej kinematografii.
Widrich ma więc nadzieję, że austriaccy politycy wywiążą się z obietnic dotyczących pomocy w rozwoju sztuki filmowej.
"Odnosimy sukcesy międzynarodowe mimo skromnych środków, jakie otrzymujemy" - mówi reżyser Robert Dornhelm i postuluje szczodre dofinansowanie austriackiej kinematografii, zwłaszcza że "mamy wielu utalentowanych ludzi, którzy równie dobrze mogliby wyemigrować".
W Klosterneuburgu pod Wiedniem, gdzie mieszka Stefan Ruzowitzky, sukces reżysera jest przedmiotem wielkiej satysfakcji mieszkańców. "Jesteśmy bardzo dumni" - powiedział burmistrz Klosterneuburga Gottfried Schuh i zapowiedział, że Ruzowitzkiemu zgotowane zostanie "godne powitanie", gdy z Oscarem wróci z Los Angeles.