Bartosz Opania nagle zniknął z ekranów. Odnalazł nową, życiową misję
Przez lata mówiło się o nim "młody, zdolny i przystojny". Jako syn znanego aktora często był do niego porównywany. Po 50-tce Bartosz Opania zmienił zbieg swojej kariery. 6 grudnia świętuje 53. urodziny.
Ulubieńcem widzów stał się za sprawą serialu TVP "Na dobre i na złe", gdzie wcielał się w dra Latoszka. Zresztą ta kreacja doskonale wpasowywała się w jego wizerunek niezależnego, zbuntowanego aktora, który chadza swoimi ścieżkami. Dopiero po latach wyszło na jaw, że Bartosz Opania nie zawsze był twardzielem.
W najnowszym odcinku podcastu "Clickbait" rozmawiamy o "Zabójcy" Davida Finchera, "Informacji zwrotnej" z Arkadiuszem Jakubikiem oraz ostatnim sezonie "The Crown", gdzie, spoiler, ginie księżna Diana. Możesz nas słuchać na Spotify, w Google Podcasts, Open FM oraz aplikacji Podcasty na iPhonach i iPadach.
Dobry początek
Aktor zadebiutował w 1992 r., jeszcze przed ukończeniem studiów na PWST w Warszawie, w filmach "Białe małżeństwo" Magdaleny Łazarkiewicz i "1968. Szczęśliwego Nowego Jorku" Jacka Bromskiego. Uznanie środowiska zdobył rolą Józefa w "Historii kina w Popielawach" Jana Jakuba Kolskiego, za którą został nominowany do Orłów.
Jednak szeroką popularność przyniosła mu kreacja u boku Magdaleny Cieleckiej w komedii romantycznej "Zakochani". Najwięcej widzów kojarzy go z rolą dra Latoszka w serialu TVP "Na dobre i na złe".
Znany ojciec i syn
Sukcesy na scenie odniósł pomimo początkowego braku aprobaty ojca. Marian Opania odradzał Bartoszowi pójście w jego ślady. Obawiał się, że jego syn nie udźwignie ciężaru aktorskiego zawodu.
- Jak miałem dwadzieścia kilka lat i dostawałem różne nagrody, to woda sodowa uderzyła mi do głowy. Zobaczyłem jednak szybko, że kariera biegnie jak sinusoida. To straszliwy zawód. Dla ludzi niesłychanie silnych, a my jesteśmy nadwrażliwcy. Stąd te ciągłe depresje, zaćpania, zapicia. Nie wytrzymuje się tego ekshibicjonizmu permanentnego, tego obnażania się do imentu. Dlatego ciągle powtarzam, że gdybym się drugi raz urodził, to nigdy nie zostałbym aktorem - mówił Marian Opania w rozmowie z Gazetą.pl.
Walka z demonami
Po jakimś czasie Bartosz przekonał się, że w słowach ojca było sporo racji.
- Do szkoły szedłem z przekonaniem, że będę grał rzeczy istotne, ważne. Że aktor to facet w wojskowej kurtce, który zachowuje swoją niezależność. A teatr jest miejscem wolności. Niestety, rzeczywistość okazała się kompletnie inna. […] Młody człowiek myśli, że będzie grał rzeczy wielkie. Ale potem pojawia się rodzina i człowiek zaczyna z obrzydzeniem grać rzeczy, które musi grać - mówił kilka lat temu.
Opania przyznał w 2019 r., że zdiagnozowano u niego depresję. Wycofał się z życia publicznego i aktywności zawodowych. Gdy wrócił do sił, poczuł nową życiową misję.
Poczuł misję
Kilka lat temu aktor zniknął z ekranów, a brak informacji o jego nowych zajęciach zaniepokoił fanów. Dopiero w 2022 r. okazało się, że aktor... wstąpił do wojska.
- Myślałem już o wojsku po Czeczenii. Ale po napadzie na Gruzję już zacząłem bardzo poważnie o tym myśleć. A w momencie, kiedy napadli na Ukrainę, zdecydowałem, że po prostu muszę być bliżej wojskowości. Muszę się czegoś nauczyć. Wstąpiłem wtedy do Obrony Narodowej i większość z nas, kiedy powołano WOT, znalazło się właśnie w jego szeregach – tłumaczył aktor w "Dzień dobry TVN" po tym, jak przywdział mundur i został żołnierzem 6. Mazowieckiej Brygady Obrony Terytorialnej.
Nie oznacza to jednak, że na dobre skończył ze swoim artystycznym zawodem.
- Bycie aktorem i bycie żołnierzem to są dwie różne historie mojego życia, równoległe. Oczywiście aktorstwo jest moim zawodem, powołaniem, które traktuje bardzo poważnie. Ale obowiązki żołnierskie są teraz najważniejsze - mówił Opania w reportażu śniadaniówki.