„Batman: Zabójczy żart”: ekranizacja skazana na porażkę [RECENZJA DVD]
Mark Hamill, aktor dubbingujący Jokera, mówił w jednym z wywiadów przed premierą animacji „Batman: Zabójczy żart”, że scenarzysta komiksowego pierwowzoru, Alan Moore, z pewnością nie będzie zadowolony z efektu końcowego. Z bardzo prostego powodu – Moore nie znosi ekranizacji swoich komiksów (vide „Watchmen”, „V jak Vendetta”). Wielu fanów Batmana przyjęło podobną postawę do ojca „Zabójczego żartu” i chociaż wersja animowana faktycznie nie ma szans, by zasilić szeregi klasyki gatunku, to nie sposób jej odmówić ciekawego spojrzenia na kultową nowelę.
11.02.2017 18:21
„Batman: Zabójczy żart” jako pełnometrażowy (76 minut) film animowany nie jest wierną ekranizacją komiksu z 1988 roku. Trzon fabularny, główne zwroty akcji i motywy zostały zachowane, jednak odpowiadający za scenariusz filmu Brian Azzarello (znany fanom komiksów z serii „100 Naboi” i albumów „Joker” czy „Luthor”) pokusił się o napisanie zupełnie nowego prologu. A właściwie pierwszej, odrębnej części, która koresponduje z komiksową fabułą w wyraźny, ale nie do końca przekonujący sposób.
Na pierwszym planie w tej części pojawia się Barbara Gordon aka Batgirl, córka komisarza Gordona darząca szczególnym uczuciem zamaskowanego obrońcę Gotham. Wątek Barbary pozwala spojrzeć na tę postać w nowym świetle, zrozumieć jej motywacje i potrzeby. To z jednej strony intrygujące dookreślenie drugoplanowej bohaterki, a w rzeczywistości narzędzie scenarzysty, który musiał w jakiś sposób rozszerzyć fabułę „Zabójczego żartu” do rozmiarów pełnego metrażu. I chociaż w tym prologu nie brak ciekawych, wręcz zaskakujących scen ilustrujących jej relację z Batmanem, to w ogólnym rozrachunku jej wątek blednie w zestawieniu z właściwą historią znaną z kart komiksu.
Azzarello i Moore mówią dwoma różnymi językami i poruszają się w odmiennej stylistyce. Scenarzysta filmu nie kopiuje estetyki brytyjskiego mistrza i nie stara się za wszelką cenę odgadnąć, w jaki sposób twórca „Zabójczego żartu” rozbudowałby postać Barbary, gdyby musiał. Dlatego też pierwsza część stawia na inne tempo narracji, jest bardziej dynamiczna, łatwiej przyswajalna. Kiedy jednak dochodzimy do „właściwej” ekranizacji, przed oczami pojawiają się kadry z komiksu w nowej, nieco ugrzecznionej interpretacji. „Batman: Zabójczy żart” jest określany jako animacja do dorosłego widza, ale nie ze względu na nadmiar golizny czy sugestywnie ukazanej przemocy. A szkoda, bo nakładając takie wiekowe ograniczenie twórcy teoretycznie mogliby sobie pozwolić na większą bezpośredniość i wyrazistość w kreowaniu wizji szaleństwa.
Animowany „Batman: Zabójczy żart” był od początku skazany na porażkę w oczach zagorzałych fanów komiksowego pierwowzoru. I rzeczywiście, nowa treść zbyt mocno odstaje od wątku Moore'a, i chociaż całkiem sensownie rozbudowuje postać Barbary Gordon, to wolałbym ten prolog oglądać w oddzielnej produkcji. Najmocniejszą stroną filmu, co było do przewidzenia, jest jak zwykle genialny Mark Hamill w roli Jokera, z kolei Kevin Conroy podkładający głos Batmanowi nie zrobił na mnie pozytywnego wrażenia. W efekcie „Batman: Zabójczy żart” jest bardzo nierównym filmem, który stara się uchwycić geniusz Alana Moore'a i Briana Bollanda, twórców mrocznej, zapadającej w pamięć historii z życia Batmana, Jokera i rodziny Gordonów. Warto go obejrzeć dla kilku przebłysków i Marka Hamilla, ale bez nadziei na obcowanie z wybitnym dziełem na miarę noweli z 1988 roku.
Wydanie DVD:
Film można obejrzeć w angielskiej wersji językowej (Dolby Digital 5.1) z polskim lektorem lub napisami. W sekcji dodatków specjalnych znajdziemy krótką zapowiedź następnego filmu z komiksowego uniwersum DC.