"Berek" znowu na celowniku organizacji żydowskich. Polskie władze mają wyjaśnić "zabawę nagich ludzi w komorze gazowej"

Organizacje żydowskie zwróciły się do polskich władz z prośbą o wyjaśnienie kontrowersyjnego nagrania, które już przed dwoma laty wywołało międzynarodowe oburzenie. Izraelskie Centrum Organizacji Ocalałych z Holokaustu, Centrum Szymona Wiesenthala i kilka innych podmiotów domaga się, by prezydent Andrzej Duda i premier Beata Szydło zbadali sprawę "Berka" w reżyserii Andrzeja Żmijewskiego, przedstawiającego nagich ludzi bawiących się w autentycznej komorze gazowej.

"Berek" znowu na celowniku organizacji żydowskich. Polskie władze mają wyjaśnić "zabawę nagich ludzi w komorze gazowej"
Źródło zdjęć: © Kadr z filmu "Berek"/artmuseum.pl

Krótka instalacja wideo Żmijewskiego stała się przedmiotem kontrowersji w 2015 r., kiedy "Berek" był pokazywany w krakowskim Muzeum Sztuki Współczesnej MOCAK. Wcześniej został także usunięty z wystawy "Obok. Polska – Niemcy. 1000 lat historii w sztuce" (wrzesień 2011-styczeń 2012). Międzynarodowe organizacje żydowskie wyraziły swoje oburzenie widokiem nagich kobiet i mężczyzn bawiących się w berka w miejscu zagazowania Żydów. Sprawa filmu nagranego w 1999 r. powraca, gdyż jak podaje PAP, udało się niedawno ustalić, że Żmijewski kręcił niektóre sceny na terenie obozu w Stutthofie.

Organizacje domagają się od polskich władz reakcji i wyjaśnienia, dlaczego artysta dostał pozwolenie na kręcenie kontrowersyjnego filmu w historycznym miejscu kaźni, uznając postępowanie Żmijewskiego za niegodne. Pojawił się także postulat, by w polskich placówkach muzealnych obowiązywał i był ściśle egzekwowany kodeks postępowania. A gdy dane dzieło sztuki nie mieści się w jego ramach – powinno zniknąć z przestrzeni publicznej.

Obraz
© Archiwum KP/youtube.com

Po tym, jak w 2011 r. dyrektor Martin-Gropius-Bau, Gereon Sievernich, oskarżył Żmijewskiego (na zdjęciu) o brak szacunku dla godności ofiar Holokaustu i usunął "Berka" z wystawy, artysta tłumaczył:

- "Berek" traktuje o tej części historii, która jest uważana za "nietykalną" i o pamięci zbyt bolesnej, aby wystarczyły jej oficjalne obchody. Pomordowani są ofiarami – ale my, żyjący, także nimi jesteśmy. I również potrzebujemy leczenia lub terapii: by móc stworzyć symboliczną alternatywę i widzieć śmiech oraz życie zamiast martwych ciał.

Zdaniem Żmijewskiego "wydarzenia tak graniczne jak Holokaust i ich przedstawienia nigdy nie mogą znaleźć właściwego sobie miejsca – zawsze jest ich zbyt mało lub zbyt dużo."

- W Polsce powszechna jest opinia, że jest ich za dużo. Wydaje mi się, że ten człowiek [Hermann Simon, dyrektor Nowej Synagogi w Berlinie Fundacji Centrum Judaicum Foundation, który wysłał do Sievernicha list wyrażający potępienie dla filmu] również myśli w ten sposób – nie rozumie języka sztuki, ale jest wystarczająco ważny dla Niemców, by go posłuchali (niemieckie kompleksy). Ktoś powinien mu z całym szacunkiem wyjaśnić, że jest w błędzie. Jako ofiara nie ma wyłącznego prawa do publicznej debaty – czytamy na stronie Artmuseum.pl.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (211)