Bez "Johna Cartera" nie byłoby "Gwiezdnych wojen" ani "Avatara"
9 marca do naszych kin trafi trójwymiarowa produkcja "John Carter", na podstawie powieści Edgara Rice'a Burroughsa. Książka przez całe stulecie inspirowała rysowników, twórców komiksów i autorów science fiction.
- Edgar Rice Burroughs wymyślił i opisał rzeczy, które nie miały naukowych podstaw w tamtym czasie. Ta opowieść jest w całości plonem jego wyobraźni. Niektóre z tych pomysłów wyznaczyły późniejsze kierunki w gatunku science fiction, jako że jego książki były powszechnie czytane i uwzględniały wiele popularnych ówcześnie wyobrażeń - przekonuje Willem Dafoe, grający w obrazie mieszkańca planety Barsoom, 3-metrowego olbrzyma o dwóch parach rąk, Tarsa Tarkasa. - To właśnie te koncepcje dotyczące kosmosu i innych istot umożliwiły powstanie "Gwiezdnych wojen" i "Avatara".
John Carter (Taylor Kitsch), młody weteran wojny secesyjnej, w niejasnych okolicznościach trafia na tajemniczą planetę Barsoom. Tam zostaje uwikłany w wielki konflikt pomiędzy tubylcami, Tarsem Tarkasem (Dafoe) i księżniczką Dejah Thoris (Lynn Collins), która desperacko potrzebuje pomocy. W świecie na skraju zagłady Carter odzyskuje wiarę w siebie i rozpoczyna walkę, od której zależy los Barsoom i jej mieszkańców. Jednak aby im pomóc, musi najpierw zrozumieć ich naturę.
W pozostałych rolach wystąpili m.in. Polly Walker, Samantha Morton, Ciarán Hinds, Mark Strong, Dominik West oraz Daryl Sabara.