''Bitwa pod Wiedniem'': Blamaż na premierze
10.10.2012 | aktual.: 11.04.2017 10:18
Wygląda na to, że szykuje się kolejna spektakularna artystyczna porażka, która chyba nikogo nie dziwi. Wyczuły to również gwiazdy grające w filmie, najwyraźniej wstydzące się, że zgodziły się wystąpić w superprodukcji…
Miało być z rozmachem na niespotykaną dotąd skalę, a wyszło niestety jak zawsze. „Bitwa pod Wiedniem”, która 12 października wchodzi na nasze ekrany, zbiera miażdżące recenzje. Zdzisław Pietrasik pisze o „blamażu pod Wiedniem”, a Kamil Śmiałkowski o sparodiowaniu gatunku kina historycznego i „Kac Vienna”.
Klęska „Kac Wawa” czy kontrowersje wokół „1920 Bitwa Warszawska” przyzwyczaiły nas do tego, że nie wolno wiązać zbyt wielkich nadziei z zapewnieniami dystrybutorów.
Wygląda na to, że szykuje się kolejna spektakularna artystyczna porażka, która chyba nikogo nie dziwi. Wyczuły to również gwiazdy grające w filmie, najwyraźniej wstydzące się, że zgodziły się wystąpić w superprodukcji…
Efekty rodem z lat 90.
Choć od kilku dobrych miesięcy producenci i polski dystrybutor filmu rozpływali się w komunikatach prasowych nad włosko-polską produkcją, to widzowie byli czujni. To przecież nie pierwszy raz, kiedy megaprodukcja okazuje się niewypałem.
Wszelkie wątpliwości rozwiał pokaz prasowy zorganizowany przez dystrybutora. Na głowy reżysera i obsady posypały się gromy. Nic więc dziwnego, że część z nich najwyraźniej wstydzi się i już żałuje udziału w obrazie Renzo Martinelliego.
Wyproszono fotoreporterów
Widać to było szczególnie podczas uroczystej premiery, która odbyła się 8 października w Teatrze Narodowym w Warszawie.
Na imprezę przybyła obsada „Bitwy”, politycy, celebryci oraz i fotoreporterzy, których potraktowano wyjątkowo obcesowo, wypraszając ich zaraz po części oficjalnej. Ponoć gwiazdy nie życzyły sobie ich obecności.
Opuścił imprezę w angielskim stylu...
Największy zawód przybyłym fotoreporterom sprawił Piotr Adamczyk. Akor, którego już niedługo będziemy mogli znowu podziwiać w czwartym sezonie „Przepisu na życie”, był wyraźnie spięty i odmówił pozowania do zdjęć przed rozpoczęciem filmu.
Adamczyk został chyłkiem wprowadzony do Narodowego, po pokazie znalazł chwilę dla dziennikarzy, po czym wraz z małżonką opuścił imprezę w iście angielskim stylu, czyli bocznymi drzwiami.
Darowanemu koniowi...
Zachowanie Piotra Adamczyka może odebrać dość opacznie. Czyżby aktor wstydził się udziału w filmie, nad którym od kilku dni pastwią się dziennikarze (naszą recenzję znajdziecie tutaj)?
Wszystko na to wskazuje. Wystarczy przypomnieć jego niedawną wypowiedź dla TVP1, gdzie w „Wiadomościach” wyraźnie unikał odpowiedzi na pytania odnośnie oceny filmu.
Z rozmowy wynikało, że Polacy nie powinni darowanemu koniowi zaglądać w zęby. Fakt, ale czy naprawdę powinniśmy być wdzięczni Włochom za koprodukcję, która okazała się artystyczną farsą?
Alicja wpadła tylko na chwilę...
Nie większym taktem wykazała się Alicja Bachleda Curuś, która na premierę do Narodowego przyleciała aż ze Stanów Zjednoczonych.
Aktora pojawiła się na premierze w zasadzie tylko na chwilę. Przybyli reporterzy zrelacjonowali, że zaraz po rozpoczęciu seansu Alicja wraz z Wojciechem Mecwaldowskim opuściła salę. Tego wieczoru nikt jej już nie widział.
Współczesne elementy w XVII wieku?
To nie pierwsze kontrowersje, jakie towarzyszą premierze filmu. Chodzi o głośną sprawę sprzed tygodnia, kiedy w sieci pojawił się zwiastun filmu.
Wprawne oko dziennikarzy wypatrzyło, że w „Bitwie” pojawia się odbicie lustrzane współczesnego godła Polski oraz krzyż Jana Pawła II.
Na reakcję producenta Alessandro Leone nie trzeba było długo czekać. W jego oświadczeniu czytamy, że „Zabieg ten miał na celu pomóc zagranicznemu widzowi w skojarzeniu wojska Jana III Sobieskiego z Polską, do czego posłużył nam jej współczesny symbol.”
Wszystko po to, aby promować Polskę na świecie, ponieważ „Bitwa pod Wiedniem” została sprzedana do ponad 20 krajów.
Film przygodowy z elementami fantasy?
Jak zapewniają twórcy, film Renzo Martinelliego nie jest filmem historycznym, a raczej paralelą do sytuacji, w jakiej znajduje się współczesna Europa.
W "Bitwie pod Wiedniem" są momenty, w których film przypomina produkcję fantasy. Chodzi o scenę, kiedy Markowi z Aviano objawia się, pod postacią wilka, jeden z jego przodków.
* - Zastosowałem tego typu zabiegi, by uczynić film historią jak najbardziej atrakcyjną dla widza -* argumentował reżyser, choć jego zapewnienia najwidoczniej nie przekonały recenzentów, którzy nie zostawili na nim suchej nitki.
Czy rzeczywiście jest tak źle? "Bitwa pod Wiedniem" wchodzi do polskich kin w najbliższy piątek 12 października. (gk/mn)