"Blanka" po trzech latach od daty premiery trafia do polskich kin
"Film jest taki sam jak rzeczywistość”, skłania widzów do zwrócenia wzroku ku skazańcom losu ujętym w obiektywie jego kamery – skazańcom, których codziennie możemy spotkać na ulicach tysięcy miast.
W artykule znajdują się linki i boksy z produktami naszych partnerów. Wybierając je, wspierasz nasz rozwój.
"Blanka" to film z Filipin, który swoją oficjalną premierę miał w 2015 r. W Polsce pojawia się dopiero teraz, bo wczesniej nie znalazł się żaden zainteresowany dystrybutor. Bo przecież "Blanka" to kino niszowe, które wymaga od widza wytrwałości i analizy. Na polskie ekrany wchodzi w piatek 6 lipca 2018 r. Sprawdźcie, czy warto wybrać się do kina.
Prowizoryczne domy z tektury, ubrania naznaczone śladem czasu, pokarm wydobyty z otchłani koszów na śmieci. Życie głównych bohaterów „Blanki” przypomina survival niemający nic wspólnego z towarzyszącym zazwyczaj tej przygodzie pozytywnym przypływem adrenaliny. Jak przystało na filmowego społecznika Kohki Hasei nie pozwala po seansie wrócić nam bezrefleksyjnie do ciepłych foteli. Wkładając w usta swojego bohatera zdanie: "Film jest taki sam jak rzeczywistość” skłania widzów do zwrócenia wzroku ku skazańcom losu ujętym w obiektywie jego kamery – skazańcom, których codziennie możemy spotkać na ulicach tysięcy miast.
Jednym z nich jest Blanka – dojrzewająca wśród szyderstwa rówieśników dziewczynka utrzymuje się z pieniędzy zagrabionych mieszkańcom Manili. Wbrew pozorom pod brudem małych grzeszków kryje się wrażliwa osoba pragnąca bliskości drugiego człowieka. Zainspirowana historią lokalnej gwiazdy filmowej, adoptującej bezdomne dzieci, postanawia zebrać fundusze na… kupno własnej matki. Rodzicielska miłość nie jest jednak produktem na sklepowej półce, o czym boleśnie się przekona. Towarzyszem niedoli stanie się dla niej Peter – niewidomy uliczny grajek, któremu także doskwiera rozdzierająca serce samotność…
Choć "Blanka” nie jest dokumentem, to trudno nie traktować jej jako obrazu wiernie odzwierciedlającego tamtejszą rzeczywistość. Filipińskie slumsy na obrzeżach wielkich miast stały się przykrą normalnością, a bezdomni stanowiący ogromny odsetek społeczeństwa na stałe wpisali się w miejski pejzaż Manili. Hasei pomija aspekty przyczyniające się do takiego stanu rzeczy, co skłania nas do głębszych rozważań nad istotą tego złożonego problemu.
Wymowny w tym kontekście jest skontrastowany ze skrajną biedą bohaterów obraz centrum miasta, przedstawiający prężnie rozwijający się ośrodek przemysłowy, kulturalny i turystyczny. Mimo że błyszczący nowoczesnością świat zdaje się awizować nadejście lepszych czasów, to w rzeczywistości właśnie industrializacja i prężnie rozwijający się kapitalizm wpłynęły na powiększające się z roku na rok rozwarstwienie społeczne. Pośrednio wynikające z tego zmiany klimatu doprowadzają do destruowania naszej planety i coraz częstszych katastrof naturalnych. Te z kolei niszczą dobytek mieszkańców oraz zmniejszają wydajność rolnictwa. *Towarzysząca temu bierność światowych potentatów, których owe zagrożenia nie dotyczą, skazuje niższe klasy społeczne krajów takich jak Filipiny na coraz trudniejszą sytuację materialną. *
"Blanka” więc stanowi ważny głos zabrany w imieniu skazańców losu, których krzyki z reguły są wyciszane niczym dźwięk telewizora przyciskiem na pilocie.
Hasei pochyla się jednak przede wszystkim nad jednostkami i wartościami uniwersalnymi. Kierując się ciągle aktualną dewizą "dom to nie miejsce, lecz stan” przedstawia wzruszającą filmową relację à la duet Matyldy i Leona z kultowego dzieła Luca Bessona. Parę odrzutków czyni zaś nauczycielami wpajającymi nam, że receptą na zwalczanie krzywd wyrządzanych przez los nie musi być wewnętrzne butwienie i stawanie się emocjonalną wydmuszką. *Bo jak zdaje się mówić reżyser – szczęśliwy dom można zbudować nie z cegieł i cementu, lecz miłości i wzajemnego szacunku. *
Przedstawiony w filmie świat wydaje nam się początkowo obcy i niespecjalnie atrakcyjny. Czujemy się, jakbyśmy wkraczali do starej szopy, której deski trzymają się na zardzewiałych gwoździach, a zapach stęchlizny odstręcza swoją intensywnością. Kiedy jednak jesteśmy już w środku, odkrywamy jej niepowtarzalny urok, napawający zaraźliwym optymizmem. Wyjątkowa umiejętność odnajdywania nadziei w beznadziei nabyta przez głównych bohaterów czyni dzieło Haseiego jednym z najbardziej pokrzepiających serce filmów tego roku.
W artykule znajdują się linki i boksy z produktami naszych partnerów. Wybierając je, wspierasz nasz rozwój.