Co się dzieje, kiedy zostaje zakwestionowane wszystko to, w co się wierzy, wszystko to, co ma wartość nadrzędną, absolutną a jednocześnie uniwersalną...? Bohater filmu "Bóg nie umarł", który dzisiaj wchodzi na ekrany kin, postanowił stanąć w obronie własnej wiary.
Gdy na pierwszych uniwersyteckich zajęciach z filozofii Josh Wheaton (Shane Harper) podejmuje wyzwanie rzucone przez osławionego profesora-ateistę (Kevin Sorbo), który każe swoim wierzącym studentom zaprzeczyć istnieniu Boga. Wynik tego ideologicznego starcia jest z góry przesądzony. Jednak Josh jako jedyny ma w sobie odwagę, aby zakwestionować słynne stwierdzenie Friedricha Nietzsche'go głoszącego śmierć Stwórcy. Wszyscy koledzy i koleżanki z grupy Josha szykują się na obserwowanie efektownej nauczki, którą doświadczony wykładowca ma ewidentnie zamiar dać niesfornemu studentowi. Josha ostrzegano przed poglądami nieprzejednanego profesora Radissona, lecz chłopak i tak postawia walczyć.
Na fabułę filmu „Bóg nie umarł” składa się kilka równolegle opowiadanych historii prezentujących różne podejście bohaterów do życia. W ogólnym rozrachunku jest to opowieść o wierze i nadziei, o typowo ludzkich wątpliwościach oraz nieufności wobec nieznanego, której osią jest, podjęta przez młodego chłopaka,* próba racjonalnego udowodnienia, że Bóg rzeczywiście istnieje.* Już w prologu obserwujemy cztery główne linie narracyjne filmu, które z biegiem czasu zaczną się coraz mocniej zazębiać: Josh, Martin (Paul Kwo) oraz Ayisha (Hadeel Sittu) rozpoczynają zajęcia na uniwersytecie; wychodząca do pracy Amy (Trisha LaFache) zauważa, że zepsuł jej się samochód, po czym dzwoni z prośbą o pomoc do swego chłopaka, Marka (Dean Cain); chrześcijanka Mina (Cory Oliver), która jest związana z niewierzącym w Boga profesorem Radissonem, spędza czas u boku swej cierpiącej na demencję matki; pastor Dave (David A.R. White) wpada w poważne tarapaty podczas odbierania przyjaciela z lotniska.
"Bóg nie umarł" od dzisiaj w kinach