Prezenter zawieszony. Eksperci komentują wydarzenia z USA
Trump otwarcie zwalcza niezależne dziennikarstwo - medioznawcy komentują głośne wydarzenie w USA. Jimmy Kimmel został zawieszony po tym, jak w swoim monologu powiązał zabójcę Charliego Kirka ze zwolennikami Donalda Trumpa.
Jimmy Kimmel, jeden z najpopularniejszych prezenterów w dzisiejszej amerykańskiej telewizji, stracił swój program. Dlaczego? Bo w swoim ostatnim komentarzu politycznym zasugerował, że mężczyzna oskarżony o zabójstwo prawicowego ideologa, Charliego Kirka, sam powiązany jest z trumpowskim ruchem MAGA. O to, co to mówi o dzisiejszym stanie relacji między światem polityki a mediami w USA, Wirtualna Polska zapytała medioznawców.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Hollywood kontra Trump
Wojna Trumpa z mediami
"Osiągnęliśmy nowe dno w ten weekend, gdy gang MAGA desperacko próbuje przedstawić tego dzieciaka, który zamordował Charliego Kirka, jako kogoś innego niż jednego z nich i robią wszystko, co mogą, aby zdobyć na tym punkty polityczne" - powiedział Kimmel w swoim monologu, sugerując, że Tyler Robinson, zabójca działacza politycznego, był zwolennikiem Trumpa. Stacja CSB zdecydowała o zawieszeniu Kimmela i jego programu do odwołania. Natychmiast zaroiło się od komentarzy.
- Zawieszenie jednego z najlepszych prezenterów amerykańskiej telewizji ABC Jimmy’ego Kimmela i zdjęcie z anteny jego programu rozrywkowego "Jimmy Kimmel Live" wpisuje się w wojnę prezydenta Donalda Trumpa z wolnymi mediami - komentuje w rozmowie z WP dr hab. Marek Palczewski, medioznawca z Uniwersytetu Łódzkiego. - Trump od wielu lat walczy ze swoimi medialnymi oponentami, dążąc do ich wykluczenia z mediów - komentuje.
Palczewski podaje konkretne przykłady tego typu działań i mówi o ich efektach.
- Dotyczy to nie tylko stacji ABC, ale również m.in. dziennikarzy CNN, CBS, NBC, "The New York Times" czy "The Washington Post" - wymienia medioznawca. - Krytycy Trumpa zostali pozbawieni swoich programów jak np. Stephen Colbert ze stacji CBS. Trump za każdym razem wyrażał zadowolenie ze zwolnienia dziennikarzy.
Przypomnijmy, że w lipcu tego roku CBS ogłosiło zakończenie "The Late Show" ze Stephenem Colbertem, który był podobnym formatem do tego prowadzonego przez Kimmela. Stacja tłumaczyła decyzję powodami finansowymi. Ale pojawiły się plotki, że to z powodów politycznych. Colbert przez lata szydził w swoim show z Donalda Trumpa.
Palczewski mówi też o innych nieprzychylnych działaniach obecnej administracji wobec mediów, wspominając kontrowersyjną ugodę między prezydentem Trumpem a jedną z amerykańskich stacji telewizyjnych, o czym pisały WP Wiadomości w lipcu tego roku.
- Niedawno właściciel telewizji CBS, koncern Paramount, wpłacił 16 mln dolarów na fundusz biblioteki prezydenckiej Donalda Trumpa w związku z jego pozwem dotyczącym manipulacji związanej z wywiadem z Kamalą Harris - opowiada. - Wcześniej stacja ABC zapłaciła 20 mln dolarów w związku z pozwem wobec jej dziennikarza, George'a Stephanopoulosa, który stwierdził na wizji, że Trump został uznany przez ławę przysięgłych za winnego gwałtu na publicystce E. Jean Carroll.
Media coraz słabsze
Chodzi jednak nie tylko o wymierne kary i konkretne decyzje, rzecz także w tym, jak dowodzi ekspert, jaka atmosfera narasta wokół mediów.
- Trump wielokrotnie nazywał dziennikarzy "fake newsami", nie odpowiadał na pytania tych, których nie lubi, publicznie ich rugał i odmówił wstępu do Białego Domu - przypomina Palczewski. - Jest pierwszym prezydentem USA, który otwarcie zwalcza niezależne dziennikarstwo. Z drugiej strony, nie wyobrażam sobie, aby media amerykańskie, które w latach 70. XX wieku opisywały aferę Watergate, tak potulnie znosiły ograniczenie swojej roli. Tacy właściciele mediów czy redaktorzy naczelni, jak Katherine Graham, Ben Bradlee i A.O. Sulzberger Jr, z pewnością inaczej zareagowaliby na żądania Trumpa, niż czynią to obecni właściciele i zarządcy wymienionych stacji telewizyjnych. Świadczy to niestety o malejącej roli czwartej władzy w USA, coraz bardziej uległej politycznym naciskom.
Gdy marnieje demokracja
O tym, że choć sytuacja dotyczy mediów i środowiska dziennikarskiego, tak naprawdę decydujący głos mają w niej politycy, przekonuje prof. Jacek Dąbała, medioznawca, audytor jakości i mediów i polityki.
- Przede wszystkim trzeba sobie uświadomić, że to politycy wszędzie na świecie decydują o wolności mediów, a nie odwrotnie - komentuje medioznawca. - Warto też pamiętać, że we współczesnej demokracji zdegenerowały się dwie strony ciągłej walki: liberalizm i konserwatyzm. Stąd populistyczne tęsknoty za cudownym autorytarnym naprawieniem świata. Niektórzy demokraci, mówiąc w uproszczeniu, nie rozumieją granic liberalizmu i takie sytuacje o tym przypominają. Zawieszanie programów lub dziennikarzy może być więc wynikiem tego konfliktu. Gdy demokracja słabnie, politycy starają się rządzić mediami. W tym przypadku, jak w każdym innym, inaczej myślący dziennikarze zawsze są niemile widziani.
Miliony wyświetleń "Obcy: Ziemia", katastroficzny finał "I tak po prostu" i mieszane uczucia po "Nagiej broni". O tym w nowym Clickbaicie. Znajdź nas na Spotify, Apple Podcasts, YouTube, w Audiotece czy Open FM. Możesz też posłuchać poniżej: