Bogusz Bilewski: Wyniszczający tryb życia
Choć na ekranie pojawiał się od połowy lat 50., popularność zyskał dopiero po dwóch dekadach, dzięki roli Walusia Kwiczoła w przebojowym „Janosiku”. Kto wie, jak potoczyłaby się jego kariera, gdyby faktycznie otrzymał obiecany angaż jako Zbyszko z Bogdańca w „Krzyżakach” Aleksandra Forda; umowę sprzątnął mu jednak sprzed nosa Mieczysław Kalenik. Ta decyzja obsadowa wywołała niemałe zdziwienie, bo w młodości przystojny Bogusz Bilewski uchodził za prawdziwego amanta, obiekt westchnień żeńskiej części publiczności.
Organizm nie wytrzymał
Kto wie, jak potoczyłaby się jego kariera, gdyby faktycznie otrzymał obiecany angaż jako Zbyszko z Bogdańca w "Krzyżakach" Aleksandra Forda; umowę sprzątnął mu jednak sprzed nosa Mieczysław Kalenik. Ta decyzja obsadowa wywołała niemałe zdziwienie, bo w młodości przystojny Bogusz Bilewski uchodził za prawdziwego amanta, obiekt westchnień żeńskiej części publiczności.
Serdeczny, o ogromnym poczuciu humoru, doskonały kompan – chociaż, jak wspominali jego koledzy, czasami również ściągający sobie na głowę kłopoty awanturnik – a przy tym, mimo aktorskich osiągnięć, niezwykle skromny. Jego organizm nie wytrzymał jednak intensywnego, wyniszczającego trybu życia. Bilewski zmarł nagle 14 września 1995 roku.
- To była wielka strata. I dla mnie przestroga: przeszedłem na dietę i przestałem nadużywać alkoholu– mówił przygnębiony śmiercią przyjaciela Witold Pyrkosz.
Młody amant
Bogusz Bilewski, urodzony 25 września 1930 roku w Starachowicach, od dziecka marzył o karierze aktorskiej. Choć matka chciała, by został śpiewakiem, ojciec zaś naciskał, by syn zainteresował się inżynierią, nie zamierzali przeszkadzać mu w realizacji planów.
W 1954 roku odebrał dyplom ze szkoły aktorskiej i zaraz potem otrzymał angaż w teatrze. Przystojny, młody i zdolny aktor nie mógł narzekać na brak propozycji.
- Z miejsca oczarował stołeczną publiczność i krytyków, stając się z dnia na dzień ulubieńcem publiczności, a zwłaszcza młodych dziewcząt, które co wieczór czekały przed teatrem, aby zdobyć jego autograf – pisał o nim w Wyborczej Witold Sadowy.
Aktor charakterystyczny
Kino zainteresowało się nim błyskawicznie. I chociaż ostatecznie Bilewski, mimo iż był „pewniakiem”, nie dostał roli Zbyszka w „Krzyżakach”, wystąpił w wielu innych ważnych dla polskiej kinematografii filmach.
Pojawił się też w „Zimowym zmierzchu”, „Historii jednego myśliwca”, „Dwoje z wielkiej rzeki”. Czasem królował na pierwszym planie, innym razem dostawał tylko epizod, ale wciąż był obecny na ekranie.
- Z biegiem lat przeistaczał się z powodzeniem z amanta w świetnie dającego sobie radę aktora charakterystycznego – pisał o nim w Wyborczej Sadowy.
A to dawało Bilewskiemu możliwość zmiany emploi, zerwania etykietki, którą próbowano mu przyczepić.
Wypadek przy pracy
- Pamiętam, jak kiedyś w trakcie kręcenia bójki, a takich scen w serialu było sporo, wszyscy byli zachwyceni, jak Bilewski grający Kwiczoła wspaniale ryczy – wspominał Marek Perepeczko w Trybunie Śląskiej. - Dopiero po chwili zorientowaliśmy się, że on owszem krzyczy, ale z bólu, bo w trakcie kręcenia tej sceny jeden z kaskaderów niechcący wykręcił mu nogę. To była poważna kontuzja, która zakończyła się operacją.
"Górale kłaniali mu się w pas"
Bilewski, słynący jako doskonały kompan, szczególnie lubił przesiadywać w knajpach, gdzie było pod dostatkiem jadła i napitku.Kiedy przygotowywał się do roli Kwiczoła, wiele czasu spędzał w karczmach z góralami, ucząc się od nich gwary.
- Boguś był ulubionym ceprem. Górale kłaniali mu się w pas w każdej knajpie w Zakopanem - wspominał w Rewii Pyrkosz. Inni koledzy wspominają jednak o słabości Bilewskiego do... pakowania się w kłopoty.
- Wziąłem pieniądze, miałem imieniny, więc z kilkoma chłopakami z planu poszliśmy do baru. Był Witek Pyrkosz, Bogusz Bilewski... Nagle Bogusz, czyli Kwiczoł, prosi mnie, bym mu pożyczył tysiąc złotych – wspominał w Super Expressie Jerzy Cnota. - Dałem. Znikł, a po chwili doszło do bójki. Bogusz, który już się opił, awanturował się, dostał po ryju.Nie wiem od kogo, może od takich dwóch cichociemnych, co chcieli go oskubać, a może od bokserów, którzy też mieli bankiet.
Awanturnik
O hulaszczym trybie życie i awanturach, w które wdawał się Bilewski, krążyły w światku filmowym legendy.
Jerzy Hoffman, wspominając pracę nad „Potopem”, przyznawał, że alkohol lał się wówczas strumieniem– zwłaszcza kiedy ekipa nudziła się, czekając, aż spadnie niezbędny do danych ujęć śnieg.
- Pewnej nocy łomot do drzwi – wspominał reżyser w Gazecie Wyborczej. - Stoi w nich Bogusz Bilewski, jeden z kompanów Kmicica. Cały we krwi. Okazało się, że pił w knajpie.Dwa stoliki dalej pili czescy lotnicy z sowieckimi. Bogusz podszedł i powiedział: „Wy w d**ę pier***eni Czesi”.
Nagła śmierć
W Kwiczoła wcielił się raz jeszcze, kiedy zaproponowano mu udział w reklamie margaryny. Na ekranie aktor uderzał się w pierś, mówiąc, że dzięki niej ma serce jak dzwon. Niestety, już wówczas stan jego zdrowia nie był najlepszy.
Jesienią 1995 roku Bilewski jechał do Wrocławia na zjazd koleżeński.
- Źle się poczuł i już nie powrócił do Warszawy – pisał Sadowy. Aktor trafił do szpitala, ale lekarzom nie udało się go uratować. Zmarł na udar mózgu 14 września 1995 roku. Miał 65 lat.
(sm/gb)