Box office USA: Kolejna porażka bohatera "Gry o tron"

Można być wielką gwiazdą telewizji, ale w kinie niewiele znaczyć. W tym tygodniu przekonał się o tym Jamie Lannister z bijącego rekordy popularności serialu *"Gra o tron". Przygodowa produkcja "Bogowie Egiptu" stanie się zapewne jedną z największych finansowych porażek 2016 roku. Być może największą...*

Box office USA: Kolejna porażka bohatera "Gry o tron"
Źródło zdjęć: © East news

Nikolaj Coster-Waldau bardzo długo czekał na dzień, w którym hollywoodzcy producenci powierzą mu główną rolę w dużej, kinowej produkcji. Urodzony w Danii aktor od pięciu lat jest gwiazdą telewizji, ale nim wcielił się w postać Jamie’ego Lannistera już w 2001 roku wystąpił w dwóch głośnych filmach – w brytyjskim dramacie szpiegowskim „Enigma”, gdzie zagrał Polaka / zdrajcę oraz w hollywoodzkim dramacie wojennym „Helikopter w ogniu”. Były to tzw. ciekawe drugoplanowe role, które stały się specjalnością Nikolaja Coster-Waldau. Ale nawet najwięksi fani „Gry o tron” mogą nie pamiętać, że aktor ten wystąpił jeszcze w „Królestwie niebieskim”, „Firewall” czy w filmie z Tomem Cruise’em „Niepamięć”. Być może bardziej został zapamiętany w komedii „Inna kobieta”, w której musiał zmagać się ze skutkami zażycia środków przeczyszczających…

„Bogowie Egiptu” byli więc ogromną szansą na wyjście z cienia popularnych kinowych aktorów. Tym bardziej, że zwiastuny filmu eksponowały właśnie jego, a nie Gerarda Butlera, który – w przeciwieństwie do Nikolaja Coster-Waldau – jest już kinową gwiazdą. Wydawać się mogło, że wszystko jest na dobrej drodze do sukcesu, bo przecież autorzy „Bogów Egiptu” sięgnęli po pewne schematy wykorzystane w „Grze o tron”. Jednak, gdy kilka miesięcy temu pojawiła się informacja, że wytwórnia LionsGate wydała na swoją najnowszą produkcję więcej pieniędzy niż na ostatnią część „Igrzysk śmierci”, można już było przypuszczać, że nadciąga katastrofa.

Ostatecznie budżet „Bogów Egiptu” sięgnął aż 140 milionów. W tej sytuacji producenci filmu mogli liczyć tylko na cud. Ten film nie miał bowiem prawa sprzedać się aż tak dobrze, aby wyjść choćby „na zero”. A gdy ukazały się recenzje (na Rottentomatoes jedynie 13% pozytywnych ocen), sprawa była już ostatecznie rozstrzygnięta.

I tak, „Bogowie Egiptu” podczas premierowego weekendu zgromadzili w Stanach jedynie 14 milionów dolarów (druga pozycja w tym tygodniu). Poza Ameryką wpływy na pewno będą większe (na koncie już 38 milionów dolarów), ale nie uchronią one producentów filmu przed stratami sięgającymi kilkudziesięciu milionów dolarów.

Nikolaj Coster-Waldau to nie jedyny aktor serialu „Gra o tron”, który nie może wywalczyć dla siebie godnego miejsca w Hollywood. Jego serialowa siostra Cersei Lannister (Lena Headey) również skazana jest na drugoplanowe role, i to w tak słabych filmach, jak „Dar Anioła: Miasto kości” czy „Duma, uprzedzenie i zombie” (2016). Szansę zaistnienia na pierwszym planie otrzymał natomiast Jon Snow (Kit Harington), który w 2014 roku zagrał główną rolę w wysokobudżetowej produkcji „Pompeje”. Historyczna produkcja poniosła jednak w kinach klęskę. Przy 100 milionach dolarów budżetu w Stanach zarobiła zaledwie 23,2 miliona dolarów.

Wydaje się, że w najlepszej sytuacji znajduje się Daenerys Targaryen. Emilia Clarke zagrała przecież rolę Sary'o Connor w filmie "Terminator: Genisys", który na świecie znalazł się w gronie największych kinowych przebojów 2016 roku. Poza granicami Stanów Zjednoczonych film zarobił 350,8 miliona dolarów, co jest 12. wynikiem w sezonie. Problem w tym, że w Ameryce „Genisys” zebrał jedynie 89,8 miliona dolarów (32. rezultat w minionym roku), co raczej wyklucza realizację kolejnych części cyklu. Niemniej, Emilia Clarke i tak pojawi się w kinach w prestiżowym letnim okresie za sprawą filmu „Zanim się pojawiłeś”, który oparty jest na bestsellerowej powieści Jojo Moyes.

W tym tygodniu na dużym ekranie pojawił się również bohater innego kultowego serialu „The Walking Dead”. Norman Reedus (Daryl) zagrał jedną z ról w wielowątkowej produkcji sensacyjnej „Psy mafii”. Pod względem finansowym jego występ także nie można uznać za udany. Film, którego budżet sięgnął 20 milionów dolarów podczas premierowego weekendu zgarnął jedynie 6,1 miliona dolarów (szósta pozycja).

Miniony weekend generalnie nie był pomyślny dla nowości. Trzecia z nich „Eddie zwanym Orłem” przy budżecie wynoszącym 23 miliony dolarów zarobiła na starcie 6,3 miliona dolarów (piąta pozycja). Bohater tego filmu w latach osiemdziesiątych stał się jednym z najpopularniejszych skoczków narciarskich, mimo, a właściwie dzięki temu, że kompletnie nie posiadał talentu do uprawiania tej dyscypliny sportu. Film ciekawy, recenzje dobre, ale kto w Stanach interesuje się skokami narciarskimi...

Najpopularniejszym tytułem weekendu – po raz trzeci – stał się „Deadpool”. Od piątku do niedzieli ekranizacja komiksu zgromadziła 31,5 miliona dolarów po 44 proc. spadku popularności. Tym sposobem na jej koncie znajduje się 285,6 miliona dolarów. Na całym świecie wpływy sięgają już 610 milionów dolarów. Przy budżecie wynoszącym jedynie 58 milionów dolarów. Gigantyczny sukces. W Stanach Zjednoczonych tylko Spider-Man miał lepszy debiut pośród komiksowych bohaterów.

Premiery następnego weekendu: "Zwierzogród" – animacja komputerowy wytwórni Disneya od ponad tygodnia pokazywana już w polskich kinach; „Londyn w ogniu” – przed trzema laty Gerard Butler ugasił Biały Dom, teraz przyszedł czas na stolicę Wielkiej Brytanii; „Whisky Tango Foxtrot” – komedia z Tiną Fey; „Knight of Cups” – film Terrence’a Mallicka (w głównych rolach Christian Bale; Natalie Portman oraz Cate Blanchett).

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (3)