Box Office USA: wojna bez zwycięzców… [PODSUMOWANIE]
Premierowa "Wojna o planetę małp" zdetronizowała "Spider-Mana", jednak w tym starciu nie było zwycięzców. Nie było też przegranych, niemniej producenci obu filmów mogą czuć się trochę rozczarowani.
"Wojna o planetę małp" jeszcze przed premierą nazwana została najlepszym blockbusterem ostatnich lat. Gdy w miniony piątek produkcja wytwórni 20th Century Fox trafiła do amerykańskich kin niemal wszyscy recenzenci podtrzymali tę opinię. Na portalu Rottentomatoes film zgromadził aż 95 proc. dobrych, a większości bardzo dobrych recenzji. Widzowie, którzy podczas premierowego weekendu poszli do kin na "Wojnę o planetę małp" również wystawiają jej bardzo wysokie oceny. Mimo to, taka "perełka" pośród blockbusterów w ciągu trzech pierwszych dni wyświetlania zdołała zarobić w Stanach jedynie 56,5 mln dol.
Oczywiście nikt nie spodziewał się otwarcia na poziomie stu milionów dolarów. Poprzednie części cyklu pokazały, że jego widownia jest dość nietypowa, jak na specyfikę letniego sezonu w amerykańskich kinach. Pierwsze uderzenie nie jest tak imponujące, jak w przypadku np. ekranizacji komiksów, ale później spadki popularności są dużo mniejsze. Niemniej, wydawało się, że "Wojna o planetę małp" osiągnie wynik otwarcia na poziomie poprzedniej części cyklu. Przypomnijmy, że przed trzema laty "Ewolucja planety małp" zebrała na starcie 72,6 mln dol. Ogółem obraz z 2014 roku w amerykańskich kinach zarobił 208,5 mln dol., zaś poza granicami Stanów Zjednoczonych ponad pół miliarda dolarów. W sumie na całym świecie "Ewolucja planety małp" zebrała 710 mln dol.
Mimo wszystko, 20th Century Fox wciąż jednak wierzy, że "Wojnę o planetę małp" w globalnym rozliczeniu stać będzie na osiągnięcie lepszego wyniku. Przedstawiciele wytwórni prognozują, że ich film w Ameryce zbierze około 170-180 mln dol. (wynik na poziomie pierwszej części serii), a straty z rynku wewnętrznego zostaną odrobione ze nawiązką poza granicami Stanów Zjednoczonych.
Z mieszanymi nastrojami muszą się również borykać producenci filmu "Spider-Man: Homecoming". Niby nie ma na co narzekać. Ekranizacja komiksu na rynku zewnętrznym sprzedaje się świetnie. W ciągu 10 dni zarobiła tam 261 mln dol. i bez wątpienia stanie się najpopularniejszą częścią przygód "Spider-Mana" poza Ameryką. Obecnie rekord należy do "Spider-Mana 3" z 2007 roku (554,3 mln dol.). Jednak w Stanach – mimo też bardzo dobrych recenzji – pojawił się niedosyt. Ekranizacja komiksu podczas drugiego weekendu zanotowała bowiem duży spadek popularności, który sięgnął 61 proc. A to oznacza, że "Spider-Man: Homecoming" nie osiągnie tak świetnego wyniku, jak "Strażnicy Galaktyki vol. 2" oraz "Wonder Woman". Filmy te zarobią w Ameryce około 400 mln dolarów. Peter Parker może powalczyć o 300 mln dol., choć i ten rezultat nie jest taki pewny.
Obecnie na amerykańskim koncie filmu "Spider-Man: Homecoming" znajduje się 208,3 mln dol. W analogicznym czasie "Niesamowity Spider-Man" legitymował się niewiele gorszym rezultatem (200,5 mln dol.). W sumie ekranizacja komiksu z 2012 roku zebrała w Stanach 262 mln dol. "Homecoming" w czasie drugiego weekendu uzyskał jednak wyraźnie lepszy wynik (45,2 mln dol.), co może umożliwić osiągnięcie trzystamilionowego pułapu. Nie zmienia to jednak faktu, że wprowadzenie Spider-Mana do Universum Marvela i wsparcie ze strony Iron-Mana miało pozwolić uzyskać znacznie lepszy rezultat.
Z drugiej jednak strony trzeba docenić, że "Spider-Man: Homecoming" już zarobił w Stanach więcej pieniędzy niż druga część "Niesamowitego Spider-Mana" (202,9 mln dol.) oraz, że poza Ameryką najprawdopodobniej pokona zarówno "Wonder Woman", jak i "Strażników Galaktyki vol. 2".
TOP 10 (14 lipca - 16 lipca 2017)
10. "Dom wygranych" – 1,8 mln dol. (w sumie 23,1 mln).
Premiery następnego tygodnia: "Dunkierka" – wojenna produkcja w reżyserii Christophera Nolana; "Valerian i miasto tysiąca planet" – najdroższa europejska produkcja wszech czasów.