Wadjda ma 11 lat. Do szkoły chodzi w kolorowych trampkach, handluje muzycznymi składankami, ma niewyparzony język i nie boi się dyskutować z dorosłymi. Co nam wydaje się całkiem normalne, w jej ojczyźnie – Arabii Saudyjskiej – godne jest potępienia. *Hajfa al-Mansour, pierwsza kobieta-reżyser w tym kraju, z uwagą tropi konserwatywne, niesprawiedliwe reguły panujące tam w każdej niemal sferze – od publicznej, po tę czysto intymną.*
W owładniętej szariatem Arabii Saudyjskiej kobieta wciąż podległa jest mężczyźnie, a wiele przywilejów jest im po prostu zabronionych. Dla bohaterki filmu niemożliwym do przeskoczenia zakazem, a jednocześnie olbrzymim marzeniem, jest posiadanie roweru. W filmie al-Mansour tego rodzaju obserwacji jest znacznie więcej – autorka decyduje się na zręczny przegląd dyskryminujących praw, którym kobiety muszą bezwzględnie podlegać. Na drugim i trzecim planie opowiadanej historii widzimy więc, że jest to sprawnie zorganizowany mechanizm.
Kobiety od najmłodszych lat uczone są skromności i pokory, a po osiągnięciu określonego wieku (10-15 lat) wydaje się je za mąż. Gdy są już dorosłe, na ogół zmuszane są do siedzenia w domudomu i wypełniania matczynych obowiązków, a ich wartość mierzona jest zdolnością do płodzenia męskich potomków. Wadjda jest na tym tle symbolem upragnionego buntu, który nie przychodzi jednak łatwo. Gdy szansą na wygranie roweru staje się w pewnym momencie udział w szkolnym konkursie recytatorskim, dziewczynka uczy się na pamięć kolejnych wersetów Koranu.
Autorka filmu ma bardzo lekką rękę. Mimo że sporo już powstało fabuł o islamskim fundamentalizmie, al-Mansour znajduje sposób, by nie powtarzać nachalnym truizmów. Jej film ma także wymiar czysto uniwersalny – "Dziewczynka w trampkach" to opowieść o spełnianiu marzeń, potrzebie indywidualizmu i buncie przynoszącym oczyszczenie.