Był i erotyk, i egzorcyzm. To był niesamowity filmowy rok

Dwa polskie erotyki, jedna wielka polityczna afera wokół filmu Agnieszki Holland, mnóstwo megahitów na czele z "Barbie" i "Oppenheimerem". Przypominamy najlepsze filmowe momenty 2023 r. Działo się!

Ależ mieliśmy niesamowity rok! Zarówno w polskim, jak i światowym kinie bardzo dużo się działo. Za nami wiele erotycznych scen, bicia rekordów box office, rozwalanie miast na dużych ekranach, oglądanie Marcina Dorocińskiego w hollywoodzkiej megaprodukcji czy łapanie się za głowy w trakcie afery o film Agnieszki Holland.

A zaczęło się już w styczniu, gdy rozgorzała dyskusja wokół pierwszego w 2023 r. polskiego erotyku.

W najnowszym odcinku podcastu "Clickbait" wskazujemy Najlepsze filmy i seriale, Największe rozczarowania, afery i skandale oraz Największą bekę 2023 roku. Możesz nas słuchać na Spotify, w Google Podcasts, Open FM oraz aplikacji Podcasty na iPhonach i iPadach.

"Pokusa" miała wywołać aferę obyczajową w Polsce. Erotyczny thriller, który jest ekranizacją bestsellerowej książki Edyty Folwarskiej, okazał się bardzo przeciętną produkcją. Atmosfera obyczajowego skandalu, towarzysząca premierze filmu, miała zapewne sprawić, że widzowie ruszą do kin.

Tak się jednak nie stało. Podczas premierowego weekendu "Pokusę" obejrzało jedynie 49,1 tys. widzów. Erotycznych scen jednak w nim nie brakowało, co rozpalało internet do czerwoności.

W styczniu do kin weszła też produkcja z zupełnie innej półki, gdzie zamiast rozebranych ludzi były irlandzkie zielone pola, krowy i Colin Farrell w filmie "Duchy Inisherin". Film podbił serca wielu widzów, zdobywając też aż dziewięć nominacji do Oscara. Które co prawda nie przyniosły żadnej nagrody, ale jeśli jeszcze nie widzieliście tej historii trudnej, męskiej przyjaźni, koniecznie musicie to nadrobić.

W lutym też mieliśmy ciekawy rollercoaster filmowych emocji, bo przypomnijmy, że to miesiąc w którym do kin wchodziły takie produkcje jak "Magic Mike: Ostatni taniec", "Heaven in Hell" i "Wieloryb".

Podczas tego ostatniego filmu łzy leciały wszystkim podczas seansów. Przypomnijmy, że "Wieloryb" Darrena Aronofsky'ego to historia o chorobliwie otyłym nauczycielu, który pogrążony w depresji zamyka się całkowicie przed światem. Dostęp do jego życia ma jedynie opiekunka, młodziutka córka i pewien kaznodzieja-amator. Wszyscy po kolei próbują go ratować, choć z różnym skutkiem.

- Czegoś takiego się nie spodziewałem. Ciało Charliego mogłem zdjąć, ale zostawały we mnie uczucia. Ludzie z chorobliwą otyłością żyją często sami, są kompletnie niezrozumiani przez społeczeństwo - mówił o swojej roli w filmie Fraser w rozmowie z Wirtualną Polską.

Po raz czwarty i niestety ostatni zobaczyliśmy Keanu Reevesa w filmie "John Wick 4". Film był napakowany scenami akcji, jakich kino jeszcze nie widziało. A sam Reeves z namaszczeniem opowiadał o twórcach tej szalonej serii, którzy składali hołd klasykom kina akcji.

Przy okazji premiery filmu zapytaliśmy aktora, czy udało mu się w końcu zagrać w Cyberpunk 2077, na co gwiazdor przyznał: - Byłem obok ludzi, którzy grali i naprawdę się tym cieszyli, co dla mnie jest niezwykłym doświadczeniem. Co zabawne, podchodzili do mnie na ulicy fani Cyberpunk i mówili, że podobała im się gra i że twórcom udało się naprawić błędy, które się pojawiły. Dopiero co nagrałem kilka historii, które zostaną dodane do gry. Kocham rolę Johnny’ego Silverhanda. Uwielbiam głębię, wyrafinowanie, ambicję tej historii i jej warstwę wizualną. To produkt na naprawdę wysokim poziomie. Moim zdaniem CD Projekt Red zrobił niesamowitą robotę. Jesteśmy szczęściarzami, że ich mamy. Moglibyśmy zrobić adaptację, co nie?

W kwietniu okazało się, że Międzynarodowe Stowarzyszenie Egzorcystów zamiast walczyć z diabłem, walczy z dziełami popkultury. Instytucja założona w latach 90. przez sześciu księży, w tym słynnego Gabriela Amortha, postanowiła otwarcie potępić hollywoodzką produkcję. Nazwali ją "niewiarygodnym rozbryzgiem". Ich zdaniem Russell Crowe przypomina nie Amortha, a słynnego gladiatora, którego portretował przed laty na ekranie.

Nie podobał im się słynny włoski aktor Franco Nero jako papież, a nawet dobór światła przez operatorów, który ma ponoć sprawiać wrażenie, że nie diabeł jest tu zły, a instytucja Kościoła. Egzorcyści uważają, że przedstawione w filmie działania Amortha są niezgodne z historyczną rzeczywistością, wypaczone i sfałszowane. Ale produkcja z Crowem wypadała na ekranie całkiem nieźle. Przerysowane widowisko wyśmiewało popularne filmy o egzorcystach.

Ale co się działo w maju! Przede wszystkim Marvel próbował ożywić swoje uniwersum, wprowadzając do kin "Strażników galaktyki: Volume 3". Wypadło OK. Było sporo wzruszeń i ciekawych scen. Musieliśmy rozstać się z kilkoma postaciami, co przełożyło się na 845,6 mln dol. zysku z biletów na całym świecie. Liczby robiły wrażenie.

Wrażenie mieli też zrobić "Szybcy i wściekli 10", w którym ekipa Dominica Toretto musiała zmierzyć się z odklejonym od rzeczywistości Dantem, granym przez Jasona Momoę. Panowie i panie rozwalili kilka miast, w tym centrum Rzymu, spuszczając na kilka zabytków wielką metalową kulę i przesuwając jeszcze dalej granice absurdu.

W czerwcu duże wrażenie na recenzentach, ale i na widzach, zrobił "Flash". Niewiele osób dawało tej historii szansę, a wszystko przez skandale wokół głównego aktora tej produkcji Ezrę Millera. Aktor wdawał się w pijackie bójki, wszczynał awantury z policją, a nawet był oskarżony o zachowania rodem z sekty i zniewolenie nieletniej osoby. Powiedzieć, że premiera "Flasha" była zagrożona, to mało.

Superprodukcja DC mogła wylądować w śmietniku, ale studio zdecydowało się jednak pokazać film. Historia Barry’ego Allena, który po incydencie w laboratorium zyskuje nadprzyrodzone moce, spotkała się z dobrym odbiorem wśród widzów na świecie. Chwalono nietypowe rozwiązania wizualne, błyskotliwe sceny i dialogi. Fajne kino, a nie - jak się zapowiadało - piękna katastrofa.

Docieramy do lipcowych premier, a tu trudno wybrać jeden film, który wyróżnił się najbardziej. A dlaczego? Przecież lipiec był miesiącem historycznym dla światowego kina. Ba, to był moment, w którym zobaczyliśmy Marcina Dorocińskiego w jednym filmie z Tomem Cruisem. Mowa oczywiście o "Mission: Impossible – Dead Reckoning".

Występ Polaka był przez media głośno chwalony – to on otworzył tę hollywoodzką produkcję. Jednak lipiec należał do największego kasowego pojedynku w historii popkultury – do "Barbie" i "Oppenheimera". Różowiutka historia Barbie, która ucieka do prawdziwej rzeczywistości. A z drugiej strony historia Roberta Oppenheimera, ojca bomby atomowej. Do dziś nie jest łatwo stwierdzić, który z tych filmów jest lepszy, prawda?

"Zielona granica", którą premierowo pokazano we wrześniu, wzbudziła potężne emocje nie tylko w Polsce, ale i za granicą. Film najpierw pokazywany był na festiwalu w Wenecji, gdzie Agnieszka Holland dostała Nagrodę Specjalną Jury. Jeszcze przed premierą filmu w Polsce o "Zielonej granicy" wypowiadali się politycy Zjednoczonej Prawicy czy rzeczniczka straży granicznej, a dziennikarze mediów publicznych publikowali nielegalnie fragmenty. Ale potem, gdy widzowie masowo obejrzeli film, emocje jakby opadły. Bo w gruncie rzeczy okazało się, że Holland sytuację na granicy pokazała z różnych stron - także, jeśli chodzi o dylematy mundurowych.

I wtedy nadeszła jesień i mieliśmy wysyp niesamowitych filmowych historii. Tu warto zaznaczyć, że na festiwalu filmowym w Gdyni nie pokazano "Zielonej granicy", zaś polityczne akcenty można było zobaczyć w filmie "Różyczka 2", gdzie Magdalena Boczarska wciela się w Joannę Warczewską, której mąż ginie w zamachu terrorystycznym.

Ona zaś daje się wciągnąć w polityczną rozgrywkę, której finałem ma być fotel prezydenta. Janusz Gajos gra tu bezwzględnego, prawicowego polityka, który pociąga za sznurki w całym państwie. Mówiło się, że postać ta przypomina pewnego prezesa dużej polskiej partii.

Bez wątpienia jednym z najważniejszych polskich filmowych wydarzeń mijającego roku była premiera "Chłopów" w reżyserii Hugh i DK Welchmanów. Kultowa historia napisana przez Władysława Reymonta została tym razem wymalowana na setkach obrazów, z których stworzono niezwykłą animację.

Na ekrany wrócili Jagna, Boryna, Antek i reszta mieszkańców wsi Lipce, którzy nie mogą pogodzić się z faktem, że Jagna żyje inaczej niż wymagają tego sztywne społeczne reguły. Film powalił na kolana najpierw zagranicznych recenzentów, a potem pobił rekord oglądalności w polskich kinach, przyciągając przed ekrany ponad milion widzów.

Najdłuższym filmem tego roku był "Czas krwawego księżyca" Martina Scorsese. Nie dziwota jednak, że reżyser pozwolił sobie aż na ponad trzy godzinną opowieść. Przedstawia bowiem wielowątkową i przerażającą historię ludu Osagów z Ameryki Północnej, którzy na powierzonej im przez rząd ziemi odkryli złoża ropy.

Osagowie niemożliwe się wzbogacili, ale musieli być kontrolowani przez białych opiekunów. Ludzie zaczęli wykorzystywać ich finansowo. Dochodziło też do licznych zabójstw, które później nazwano wprost ludobójstwem. Porażająca historia z Leonardo DiCaprio, Robertem De Niro i fenomenalną Lily Gladstone.

Dużym wydarzeniem był festiwal EnergaCamerimage, na którym pojawił się m.in. Adam Driver. Aktor przyjechał do Polski, by odebrać nagrodę specjalną za swoje filmowe osiągnięcia, a także opowiedzieć o kulisach powstawania "Ferrari", przy którym pracował z Michaelem Mannem.

To historia Enzo Ferrariego, który przeżywa głęboko śmierć pierworodnego syna, jednocześnie posiadając drugą rodzinę w tajemnicy przed żoną (w tej roli niezwykła Penelope Cruz). Ekipa Ferrari szykuje się do wyścigu Mille Miglia przez całe Włochy, a tymczasem firma stoi na skraju bankructwa. Choć premiera filmu na świecie odbyła się w sierpniu, w Polsce widzowie zobaczą go na sam koniec roku 29 grudnia. Dobre zamknięcie filmowego sezonu pełnego wielu przeróżnych niespodzianek i wydarzeń.

W najnowszym odcinku podcastu "Clickbait" wskazujemy Najlepsze filmy i seriale, Największe rozczarowania, afery i skandale oraz Największą bekę 2023 roku. Możesz nas słuchać na Spotify, w Google Podcasts, Open FM oraz aplikacji Podcasty na iPhonach i iPadach.