"Carte Blanche": Więcej niż widać [RECENZJA]
Dążył do pokonania niemożliwego. Przez lata uczył historii i ukrywał, że jest niewidomy. *"Carte Blanche" to kolejny po "Chce się żyć" i "Bogach" dowód potwierdzający siłę ludzkiej determinacji. W roli głównej znakomity Andrzej Chyra.*
23.01.2015 10:20
W „Carte Blanche”, podobnie jak w „Motylu i skafandrze” Juliana Schnabela, życie głównego bohatera w jednej sekundzie staje się udręką. Redaktor naczelny francuskiego "Elle" został sparaliżowany w wyniku udaru. Paraliż objął całe ciało z wyjątkiem lewego oka, za pomocą którego kontaktował się ze światem. Kacper (Andrzej Chyra) cierpi na nieuleczalną chorobę genetyczną. Całkowita ślepota to kwestia kilku miesięcy. Punkt wyjścia tych historii jest podobny, obaj mężczyźni muszą zapisać „białą kartę” otwierającą niepożądany rozdział ich życia. Kacper sprzeciwia się losowi. W pierwszej chwili chce skończyć ze sobą, odciąć się od wszystkiego. Ratują go uczniowie i pasja do historii, której uczy w liceum. Wyrok przemienia się w wyzwanie. Na przekór radom przyjaciela Wiktora (Arkadiusz Jakubik) i niebezpiecznie zawężającego się pola widzenia postanawia ukrywać swój problem. Uczy nie tylko podopiecznych, ale i siebie: jak dotrzeć do klasy, znaleźć dziennik czy rozpoznać z kim rozmawia. Ułatwiają mu inne zmysły,
szczególnie słuch. Pomaga Klara, zbuntowana nastolatka poszukująca zrozumienia u dorosłych. Kacper na pytanie – „Co słychać?” odpowiada – „Więcej niż widać”.
Reżysera i scenarzystę Jacka Lusińskiego („Piksele") zainspirowały losy Macieja Białka, który tracił wzrok i uczył się szkoły na pamięć. Z powodzeniem ukrywał utratę wzroku i cały czas był nauczycielem historii w jednym z lubelskich liceów. Reżyser prawdziwą historię przenosi na ekran zachowując autentyczność zdarzeń, a jednocześnie unika łzawego sentymentalizmu czy patosu tego typu historyjek. Momentami wydaje się nieprawdopodobne, że otaczający bohatera najbliżsi nie zauważają jego choroby. Szczególnie podczas wycieczki, gdy musi poradzić sobie z obcą przestrzenią, ale również w chwili zbliżenia się do koleżanki z pracy. Ewa zastanawia się, dlaczego Kacper zachowuje się jak we mgle, jednak zrzuca winę na zagubienie i sposób bycia mężczyzny.
Niewątpliwą zaletą filmu jest kreacja Andrzeja Chyry. Na plakacie „Carte Blanche” łatwo zauważyć jego błyszczące niebieskie oczy oddające głębię duszy. Chyra bowiem unika banalności, z determinacją wchodzi w emocje bezbronnego człowieka powoli tracącego wzrok. Jego rola przypomina ekscentrycznego profesora ze „Stowarzyszenia umarłych poetów” Petera Weira.
„Carte Blanche” wyróżnia się na tle innych filmów opowiadających o niewidomych m.in. „Imagine” Jakimowskiego czy „Parę osób, mały czas” Barańskiego. Lusiński bardzo stara się uniknąć sztampowych zabiegów, jednak niektóre rozwiązania fabularne okazują się zbyt proste. Najistotniejszą kwestią jest jednak optymistyczne przesłanie filmu, którego scenariusz napisało samo życie. Po tym filmie chce się widzieć więcej.