Cate Blanchett dla WP: "Kocham swoją pracę tak, że chcę ją czasem rzucić"
- Na studiach aktorskich obejrzałam "Dekalog" Krzysztofa Kieślowskiego. Ten film naprawdę zmienił moje życie - mówi w rozmowie z WP Cate Blanchett. Gwiazda podczas tegorocznej edycji EnergaCamerimage w Toruniu przewodniczy jury Konkursu Głównego.
Magda Drozdek, Wirtualna Polska: Zaczęłaś właśnie nową przygodę w Polsce. Podekscytowana?
Cate Blanchett: O tak, jestem bardzo podekscytowana. Camerimage to święto operatorów. Pracowałam z tyloma niesamowitymi operatorami w czasie mojej kariery, od Freda Elmsa po Mandy Walker, Johna Seale’a... To niesamowite widzieć tylu z nich tutaj. Po raz pierwszy usłyszałam o tym festiwalu w 1999 roku, kiedy Remi Adefarasin, operator mojego pierwszego międzynarodowego filmu "Elizabeth", zdobył Złotą Żabę. Zastanawiałam się wtedy: "Co to jest Złota Żaba?". Znam więc ten festiwal od dawna.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Adam Driver mówi o tym, jak przygotowywał się do filmu “Ferrari”
A po latach dzwonią i zapraszają do jury, do Torunia.
Tak, dokładnie. Chciałam przyjechać już w zeszłym roku, bo Warwick Thornton wyprodukował film "The New Boy", w którym grałam, i wygrał tutaj Złotą Żabę. Niestety przez strajk nie mogłam przyjechać. Dlatego się cieszę, że w końcu tu jestem.
Camerimage to celebracja filmów i naszej wspólnej miłości do kina. Jak zaczęła się twoja?
Myślę, że zaczęło się od oglądania westernów i horrorów. Mój ojciec uwielbiał westerny, więc oglądaliśmy ich mnóstwo. Z kolei ja jako dziecko byłam wielką fanką horrorów i oglądałam rzeczy, których ośmiolatka nie powinna oglądać, jak "Lśnienie". Zdecydowanie za wcześnie obejrzałam ten film. Ale pasjonowały mnie też horrory Sama Raimiego. Później miałam okazję z nim pracować, co było niezwykłe. Byłam też zafascynowana Betty Davies, dzięki której poznałam bliżej amerykańskie klasyki. Wiesz, urodziłam się w złotej erze australijskiego kina, które też z czasem bardzo doceniłam. Było też w moich filmowych przygodach kino europejskie.
Polskie filmy także?
Oczywiście. "Lokator" Romana Polańskiego zrewolucjonizował sposób prezentowania twarzy filmowych bohaterów. Pamiętam, że na studiach aktorskich obejrzałam "Dekalog" Krzysztofa Kieślowskiego. Ten film naprawdę zmienił moje życie. Potem zanurzyłam się w trylogii "Trzy kolory", która była dla mnie czymś wspaniałym. Na niedługo przed śmiercią Kieślowski zaczął pracę nad kolejną trylogią, na którą miały się złożyć "Niebo", "Czyściec" oraz "Piekło". Nie dokończył jej. Po latach Tom Tykwer zekranizował "Niebo", w którym zagrałam. Tylko tak mogłam się zbliżyć do Kieślowskiego.
Czy byłaś pozytywnie zaskoczona przejściem od oglądania filmów do pracy na planach filmowych w latach 90.?
Wyobrażałam sobie to jako mistyczne doświadczenie, gdzie tworzy się perfekcyjne momenty. Zaskoczyła mnie ulotność i kompromisy, jakie trzeba podejmować na planie. To wtedy nabrałam ogromnego szacunku dla operatorów, reżyserów, scenografów, kostiumografów. Jesteśmy trochę jak cyrkowa trupa, wiesz? Zaczynałam swoją pracę w kulturze filmowców, gdzie na planach nie obowiązywała hierarchia - taka jak np. w Ameryce. W pracy na planie czułam się więc niemal jak w domu. Bo wszyscy razem nie goniliśmy za perfekcją, a za głębszym zrozumieniem ludzi.
Związek ze światem filmu to jest łatwa rzecz?
Czy łatwa? Uwielbiam swoją pracę. Kocham ją wręcz tak, że chcę ją czasem rzucić. Bo ona bywa trudna. Ale gdy coś głęboko kochasz, to czujesz wielką odpowiedzialność, by to kontynuować, pracować nad tym, by jej owoce były najlepsze, jakie tylko mogą być. Przechodzimy obecnie przez burzliwe czasy, jak wpływ AI na przemysł, który może przynieść nam korzyści, ale nie zapominając o katastrofalnych, możliwych skutkach. Staramy się dziś, by ludzie po obu stronach kamery mieli najlepsze możliwości rozwoju.
Dziś widzowie mogą oglądać cię w kontrowersyjnym serialu AppleTV+ "Sprostowanie". To mocna, wywołująca dyskusje historia kobiety, która bardzo szybko, przez jedno pomówienie, traci wszystko. Jakim przeżyciem była dla ciebie praca nad tym serialem?
Praca nad tym serialem była niezwykła. Alfonso Cuaron zadzwonił do mnie i zapytał, czy zagrałabym w jego nowym projekcie. Zupełnie nie wiedziałam, co chce zrobić, ale byłam pewna, że chcę z nim pracować i od razu się zgodziłam. Dopiero potem zapytałam, co to będzie za historia. Alfonso był bardzo otwarty na współpracę i zaprosił mnie do rozmowy o sposobie realizacji tej opowieści, która wydawała mi się interesująco konfrontująca. Uwielbiam pracować nad historiami, które rzucają wyzwanie, a ten projekt był właśnie taki. Czym jest prawda? Ten serial pokazuje, jak ludzie mogą uwierzyć w zmyśloną przez kogoś prawdę.
Serialowa Catherine traci wsparcie męża, syna, współpracowników. Odwracają się od niej także kobiety. Gdy tak oglądałam serial, zastanawiałam się, czy według ciebie w Hollywood kobiety wspierają inne kobiety.
Myślę, że tak, choć media często przedstawiają nas jako rywalki. Nastawiają nas przeciwko sobie. Dlaczego nikt nie pisze o tym, czy mężczyźni wspierają innych mężczyzn? W rzeczywistości często wspieramy się za kulisami. Coraz więcej kobiet tworzy swoje własne możliwości, bo przemysł głównego nurtu czasem tego nie oferuje. Pamiętam, że gdy zaczynałam, możliwości dla kobiet były bardzo ograniczone. Polegałyśmy więc na mentorkach. Myślę, że mamy już dość bycia "kobietami w przemyśle filmowym". Mamy dość takiej łatki. Jesteśmy dobrymi artystkami. Po prostu. Inkluzywność przynosi korzyści wszystkim - także widzom.
W najnowszym odcinku podcastu "Clickbait" opowiadamy o skandalu z "Konklawe", omawiamy porażających "Łowców skór" na Max i wyliczamy, co poszło nie tak z głośnym "Sprostowaniem". Znajdź nas na Spotify, Apple Podcasts, YouTube, w Audiotece czy Open FM. Możesz też posłuchać poniżej: