Christoph Waltz: Dziś jest w ścisłej czołówce gwiazd Hollywood

Christoph Waltz: Dziś jest w ścisłej czołówce gwiazd Hollywood
Źródło zdjęć: © ONS.pl

08.09.2016 | aktual.: 22.03.2017 11:56

Dziś jest gwiazdą wielkiego formatu, laureatem niezliczonych nagród i wzorem dla swoich kolegów po fachu. Nikt nie ma wątpliwości – Christoph Waltz znajduje się obecnie w czołówce najbardziej cenionych i pożądanych hollywoodzkich sław, a reżyserzy usilnie zabiegają, by zagrał w ich filmach.

Dziś jest gwiazdą wielkiego formatu, laureatem niezliczonych nagród i wzorem dla swoich kolegów po fachu. Nikt nie ma wątpliwości – Christoph Waltz znajduje się obecnie w czołówce najbardziej cenionych i pożądanych hollywoodzkich sław, a reżyserzy usilnie zabiegają, by zagrał w ich filmach.

A jeszcze kilka lat temu Waltz był zupełnie anonimowym aktorem, grywającym często w produkcjach niskobudżetowych i przewijającym się gdzieś na drugim planie. Nikt – nawet on sam – nie wierzył, że uda mu się osiągnąć coś więcej. Mało kto poświęcał mu uwagę i zdołał zauważyć jego nieprzeciętne zdolności.


1 / 6

Rodzinne tradycje

Obraz
© mat. dystrybutora

Urodził się 4 października 1956 roku w Wiedniu, jako syn Niemca i Austriaczki. Wywodził się z rodziny z aktorskimi tradycjami; jego dziadkowie występowali w teatrze, rodzice zaś zajmowali się kostiumami i scenografią.

Nic dziwnego, że już od najmłodszych lat marzył, by pójść w ich ślady – po ukończeniu wiedeńskiej szkoły Max Reinhardt Seminar wyjechał do Nowego Jorku, by kształcić się w prestiżowej Lee Strasberg Theatre and Film Institute. Ze sceny wreszcie trafił na ekran i był przekonany, że wkrótce jego kariera nabierze rozpędu.

2 / 6

''Zły Niemiec''

Obraz
© mat. dystrybutora

Zadebiutował w 1977 roku w telewizyjnym „Der Einstand” i na dobrych kilka lat utknął na małym ekranie.

Miał dylemat – w ojczyźnie brakowało dla niego filmów, ale w Hollywood, jako obcokrajowiec, był niemal z góry skazany na porażkę.

Przyjaciele i bardziej doświadczeni koledzy po fachu ostrzegali go, że skończy zaszufladkowany jako „niemiecki aktor” i do końca życia będzie paradował na drugim planie w hitlerowskim mundurze, grał nazistów i występował jako stereotypowy „zły Niemiec” przeciwko „dobrym Amerykanom”.

3 / 6

Wiadomość z Polski

Obraz
© ONS.pl

Przyszłość Waltza stała pod znakiem zapytania. Mało kto doceniał jego talent, a oferty pracy nie nadchodziły.

Niespodziewanie w 1991 roku aktor otrzymał wiadomość... z Polski, od Krzysztofa Zanussiego. Reżyser wspominał, że zobaczył Waltza dawno temu na scenie, potem zaś w jakimś niemieckim serialu, i uznał, że to wymarzony kandydat do roli Jana w filmie „Życie za życie” opowiadającym historię Maximiliana Kolbe. Bariera językowa nie stanowiła żadnego problemu; Waltza zdubbingował Adam Ferency.

4 / 6

''Rokowałem mu świetną przyszłość''

Obraz
© EastNews

- Jako bardzo młody aktor grał w Zurichu „Hamleta” - wspominał po latach Krzysztof Zanussi w rozmowie z PAP Life. - Był świetny. Poznałem go, zanotowałem. Później, gdy przyszło do filmu „Kolbe”, wziąłem go, jako młodego austriackiego aktora do głównej roli, młodego uciekiniera, który prowadzi całą historię. Po tej współpracy rokowałem mu świetną przyszłość. Spotkałem go około 10 lat później i powiedział, że jako prorok się nie sprawdzam.

Zanussi był pod takim wrażeniem talentu Waltza, że 6 lat po „Życiu za życie” ponownie zaprosił go do siebie na plan, tym razem do filmu „Brat naszego Boga, w którym aktor otrzymał rolę Maksymiliana Gierymskiego.

5 / 6

''Pouczająca historia''

Obraz
© ONS.pl

Okazało się jednak, że to Zanussi miał rację. Choć na początku XXI wieku Waltz grywał sporo, wciąż pozostawał aktorem kompletnie anonimowym. *Los uśmiechnął się do niego w 2009 roku, kiedy Quentin Tarantino zatrudnił go do pracy przy „Bękartach wojny”, w których, o ironio, *Waltz musiał założyć znienawidzony mundur. Ale jego rola nie ograniczała się do wykrzykiwania „Hail Hitler” i dała aktorowi możliwość zaprezentowania swoich nieprzeciętnych umiejętności.

Film okazał się sukcesem, a Waltz z dnia na dzień stał się prawdziwą gwiazdą. - To jest pouczająca historia jak szalenie długo kariera bardzo zdolnego aktora musiała się rozwijać – komentował Zanussi. - Za to teraz odpaliła szaleńczo. Uważam, że ciągle jest bardzo dobry aktorsko. Oczywiście, działa na niego czas, nie może grać już młodzieńców.

6 / 6

Ulubiony szwarccharakter

Obraz
© ONS.pl

Na uśmiech od losu, od rozpoczęcia pracy w zawodzie, musiał czekać przeszło trzy dekady. Ale cierpliwość się opłaciła. Za „Bękarty wojny” otrzymał Oscara i, co ważniejsze, zaznaczył swoją obecność w branży filmowej.

Od tamtego czasu kolejne propozycje płyną strumieniem, a Waltz starannie dobiera repertuar, wcielając się w postacie niejednoznaczne, charakterystyczne, choć nierzadko negatywne. Już teraz stał się ulubionym szwarccharakterem tysięcy widzów.

I choć ostatnie lata były dla niego intensywne, Waltz wciąż nie próżnuje, chcąc jak najlepiej wykorzystać swoją szansę. W najbliższych miesiącach zobaczymy go w melodramacie „Tulip Fever”, nowej ekranizacji „Tarzana” i w „Spectre”, gdzie, oczywiście, wcieli się w przeciwnika Jamesa Bonda.
(sm/mn)

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (67)