Magazyn WP FilmDavid Lowery, reżyser "A Ghost Story". Wywiad z ateistą, który nakręcił prawdopodobnie najlepszy film o duchach wszech czasów

David Lowery, reżyser "A Ghost Story". Wywiad z ateistą, który nakręcił prawdopodobnie najlepszy film o duchach wszech czasów

Jest jednym z najzdolniejszych amerykańskich reżyserów młodego pokolenia. Nic dziwnego, że jego najnowszy film "A Ghost Story" z Rooney Marą i Caseyem Affleckiem był przebojem festiwalu T-Mobile Nowe Horyzonty. Bilety na wszystkie seanse rozeszły się na pniu. W rozmowie z Wirtualną Polską David Lowery dzieli się refleksjami o przemijaniu i odpowiada na pytanie, jaki sens ma wszystko, gdy nie wierzy się w nic.

David Lowery, reżyser "A Ghost Story". Wywiad z ateistą, który nakręcił prawdopodobnie najlepszy film o duchach wszech czasów
Źródło zdjęć: © Materiały prasowe
Łukasz Knap

Łukasz Knap: Jak często myślisz o śmierci?

David Lowery: Codziennie. Myślenie o śmierci to najlepszy prezent, jaki mogę sobie zrobić w ciagu dnia.

Co daje ci siłę, żeby tak myśleć o przemijaniu? Jeden z bohaterów "A Ghost Story" bez złudzeń mówi o tym, że kiedyś wszystko zniknie. I nie będzie niczego.

Trudno mi się z nim nie zgodzić, bo współczesna nauka stawia sprawę jasno. Pewnego dnia Słońce zamieni się w olbrzyma, który pochłonie Ziemię, zresztą życie na naszej planecie zgaśnie wcześniej. Jedyne, co racjonalnie możemy zrobić, to pogodzić się z nieuchronnym kresem świata, który znamy. Zatem w punkcie wyjścia nasza egzystencja nie ma najmniejszego sensu, przy czym nie chcę brzmieć jak nihilista, bo staram się żyć w nadziei, że jest jakiś sens w tym, co robimy lub możemy zrobić.

Jaki sens ma wszystko, gdy nie wierzy się w nic?

Był taki moment w moim życiu, kiedy czułem, że nic nie jest warte tego, żeby wstać z łóżka. Kręcenie filmów wtedy wydawało mi się bezcelowe, nie mówiąc już o sprawach bardzo przyziemnych, jak naprawa kanapy. Sądziłem, że nic nie ma sensu i nie czułem się z tym dobrze. Wiesz, co zmieniło moje nastawienie?

Xanax?

Nie (śmiech). Zdałem sobie sprawę, że może nigdy nie znajdę odpowiedzi na pytanie, czy życie ma sens. Ale mogę znaleźć sens w skali mikro, w tym, aby żyć tak, jakby każdy dzień mojego życia był ostatnim. Może to brzmi jak banał, ale widzę w nim wielką wartość. Wiem, że umrę, ale dostrzegam tyle piękna w naszym ulotnym życiu, że nie umiałbym się nim nie cieszyć. Jestem optymistycznym pesymistą. Lubię znajdować szczęście w kumulacji różnych momentów. Często cofam się, żeby zobaczyć, gdzie byłem kiedyś i gdzie jestem teraz.

Kiedyś byłeś chłopcem, który wychowywał się w religijnej rodzinie. Twój ojciec jest teologiem katolickim. Co się zmieniło od tamtego czasu?

W wieku dwudziestu lat dojrzałem do tego, żeby powiedzieć o sobie, że jestem ateistą. Odsunąłem się od Kościoła, ale nie czuję do niego żalu, jego dogmaty nie odgrywają w moim życiu większego znaczenia. Nie czuję, że w związku z tym brakuje mi czegokolwiek.

Co zdecydowało, że przestałeś myśleć jak twoi rodzice?

Przekonanie, że religie stworzyli ludzie, aby podporządkowywać innych ludzi. Nie chcę być częścią instytucji, która jest źródłem opresji, w przeszłości wobec wierzeń pogańskich, a dziś choćby wobec osób homoseksualnych czy kobiet dokonujących aborcji. Gdy spojrzy się na historię Kościoła katolickiego, widać jak na dłoni, że jego podstawowym celem jest i była władza. Idea dobra, która leży u źródeł wielu wierzeń, przybiera karykaturalną formę w instytucjach. Nie mogę pogodzić się z ograniczaniem swobody do wyrażaniach się tylko dlatego, że ktoś nazwał to grzechem. Gdy uwolniłem się od dogmatów wiary, moje rozumienie świata i mojego miejsca w nim, nabrało innego sensu, pewnie rzeczy stały się dla mnie jaśniejsze.

Ale nie wydajesz mi się twardogłowym materialistą. W twoim filmie dostrzegam potrzebę metafizyki.

Bliska jest mi pogląd, który odkryłem w jednym z dialogów filmu "Przed zachodem słońca". Bohater grany przez Ethana Hawke'a mówi, że ateizm sprawia, że życie jest beznadziejne. Julie Delpy zaprzeczyła, mówiąc, że ateizm dowartościowuje naszą egzystencję, bo uświadamia, że mamy tylko jedno życie. Ta scena otworzyła mi oczy na wiele spraw. Ale równie bliskie są mi słowa Einsteina o tym, że życie bez jakiejś formy tajemnicy nie jest życiem.

Obraz
© Materiały prasowe

Wiedziałem, że reżyser filmu o duchach, powie mi coś ciekawego o jakichś tajemnicach, nawet jeśli jest ateistą.

Mam w sobie otwartość na przekonanie, że nie wiemy wszystkiego o rzeczywistości, w której żyjemy. Właśnie w tej tajemnicy dostrzegam źródło wiary w istnienie wymiarów rzeczywistości, których jeszcze nie umiemy nazwać. Nie chodzi mi o ezoterykę, ale myśl, że być może będziemy żyć pięć lat dłużej niż przewiduje statystyka, że być może życie na Ziemi uda się kiedyś przedłużyć na innej planecie lub że nasza świadomość może istnieć poza naszym ciałem. Takie spekulacje nie dominują w moich rozważaniach, ale pozwalam sobie na nie, bo życie jest bardziej skomplikowane od tego, jak jawi się nam na pierwszy rzut oka.

Być może nadzieje, o których mówisz, sprawiają, że duch z twojego filmu nie chce zniknąć i tak kurczowo trzyma się tego świata?

Być może jest wierny swoim przekonaniom z poprzedniego życia i nie ma odwagi, żeby otworzyć się na inny wymiar rzeczywistości, nawet jeśli dalej nic na niego nie czeka. Sam nie umiem odpowiedzieć na pytanie, co będzie po śmierci, tak jak nie potrafię powiedzieć, co wydarzy się jutro. Ale zdaję sobie sprawę z nieuchronności pewnych wydarzeń. Być może moi rodzice umrą przede mną, a może ja będę pierwszy. Staram się być gotowy na każdą możliwość.

Kiedy pomyślałeś, że chcesz nakręcić film o duchach?

Zawsze chciałem go nakręcić. Miałem siedem lat, gdy zrobiłem trzyminutowy film o nawiedzonym domu z moim bratem, który grał ducha i specjalnie dla roli założył prześcieradło na głowę. Uwielbiam horrory. Wydaje mi się, że ten gatunek daje wiele możliwości, żeby wyrazić nasz niepokój. Sam duch jest metaforą lęku tego, dokąd zmierzamy i co nas czeka. Gdy myślałem o swoim filmie, wiedziałem, że zależy mi na archetypowym obrazie ducha, stąd prześcieradło jako rekwizyt, ale nie chciałem straszyć widza. Rasowy horror jest jeszcze przede mną.

Obraz
© Materiały prasowe

Nie lubię większości amerykańskich filmów o duchach, bo posługują się kliszami. Twój film jest inny. Po seansie pomyślałem, że chciałbym zobaczyć film o duchach w Warszawie po tym jak została zrównana z ziemią w czasie II wojny światowej.

To jest dobry pomysł, bo wierzysz w duchy lub nie, żyjesz z nimi. Duchy są śladami naszej pamięci. Jest coś duchologicznego w samym medium fotografii. Utrwalasz obraz czegoś, co zmienia się już w momencie jego utrwalenia. Stare zdjęcia nie dają nam spokoju, przypominają o czymś, czego już nie ma. Jak duchy.

Inna teoria mówi, że fotografia to zadawanie śmierci.

Czytałem o tym w świetnym eseju "Światło obrazu" Rolanda Barthesa. Pomyślałem wtedy, że wszystko, co pisze o fotografii, można odnieść do kina.

Jak w takim razie najbardziej lubisz zadawać śmierć w kinie?

Kino jest dla mnie w pierwszej kolejności sposobem ekspresji, później utrwalania. Tak jak ja, moje filmy prawdopodobnie nie będą żyły wiecznie. Nie myślę o nich jak o pomnikach. Mam nadzieję, że będą w przyszłości pokazywane w kinach, być może nawet wtedy, gdy mnie już nie będzie, ale nie przywiązuję się do tego. Z tyłu głowy mam myśl, że gdyby moje wszystkie filmy zostały w jednej chwili zniszczone, to byłbym i tak szczęśliwy, że mogły kiedyś zaistnieć przed oczami widzów i zostawić w nich jakiś ślad. Cieszę się, że można je oglądać teraz, a my o tym właśnie rozmawiamy. To dla mnie najważniejsze.

Rozmawiał Łukasz Knap

Wszystkie znaki na niebie wskazują, że film "A Ghost Story" nawiedzi polskie kina, ale nie wiemy jeszcze dokładnie kiedy.

Obraz
© Getty Images
Obraz
© Getty Images
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (130)