Dennis Quaid o narkotykach i przygodnym seksie. Aktor nie hamował się w wywiadzie
- Lubiłem kokainę. Nawet trochę za nią tęskniłem. Brałem dwa gramy dziennie – mówi Dennis Quaid. Aktor zaskoczył wszystkich swoim wyznaniem, nawet dziennikarzy.
Rozwody, kochanki, narkotyki i alkohol – aktor od lat balansuje na krawędzi. 64-letni gwiazdor do tej pory się nie ustatkował, choć były na to szanse. Ojciec trójki dzieci i idol wielu kinomaniaków udzielił wywiadu "The Sunday Times". Nie ograniczał się i otwarcie opowiedział o tym, co większość gwiazd dokładnie ukrywa przed opinią publiczną.
Quaid przyznał, że był uzależniony od narkotyków, a konkretnie od kokainy. Opowiada, że przed laty brał nawet dwa gramy dziennie. – Lubiłem kokainę. Lubiłem odpłynąć. Nawet trochę za nią tęskniłem. (…) Miałem to skrajne doświadczenie, że aż zobaczyłem siebie martwego i pozbawionego wszystkich rzeczy, na które pracowałem całe życie. Więc zawlokłem się na odwyk – opowiada aktor.
To nie pierwszy raz, gdy gwiazdor opowiada o uzależnieniu. Kilka lat temu w rozmowie z "Newsweekiem" mówił, że jego "przygoda" z narkotykami zaczęła się zaraz po studiach. - Kokaina, w sposób zakamuflowany, była wliczana w filmowe budżety. Narkotyki były dostarczane na plany filmowe, każdy wtedy brał - wspominał.
W 1987 roku, podczas pracy nad jednym z jego najsłynniejszych filmów, kryminale "Wielki luz", Quaid podobno był już tak uzależniony od narkotyku, że spał jedynie godzinę na dobę.
- Budziłem się, wciągałem kreskę i obiecywałem sobie, że dziś już tego nie zrobię, ale i tak wracałem do tego – mówił przed laty.
Z kolei w głośnym wywiadzie z Larrym Kingiem z 2002 roku podkreślał, że w latach 60. i 70. narkotyków nikt nie traktował poważnie. Wszyscy eksperymentowali, bo nie zdawali sobie sprawy z konsekwencji, o których dziś mówi się na każdym kroku. – Pamiętam nawet jeden z artykułów w "People", w którym to zamieszczono wypowiedź lekarza, mówiącego, że narkotyki nie uzależniają. Mówił, że gorszy jest alkohol. Więc wpadłem w to – opowiadał aktor.
Teraz przyznaje, że miał poważne problemy z wyjściem z nałogu. Dodatkowo był alkoholikiem.
Seks w windzie i telefon od prezydenta
Wywiad z Quaidem odbija się głośnym echem w sieci. Aktor mówił nie tylko o narkotykach. Znany z hulaszczego trybu życia 64-latek został zapytany o najdziwniejsze miejsce, w którym uprawiał seks. Jego odpowiedź? W windzie.
– Ale to była bardzo wolna winda. To było w Quebecu. Winda jechała prosto do mojego prywatnego apartamentu, więc nie była to przestrzeń publiczna. Wiedziałem, że na innych piętrach jeszcze nikogo nie ma i nikt nas nie nakryje. Ale ona tego nie wiedziała – wyznaje.
Kobietą, o której mówi, jest 32-letnia modelka Santa Auzina. Ich związek budzi emocje już od dłuższego czasu. Różnica wieku to jedno. – Poznałem ją tuż po tym, jak razem z ex ogłosiliśmy separację. Chciałem być singlem, tyle z miłości. Ale wtedy pojawiła się Santa – wspomina.
Auzina to kandyjska modelka, która przed laty próbowała swoich sił w filmie - w 2004 r. wystąpiła we francuskiej komedii "Le Carton". Jej związek z Quaidem wyszedł na jaw przed dwoma laty. Kilka tygodni wcześniej aktor i jego trzecia żona, Kimberly Buffington, ogłosili rozpad 12-letniego małżeństwa. Quaid był wcześniej żonaty z Meg Ryan i P.J . Soles, aktorką z kultowego filmu "Carrie" Briana De Palmy.
Trzy rozwody na koncie. O nich też opowiedział w wywiadzie. – Myślę, że rozwód odbiera ci część osobowości. To trochę jak śmierć. Trzymasz się kurczowo związku, a gdy go tracisz, to kim jesteś? – zastanawia się.
Najbardziej medialnym rozwodem był ten z Meg Ryan. Ulubieńcy widzów rozstali się 8 lat po urodzeniu ich pierwszego dziecka. Quaid zdradził, że niedługo po tym, jak media obiegły informacje o rozstaniu, zadzwonił do niego… prezydent Bill Clinton. – Dzwonił z pokładu samolotu. Leciał właśnie nad Atlantykiem, był po nieudanych rozmowach z Palestyńczykami. Nie wiem, skąd dostał mój numer. Chciał tylko powiedzieć, że o mnie myśli i że wie o rozstaniu – wspomina.
Clinton i Quaid mieli okazję wcześniej się poznać. Aktor razem z Meg Ryan został zaproszony do Białego Domu na uroczystą kolację z królem Hiszpanii. Wtedy też prezydent zaprosił gwiazdora na wspólny weekendowy wypad, by pograć w golfa. – Tylko ja i Bill. Graliśmy w golfa, jeździliśmy prezydencką limuzyną, zjedliśmy kilka kanapek z Subwaya. W tamtym czasie to ja byłem lepszy w golfa. On za to był najmądrzejszym facetem, jakiego kiedykolwiek poznałem. Bardzo miły dla mnie – mówi.