Wściekły jak osa. Wystarczył jeden dzwonek telefonu
Nikt by nie chciał wzbudzać gniewu w dwukrotnym zdobywcy Oscara. Jednak przez swoją nieuwagę podpadł mu inny gwiazdor - Ryan Reynolds.
Ryan Reynolds, filmowy "Deadpool", producent i reżyser, wspomina nieprzyjemny incydent z planu filmu "Safe House" z 2012 roku. Podczas kręcenia jednej z ostatnich scen, jego telefon niespodziewanie zadzwonił, przerywając emocjonalny moment, w którym Denzel Washington odgrywał swoją rolę.
Reynolds opisał sytuację podczas Toronto Film Festival, gdzie promował swój nowy dokument o Johnie Candy. Wspomniał, że w trakcie kręcenia sceny, w której postać Washingtona umiera, jego telefon zaczął grać piosenkę Franka Sinatry.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Ryan Reynolds dla WP: To było uzdrawiające doświadczenie
- Kto do cholery ma włączony telefon? - miał krzyknąć Washington, co wywołało konsternację na planie. Reynolds, chcąc uniknąć odpowiedzialności, udawał, że nie wie, do kogo należy telefon. Aktor przyznał, że próbował zrzucić winę na kaskaderów, co nieco rozładowało napięcie. Mimo to, scena musiała być powtórzona, co nie było łatwe dla całej ekipy filmowej.
Denzel Washington znany jest z tego, że nie toleruje braku szacunku na planie. W przeszłości miał już podobne sytuacje, kiedy to reagował na nieodpowiednie zachowanie fanów podczas publicznych wystąpień.
Głośno też było o jego reakcji na zaczepki fotoreportera w Cannes. "Hej, jeszcze raz, przestań. Pozwól, że ci powiem coś: nigdy więcej mnie nie dotykaj" - wykrzyczał wtedy w twarz natrętowi.
Miliony wyświetleń "Obcy: Ziemia", katastroficzny finał "I tak po prostu" i mieszane uczucia po "Nagiej broni". O tym w nowym Clickbaicie. Znajdź nas na Spotify, Apple Podcasts, YouTube, w Audiotece czy Open FM. Możesz też posłuchać poniżej: