''Dogma 95'': Skandale, kontrowersje i największe absurdy
15.03.2015 | aktual.: 22.03.2017 16:34
13 marca minęło dokładnie 20 lat, kiedy Lars von Trier i Thomas Vinterberg stworzyli w paryskiej kawiarni Manifest „Dogma 95” – zbiór 10, jak się potem okazało dosyć przypadkowych, zasad, mających pobudzić w światowym kinie nowe życie.
W marcu minęło dokładnie 20 lat, kiedy Lars von Trier i Thomas Vinterberg stworzyli w paryskiej kawiarni Manifest „Dogma 95” – zbiór 10, jak się potem okazało dosyć przypadkowych, zasad mających pobudzić w światowym kinie nowe życie.
Reżyserzy sformułowali w swoim tekście m.in.* postulaty o niepokazywaniu na ekranie broni, odejściu od kina gatunków, zakazie użycia efektów specjalnych czy niepodpisywaniu filmów nazwiskiem reżysera.* Poza tym w manifest wpisano konieczność oparcia fabuł na maksymalnej autentyczności gry aktorskiej i obowiązek kręcenia filmów „kamerą z ręki”. Co ciekawe, wymyślone przez von Triera i Vinterberga reguły najczęściej były łamane przez nich samych. Oni również jako jedni z pierwszych od Dogmy odeszli.
Ich postulaty pobudziły jednak wyobraźnię filmowców, którzy w latach 90. mocno walczyli o to, aby dostać certyfikat oficjalnej przynależności ich filmu do ruchu. Ostatecznie,* przez 10 lat powstało trzydzieści kilka firmowanych przez Dogmę projektów.* Ciężko dokładnie je zliczyć, bo w pewnym momencie przestano prowadzić oficjalne rejestry. W 2005 roku ruch wprawdzie rozwiązano, ale jego duch wciąż krąży po świecie filmu, wzbudzając mniejsze lub większe skandale.
Zmyślona historia
Pierwszym – i najbardziej uhonorowanym – filmem spod znaku Dogmy jest „Uroczystość” (1998) Thomasa Vinterberga, która zdobyła nagrodę jury na Festiwalu Filmowym w Cannes.
Scenariusz bazował na rozmowie usłyszanej prze Vinterberga w radiu. Anonimowy mężczyzna odpowiadał w niej spikerowi o dziwnych, 60. urodzinach swojego ojczyma, na których wygłosił pełną oskarżeń mowę skierowaną do jego rodziny.
Vinterberg szybko znalazł autora tego przemówienia – młodego chłopaka, który, jak się okazało, leczył się psychiatrycznie, zaś swoją historię całkowicie zmyślił.
Dogma nie tylko duńska
Mało kto wie, że manifestowi udało się rozpłynąć po całym świecie. Wśród tytułów firmowanych przez Dogmę są m.in. hiszpański „Dias de Boda” Juana Pinzasa, chilijska „Residencia” Artemio Espinosy, beligijski „Strass” Vincenta Lannoo czy włoski „Diapason” Antonio Dominiciego.
Rzadko jednak były one w powszechnej świadomości łączone z zasadami manifestu. W większości recenzji uznawano je raczej za „kiepskie próby zadebiutowania” albo „nieudane eksperymenty nakręcone rozchwianą kamerą”.
Autorzy tych filmów w większości przypadków nie kontynuowali swojej kariery jako reżyserzy.
Wspólne rozbieranie
Jednym z najbardziej kontrowersyjnychdzieł włączonych do kanonu Dogmy są „Idioci” Larsa von Triera.
Film zwrócił na siebie uwagę z wielu powodów – m.in. tym, że znalazła się w nim nakręcona w dokumentalnym stylu scena zbliżenia seksualnego. Poruszenie budził również fakt, że przez większość filmu odtwórcy głównych ról są nadzy.
Ponoć do pracy na planie rozbierał się również sam von Trier. Jak twierdził potem w wywiadach, to pomagało aktorom w trakcie zdjęć, dodawało im odwagi i czyniło sceny, w których występowali, bardziej naturalnymi i autentycznymi.
Manifest dla bezmyślnych
Jednym z największych krytyków Dogmy i jej poczynań jest Mads Mikkelsen, który miał okazję wystąpić w jednym firmowanym przez manifest filmów - „Otwartych sercach” (2002) Susanne Bier.
Aktor otwarcie wyśmiał reguły Dogmy, mówiąc, że „właściwie mogłoby być jakikolwiek regułami, za którymi podążają jedynie bezmyślni reżyserzy”.
Szczególnie głośno komentował fundament samego manifestu, wskazujący na powrót do historii o człowieku i odarcie kina z efekciarstwa.
- Każdy dobry film jest o człowieku, to można osiągnąć bez Dogmy – twierdzi Mikkelsen.
Hit kasowy
Choć Dogma kojarzy się głównie z tanimi produkcjami nakręconymi trzęsącą się kamerą, ma na koncie również tytuł, który w Danii był wielkim sukcesem kasowym, z łatwością miażdżącym swoimi wynikami hollywoodzkie produkcje.
„Włoski dla początkujących” Lone Scherfig zarobił blisko 5 mln dolarów i stał się najlepiej zarabiającym w amerykańskim box office duńskim filmem w historii.
Przysporzył również produkującej go Zentropie wielu problemów – m.in. twórcom wytoczono proces o nielegalne wykorzystanie książki na podstawie, której powstał scenariusz. Sam von Trier mocno krytykował zaliczenie tej komedii w poczet filmów wypełniających manifest. Uważał, że nie ona wiele z nim wspólnego.
Ratunek w porażce
Jednym z mniej znanych osiągnięć Dogmy jest argentyński film „Fuckland” (2000) Jose Luisa Marqueza.
Tu jedynie dwójka odtwórców głównych ról to profesjonalni aktorzy. Resztę postaci zagrali przypadkowi przechodnie, członkowie ekipy lub nieświadomi tego, że są kręceni przez reżysera, ludzie.
Być może od fali pozwów i domagania się rekompensaty za filmowanie bez zgody uratował reżysera jedynie fakt, iż film nie był szczególnie popularny i miał niewiele światowych pokazów. W innym razie ilość pozwów mogłaby być znacznie większa.
Oskarżenia i traumy
Jedną z idei Dogmy było odrzucenie gry aktorskiej jako udawania określonych zachowań na ekranie.
Jeśli postać miała płakać, reżyser próbował wymusić na aktorze prawdziwy płacz; jeśli miała się denerwować – usiłowano sprowokować u aktora wściekłość. Kamera miała pokazywać tylko autentyczne uczucia. Dlatego też artyści grający w filmach spod znaku Dogmy często oskarżali twórców o nadużycia.
Mimo upadku manifestu niektórzy reżyserzy wciąż korzystają z prowokacji jako formy pracy z aktorem. Najwięcej skandali ma na koncie oczywiście Lars von Trier, o którego metodach wspominali w nie najlepszych słowach m.in. Nicole Kidman, Paul Bettany czy Bryce Dallas Howard.
Rozbieranie przy całej ekipie
Aktorzy grający u von Triera wspominali m.in. że do niektórych z nich reżyser na planie nie odezwał się ani słowem.
Bjork po występie w „Tańcząc w ciemnościach” cierpiała na załamanie nerwowe i oświadczyła, że już nigdy nie pojawi się na ekranie. Nicole Kidman zerwała pracę z reżyserem po pierwszym filmie, choć miała wystąpić w trylogii – tak wielka była jej trauma po kręceniu scen tortur i gwałtów w „Dogville”.
Podczas pracy nad rozbieranymi scenami, jak wspominała Kristen Dunst, Lars wcale nie stworzył intymnej atmosfery, a raczej zmuszał ją do poczucia się nieswojo i niekomfortowo.
Jakiekolwiek reguły
Autorzy manifestu - Lars von Trier i Thomas Vinterberg (na zdjęciu) - wielokrotnie wspominali, że napisali go w kilka minut siedząc przy kawiarnianym stoliku.Podkreślali, że był to spontaniczny zryw, mający wytyczyć kierunek w jakim chcieliby, aby zmierzała współczesna kinematografia.
Po latach von Trier dodawał w wywiadach, że „właściwie zasady nie miały tu żadnego znaczenia, można było tam wpisać cokolwiek”.
Bawiło ich nawet trochę, jak wierni tym punktom byli inni reżyserzy. Sami bowiem autorzy dosyć szybko przestali kręcić wedle reguł manifestu, a nawet kiedy w nim byli – wielokrotnie łamali jego zasady. Musieli wtedy złożyć specjalne oświadczenia, które podpunkty umowy zostały zaniechane.
Schizofrenia prawie autentyczna
Autentyczność filmów Dogmy została na tyle daleko posunięta, że Harmony Korine (na zdjęciu) kręcąc „Julien Donkey Boy” prawie obsadził swojego chorego na schizofrenię wujka.
Ostatecznie skończyło się jednak na aktorze, który go odegrał, co zresztą kosztowało grającego tę postać Ewena Bremnera nieomal załamanie nerwowe.
Korine zmuszał go, aby powtarzał słowa swojego wujka, które reżyser nagrał mu na taśmę, a także (w ramach przygotowania do roli) zatrudnił się w więziennym ośrodku na psychicznie chorych i obserwował ich zachowanie.
Urszula Lipińska