"Dwie Korony" w Cannes, czyli cyniczna PR‑owa gra Michała Kondrata
Reżyser i producent filmu "Dwie Korony" Michał Kondrat wydał oświadczenie, w którym odnosi się do rzekomo nieprawdziwych informacji na temat jego "jedynej polskiej premierze w Cannes". Jako dziennikarz, który uczestniczył w festiwalu, stwierdzam ze stanowczością, że jego oświadczenie jest bzdurną obroną pseudoprawdy, której choroba toczy media publiczne.
31.05.2017 | aktual.: 31.05.2017 23:05
- Z przykrością odnotowuję fakt, iż Tygodnik Powszechny i Polski Instytut Sztuki Filmowej rozpowszechniają nieprawdziwe informacje nt. obecności polskich produkcji podczas festiwalu. Z naszych informacji wynika, że film "Dwie Korony" był jedyną polską, nową, pełnometrażową produkcją pokazaną podczas Festiwalu na Marche du Film - pisze w oświadczeniu Kondrat.
O sprawie już pisaliśmy w kontekście fałszywej wiadomości TVP o "premierze" filmu w Cannes (więcej tu)
.
Festiwal w Cannes i targi Marché du Film to nie to samo
Powtórzmy po raz kolejny. "Dwie Korony" nie miały premiery na Festiwalu w Cannes, tylko podczas targów Marché du Film, odbywających się przy okazji tej imprezy. Są jej częścią, ale skierowaną do producentów, dystrybutorów i programmerów innych festiwali. Znakomita większość dziennikarzy i gwiazd, nie mówiąc o zwykłych widzach, omija targi szerokim łukiem. Żadnemu szanującemu się reżyserowi nie przyszłoby do głowy chwalić się, że jego film "jest pokazany w Cannes", gdyby pokaz odbywał się tylko w ramach targów. I nikt tego nie zrobił, wyjątkiem jest Michał Kondrat.
Reżyser chwali się w oświadczeniu: "udało się!". Dodajmy, "sukces" jego filmu był udziałem ponad 1400 produkcji z całego świata (w tym blisko 50 polskich), które zostały pokazane podczas targów. Dla przykładu w najbardziej prestiżowym konkursie, w którym filmy walczą o Złotą Palmę, zaprezentowano 19 tytułów. To robi różnicę, prawda? Przeciętny widz nie ma pojęcia o tym rozróżnieniu, dlatego informowanie, że "film koprodukowany przez TVP był jedyną polską premierą w Cannes" jest wprowadzaniem w błąd, tanim PR-owym zabiegiem, który nie powinien mieć miejsca w publicznych mediach.
Kondrat broni się, że jego film był jedyną "nową" polską produkcją na targach. Tyle, że fakt "nowości" w kontekście tego wydarzenia nie ma najmniejszego znaczenia (ma znaczenie w konkursie).
Innym – nomen omen – koronnym argumentem w linii obrony producenta jest, że "Dwie korony" to jedyny "polski" film tam pokazany. Ale co w erze międzynarodowych produkcji - gdy koprodukcja jest zaletą, a nie wadą z punktu widzenia szans na dystrybucję filmu za granicą - oznacza, że film jest polski lub niepolski? Na targach pokazano premierowo – skądinąd bardzo dobrze przyjęty – zupełnie "nowy" francusko-litewsko-ukraińsko-polski "Szron" z Andrzejem Chyrą. Czy to polska produkcja czy niepolska? Czy "Prawdziwa historia" polsko-francuskiego reżysera Romana Polańskiego, wsparta przez Polski Instytut Sztuki Filmowej, to film polski czy niepolski?
Gdzie tu sukces?
Znacznie większym "polskim" osiągnięciem niż drugorzędny pokaz filmu o Maksymilianie Kolbe, było przyznanie dwóch nagród dla krótkiego metrażu Aleksandry Terpińskiej "Najpiękniejsze fajerwerki ever". Opowiada o wprowadzeniu stanu wojennego we współczesnej Polsce. Ciekawe, dlaczego TVP nie poinformowała opinii publicznej o sukcesie młodej reżyserki. Czyżby ktoś w TVP miał wątpliwości co do jej pochodzenia?
Powtórzmy na koniec, oświadczenie Kondrata podtrzymujące fałszywą informację TVP wprowadza widza w błąd, bo sugeruje, że pokazanie "Dwóch Koron" na targach jest sukcesem, a nie jest, bo każdy film może mieć tam swój pokaz. Wystarczy zapłacić. Gdzie tu sukces?